Artykuły

Wyrok na Zakładniku

Szanuję uczucia wobec ludzi i zwierząt, nie szanuję zaś praw i instytucji społecznych, z wyjątkiem tych, które dbają o to, by drogi były bezpieczniejsze, piwo mocniejsze, jedzenie tańsze, a starcy żyli w cieple zimą i w pogodzie latem. Oto zasady którymi kierował się Brendan {#au#2400}Behan{/#} - najwybitniejszy autor nowej lali teatru irlandzkiego. Człowiek o życiorysie bujnym i dramatycznym - jak przystało na mieszkańca kraju posiadającego historię nie mniej skomplikowaną niż nasza, polska. 41 lat jego szybkiego życia splątał monstrualny węzeł sprzeczności niemożliwych do pogodzenia przez jednego człowieka, który próbował być równocześnie wierzącym katolikiem i programowym antyklerykałem, żołnierzem nacjonalistycznej IRA i komunizującym wywrotowcem, przyjacielem ludzi i groźnym dynamitardem, pokoleniowym malarzem i awangardowym dramaturgiem, wnikliwym obserwatorem życia i walającym się po rynsztokach pijaczyną. To ostatnie zresztą przeważyło, prowadząc do dramatycznego finału delirycznej śmierci. Behan napisał dwie sztuki: "Skazańca" i "Zakładnika". Przed kilku laty oglądaliśmy pierwszą na scenie Teatru Ludowego, teraz, ze znacznym opóźnieniem, zapoznajemy się z drugą. Najgłośniejszą.

Autor, sam uczestnik walk o wolność Północnej Irlandii, facet, który przesiedział 8 lat w angielskich więzieniach, człowiek który doświadczył wszystkich plag swego narodu: od nędzy po zabójczy nałóg, dał w "Zakładniku" świadectwo prawdzie. Gorzkiej, zgryźliwej prawdzie walki prowadzonej na koszt zwykłych, przypadkowych ludzi, którym przychodzi płacić najwyższą cenę za szaleństwa i zbrodnie polityków i dowódców. Przeprowadzając swój rozrachunek zarówno z dawnymi kolegami broni, jak i dawnymi wrogami nie oszczędził ni jednych ni drugich Był dla obu stron tak samo surowym i podobnie wyrozumiałym. "Wyrozumiałym tam, gdzie do równania sił miast anonimowego człowieka wstawiał postać rzeczywistą, jakiegoś zapijaczonego blagiera z Dublina, ogłupioną klasztornym wychowaniem dziewczynę, czy angielskiego rekruta.

Swoją sztukę o IRA i dwóch chłopcach, którzy mają bezsensownie zginąć, pisał Behan sercem i żółcią. Pisał...? Może to za duże, za precyzyjne słowo. Sztuka bowiem, zrodzona z jego pomysłu, inspiracji, doświadczeń, talentu, powstawała podczas prób, tworzona przez cały zespół workshop Theatre z reżyserką Joan Littlewood i gronem bliskich przyjaciół na czele. Z tego zbiorowego macierzyństwa (bo ojcobójstwo jest bezsporne i należy w sposób oczywisty do Behana) coś pozostało w strukturze dzieła. Jakaś wielowarstwowość, wieloznaczność, różnorodność.

Po przeczytaniu codziennej porcji wiadomości o gwałtach, strzelaninach pożarach, morderstwach i represjach w Belfaście jest nieco szokujące oglądanie sztuki, w której bojownicy irlandzcy okazują się bandą durniów, kabotynów i "szwejków", ich kwatera główna zostaje umieszczona w podrzędnym burdelu, a sympatię potrafią wzbudzić jedynie angielski żołnierz i fraternizująca się z nim irlandzka dziewczyna. Nie byłoby zapewne w tym nic rażącego, gdyby ta irlandzka sztuka, przez eks-żołnierza IRA napisana, została utrzymana w tonie kpiny i wzniosłości, wulgarności i poezji, wesołości i rozpaczy, prawdy i blagi właściwych oryginałowi. Niestety tak się nie stało.

W Teatrze Dramatycznym zamiast jędrnych żartów słyszeliśmy rynsztokową "łacinę", zamiast szlachetnego liryzmu - tuzinkowy melodramat, zamiast bezsensu mordowania - bez-sens walki, wreszcie zamiast bliskiego Brechtowi teatru politycznego, mieszaninę kabaretu i obyczajówki.

"Zakładnik" jest utworem trudnym i nietuzinkowym. Utworem - z racji zaognionej sytuacji w Ulsterze - o nowe}, współczesnej aktualności. Ten "Zakładnik", którego zaprezentował znany i ceniony reżyser Zygmunt Hübner (jego sukces z "Ulissesem" podziwialiśmy niedawno) okazał się sztuką nieskładną, nieaktualną - kompilacją rodzajowych scenek z domu publicznego i piosenkarskich występów. Wielka to szkoda. Tym większa, że ten wybitny utwór długo czekał na polską prapremierę, a w jego realizację włożono wiele rzetelnego wysiłku Teatru i aktorskich talentów.

Mimo braku porządku, jednolitości stylu, niewczesnych pomysłów itp. przecież jednak zabłysło wysokiej próby aktorstwo Ryszardy Hanin (Meg Dillon) i Józefa Nowaka (Pat), przecież narysowali cieple, prawdziwie ludzkie postaci Magdalena Zawadzka (Teresa) i Karol Strasburger (Leslie), a w obsadzie nie zabrakło nazwisk o takim ciężarze gatunkowym jak Zofii Rysiówny (Panna Gilchrist) i Andrzeja Szczepkowskiego (Messje).

Niestety aktorzy nawet jeśli uratowali siebie, nie zdołali uratować spektaklu. Nie ich to wina. Wyrok na "Zakładniku" został wykonany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji