Artykuły

Mówi Agnieszka Holland

- Dla mnie oddanie części swojej pracy w czyjeś ręce to spore napięcie. Bo w teatrze nie mam nad spektaklem pełnej kontroli. Inaczej jest w filmie. Tam efekt pozostaje taki, jakim go stworzyliśmy. A tu, w teatrze, przedstawienie żyje swoim życiem - mówi AGNIESZKA HOLLAND, po premierze "Aktorów prowincjonalnych".

Aleksandra Konopko: Jesteśmy tuż po premierze. Kiedy myślała Pani wcześniej o dzisiejszym wieczorze, jakie miała Pani oczekiwania?

Agnieszka Holland: Szczerze mówiąc, najładniej poszła pierwsza i druga próba generalna. I to był dla mnie taki magiczny moment, w którym zobaczyłam, jak bardzo szczerze aktorzy potrafią zagrać te role. Dzisiaj byli troszkę spięci, nie było to aż tak wyraziste jak wcześniej, ale wiem, że to wszystko jest w nich zakorzenione. Raz może zagrają lepiej, raz gorzej, ale już nie stracą tego spektaklu.

Dla mnie oddanie części swojej pracy w czyjeś ręce to spore napięcie. Bo w teatrze nie mam nad spektaklem pełnej kontroli. Inaczej jest w filmie. Tam efekt pozostaje taki, jakim go stworzyliśmy. A tu, w teatrze, przedstawienie żyje swoim życiem.

Czyli sądzi Pani, że spektakl będzie jeszcze ewoluował?

- Tak, na pewno. Przede wszystkim aktorzy muszą poczuć się w tym spektaklu pewnie i w pełni się otworzyć, bo na razie udało się to tylko częściowo.

Z drugiej strony muszą bardzo uważać, bo w tym przedstawieniu mamy bardzo cienką granicę, za którą można stać się zbyt otwartym i jak gdyby za bardzo grać samego siebie. Ale myślę, że razem z Anią wpoiłyśmy im, że takie niebezpieczeństwo istnieje. Myślę jednak, że od czasu do czasu spektakl będzie wymagał takiego naszego doglądnięcia.

Na zdjęciu: Agnieszka Holland podczas próby przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji