W Powszechnym spektakl publicystyczny
Nowa stołeczna sala teatralna - Mała Scena Teatru Powszechnego - otworzyła podwoje. Obliczona na 160 miejsc, w założeniu więc kameralna, pokazywać nam będzie przede wszystkim sztuki, w których bezpośredni kontakt aktora z widzem jest sprawą bardzo istotną.
Na swą premierę nowa scena zaproponowała publiczności spektakl oparty na powieści Romana {#au#282}Bratnego{/#} -
Powieść Bratnego dla potrzeb sceny adaptował i wyreżyserował Zygmunt Hübner. Zrobił to w sposób bardzo zręczny, nadając całości formę pracy nad filmem, który traktować ma o krętych ścieżkach biografii współczesnych Polaków, który chce pokazać te biografie, bez upiększeń i osłonek.
I tak więc mamy okazję śledzić na scenie motywacje trzech w linii prostej, motywacje, które kazały im tak a nie inaczej postępować w najważniejszych sprawach życiowych, które spowodowały, że w taki, a nie inny sposób zaznaczyli swój udział w pierwszych latach naszej, powojennej historii.
Powieść Bratnego traktująca o sprawach politycznych, ale i o sprawach ludzkiego morale, ma w swych partiach charakter publicystyczny. Taki charakter ma inscenizacja Hübnera, który proponuje widzowi niejako wspólny dyskurs nad sprawami wszystkich nas obchodzącymi najbardziej.
Padają więc ze sceny pytania wprost o charakter ludowej praworządności, snują się refleksje na temat dziejowych zakrętów współczesnej historii, prezentowane są różne postawy życiowe, różne systemy wartości.
Wszystkie te sprawy są jednak w sztuce tylko zasygnalizowane, nie pogłębione, chwilami może nawet zbyt już wyraźnie spłycone. Mimo to wszakże, nawet taka ich sygnalizacja, wydaje się w teatrze godna pochwały. Boć przecież nieczęsto zdarza nam się ze sceny słyszeć słowa traktujące o naszej najbliższej przeszłości i współczesności.
Dzięki więc Teatrowi Powszechnemu i za to, co zrobił. Dzięki reżyserowi, a także całemu zespołowi aktorskiemu, który walnie przyczynił się do powodzenia widowiska. Zwłaszcza podziękować tu , trzeba wykonawcom ról trzech w linii prostej. Bardzo przekonywający był w roli dziadka Andrzej Szalawski, dobrze poradzili sobie z rolą wnuka - grający na zmianę - Maciej Szary i Piotr Zaborowski. A już Leszek Herdegen, prezentujący w tej sztuce średnie pokolenie, stworzył postać, która liczyć się będzie na pewno w historii jego scenicznych kreacji.