Artykuły

Odkopywanie Ajschylosa

Edward Csató recenzując kiedyś Szyfmanowską inscenizację "Orestei" {#au#2333}Ajschylosa{/#} nazwał tę trylogię "widowiskiem luksusowym", "trudną ucztą dla smakoszów", dodając następnie, iż "nawet najbardziej wybredne potrawy wyznaleźć mogą uznanie (...) bez względu na rodzaj podniebienia, pod warunkiem, że będą naprawdę smacznie przyrządzone".

Po obejrzeniu "Orestei" w krakowskim Starym Teatrze wychodzi się z przeświadczeniem, iż jest to i "luksusowe widowisko" i "uczta dla smakoszów", jedynie do samego przyrządzenia, a bardziej podaniamożna mieć pretensje.

Spektakl, jaki proponuje Zygmunt Hübner jest wynikiem przyjęcia jednolitej koncepcji, a następnie jej konsekwentnego realizowania. Można by tę Hübnerowską metodę określić archeologiczno-rekonstruktorską.

Inscenizacja opiera się więc na całości tekstu "Orestei":"Agamemnon", "Ofiarnice", "Eumenidy", trudno nawet uchwycić drobne skreślenia. Mówiąc o tekście zauważyć należy, iż przedstawienie oparte jest na, nieznanym raczej,bardzo współczesnym przekładzie Macieja Słomczyńskiego, co ułatwia w dużym stopniu odbiór tego długiego (ponad trzy godziny) spektaklu.

Oprócz wierności literze, dba reżyser (na ile to możliwe) o odtworzenie realiów teatru greckiego. Jest to widoczne już po podniesieniu (rozsunięciu) kurtyny. Scena zabudowana podobnie, jak bywało to w Atenach za czasów Ajschylosa. Jej tylną część zamyka ściana pałacu Atrydów w Argos. Funkcję trzech wyjść pełni, co prawda, jedno, ale złożone z trzech trójkątnych elementów - dwa skrzydła dopełniane trzecim trójkątem opadającym z góry, jak gilotyna. Ma to swoje uzasadnienie. Ilekroć wchodzi do pałacu któraś z postaci, jest to początek zdarzenia mającego zasadniczy wpływ na późniejszy rozwój akcji. Opadający element drzwi dodatkowo podkreśla i wzmacnia te znaczące momenty tragedii Ajschylosa. Po obu bokach sceny ustawione są jakby paraskenia. Nie dotykają one jednak bezpośrednio, stojącego za nimi budynku, jak bywało to w Grecji.

Na jednej z trzech przybudówek umieszczony jest theologeion (w teatrze antycznym znajdował się on na dachu skene, tu nie pozwalają na to warunki teatru krakowskiego), z którego padają słowa Strażnika, rozpoczynające "Agamemnona".

Nie odstępuje również reżyser od szczególnie zarysowanej w dramatach Ajschylosa przestrzeni. W "Agamemnonie" elementem dominującym, zarówno przestrzennie jak i semantycznie, jest dom Atrydów. W nim też, lub na schodach doń wiodących rozgrywa się wszelka akcja, t to miejsce w spektaklu Hübnera jest wyraźnie podkreślone światłem, podobnie jak w "Ofiarnicach", następuje przesunięcie perspektywy. Tu przez połowę spektaklu w centrum znajdować się będzie grób Agamemnona, w drugiej części ponownie paląc. I znów decydującą rolę odgrywa tu światło. Bardzo dobrze wykorzystane, pełni tu wiele funkcji, w tym dwie podstawowe. Przede wszystkim służy wiernemu podaniu tekstu na scenę - światło jest wyznacznikiem czasu. Na przykład w "Agamemnonie" w scenie rozpoczynającej dramat mamy do czynienia z dwiema "postaciami"- Strażnik i noc, wśród której za chwilę rozbłyśnie oczekiwany znak-płomień.

W miarę upływu czasu scena stopniowo rozjaśnia się, by na koniec wraz z nadejściem nocy, ponownie pogrążyć się w mroku. Podobnie funkcjonuje światło w "Ofiarnicach".

Poza tym światło towarzyszy cały czas akcji w jej warstwie znaczeniowej. W momencie zawiązania intrygi na scenie jest ciemno, w miarę jej rozwoju przybywa i oświetlenia, by osiągnąć największe natężenie w punkcie kulminacyjnym i powoli gasnąć wraz z opadaniem akcji.

Interesująco rozwiązana jest w tym przedstawieniu kwestia stosunku Elektry do chóru. W tradycji interpretacji "Ofiarnic" ugruntował się pogląd, iż Elektra pojawia się na czele chóru, złożonego z branek trojańskich, ubrana, jak i one, w czarny żałobny strój. Miało to podkreślać jedność działania i jedność uczuć Elektry i chóru.

Jeżeli można tu mówić o jedności postępowania, to nie można już tego powiedzieć ani odnośnie jego motywów, ani uczuć. Elektra pragnie pomszczenia śmierci ojca, stąd jej nienawiść do Klitajmestry i Ajgistosa. Natomiast w przypadku branek trojańskich jest to w ogóle nienawiść do domu Atrydów. Stąd w krakowskim przedstawieniu ta wyraźna różnica w ubiorze Elektry (biało-szary kostium) i chóru (czarne suknie). A nadto cały czas wyczuwalny jest dystans między córką Agamemnona a jej towarzyszkami. Nie mogą przecież z ochotą śpiewać pochwalnej pieśni żałobnej ku czci tego, który zniszczył ich miasto, a na nie ściągnął niewolę. Z drugiej strony Elektra nie godzi się na utożsamianie jej z niewolnicami (tak traktuje ją Klitajmestra). Spektakl Hübnera wyraźnie akcentuje tę kwestię, wnosząc tym pewne novum do interpretacji tego dramatu Eschyla.

Pominięte zostały do tej pory pewne elementy, tworzące właśnie tkanką intelektualną krakowskiego widowiska. Hübner stara się przedstawić bardzo dokładnie ewoluujący motyw zemsty i zbrodni. Problem ten wyraźnie narasta i rozwija się począwszy od "Agamemnona" a na "Eumenidach" skończywszy. W tragedii otwierającej trylogię zemsta wynika z prostych i prymitywnych instynktów, w myśl słów Klitajmestry: "Kto rozlewa krew człowieka, przez człowieka krew jego rozlana będzie".

W "Ofiarnicach" prócz uwzględnienia tego prawa inne okoliczności kierują postępowaniem Orestesa. Tu już zaczęli ingerować bogowie. Czyn Orestesa nabiera rangi boskiej, a sam Orestes staje się narzędziem bogów. To przecież z polecenia Apolla morduje swoją matkę.

"Eumenidy" są tragedią rozgrywającą się już na innych planach. Problem zbrodni pojawia się więc w kategoriach uniwersalnych. To już nie spór Klitajmestry z chórem (po śmierci Agamemnona), ani Klitajmestry z Orestesem (gdy ten zbliża się do niej z mieczem ale jak w średniowiecznym misterium spór pomiędzy Niebem i Piekłem, bóstwami z Olimpu a infernalnymi eryniami.

Również i ta część ("Eumenidy") w przedstawieniu Starego Teatru jest wynikiem konsekwencji reżyserskiego postępowania. Jedynie w scenie finałowej, pojawia się element nieznany z tekstu. Gdy erynie przemienia się w eumenidy i w śpiewnym korowodzie zstępować będą do podziemnej świątyni, reżyserska ręka spowije całą procesję siecią.

Sieć jest w "Orestei" elementem znaczącym. Szata, w którą Agamemnon został zawinięty przez żonę w momencie poprzedzającym jego śmierć, nazywana jest przez chór, a także samą Klitajmestrę właśnie - siecią.

Symbolika sieci pojawia się też we fragmentach gdy chór mówi o zwycięstwie Agamemnona nad Troją, określając ten czyn narzuceniem sieci. W kontekście sceny finałowej narzucenie sieci na kroczący korowód staje się metaforą wszechogarniających i niezmiennie dokonujących się wyroków "odgórnej sprawiedliwości".

I byłoby to zapewne przedstawienie ze wszech miar interesujące, gdyby nie zawiódł reżysera, a i widzów, dobry przecież zazwyczaj zespół teatru krakowskiego. W "Orestei" jednak nie stworzyli aktorzy (z wyjątkami) ról na miarę samego dramatu, jak i tak renomowanego teatru.

Jedyną autentyczną heroiną w tym spektaklu jest Teresa Budzisz-Krzyżanowska, która interpretuje Klitajmestrę tak jak wymaga tego dramat, a co za tym idzie koncepcja Hübnera. Początkowo opanowana, później wybuchowa, zapamiętała w swym gniewie, grająca z pasją, świetnie operująca głosem, jakby to kiedyś powiedziano gra "całą sobą". W momencie kiedy, pojawia się w otwartych drzwiach, stojąc nad trupami Agamemnona i Kasandry i zaczyna składać dokładną relację ze swego czynu, ukazuje cały swój wielki kunszt aktorski. Klitajmestra Budzisz-Krzyżanowskiej to właśnie ta kobieta o męskiej woli, jaką stworzył Ajschylos.

Rozczarowuje natomiast Urszula Kiebzak-Dębogórska jako Kasandra. Ta branka trojańska ma swoją jedną wielką scenę w dramacie Ajschylosa. Gdy stojąc na rydwanie Agamemnona przez długi czas milczy, a następnie niemalże na krzyku rozpoczyna swą kwestię. Cała jej rola jest ciągłym falowaniem uczuć raz wypowiada swe kwestie popadając niemalże w ekstazę, by za chwilę mówić spokojnie i z pełnym opanowaniem. Niestety nie widać tego w grze aktorki Starego Teatru.

Dziwi również Orestes Jerzego Radziwiłowicza. W jego interpretacji to nie ów, którego tragedia leży w ciągłych wyborach między koniecznością a wolną wolą, ale chorobliwy neurotyk czy wręcz histeryk.

Tak więc mimo jasnej koncepcji reżyserskiej Zygmunta Hübnera, spektakl traci zbyt wiele przez złe aktorstwo. Nasi aktorzy jakby odwykli od wielkich tragedii.

Kończąc jeszcze jedna uwaga. Autorka programu teatralnego (Anna Stafiej) stwierdza, iż wystawiając któryś z dramatów antycznych spłaca się dług naszej tradycji artystycznej. Czy tylko wyłącznie dlatego warto wystawiać Ajschylosa...?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji