Artykuły

Miłość jest siłą

- Ten utwór pozwala wprawdzie inscenizatorom na dużą inwencję, ale nie można go pozbawiać baśniowości i tajemnicy, specyficznej mozaikowej struktury, nie można eliminować dowcipu i zabawy, które działają jak balsam - o realizacji "Czarodziejskiego fletu" w łódzkim Teatrze Wielkim mówi reżyser WALDEMAR ZAWODZIŃSKI.

Monika Wasilewska: Co współczesny widz może zobaczyć w operze z XVIII wieku?

Waldemar Zawodziński: - W genialnej śpiewogrze Mozarta kilka różnych opowieści splata się w spójną przypowieść. To historia drogi, na której człowiek pokonuje nie tylko przeszkody zewnętrzne - tych nam życie nie oszczędza - ale też ukryty w sobie lęk. Lęk przed sięganiem wyżej, przed pokonaniem zła, przed walką o wartości dla nas najważniejsze. W tej

niezwykłej, fantasmagorycznej baśni istnieje bardzo piękna i prosta myśl - miłość jest siłą, dla której człowiek jest w stanie przekroczyć samego siebie i zawalczyć z całym światem o swoje ideały.

Po co dorosłym widzom baśń?

- Bo ta baśń jest filozoficzną przypowieścią. W każdej scenie znajdziemy głęboki sens. Nawet to, co pozornie wydaje się jedynie kapryśnym, poetyckim gestem twórcy, zawiera wiele mądrych refleksji. Wierzę, że widzowie poza fantastyczną, oniryczną historią znajdą tu analogie z własnym życiem. Każdy z nas ma przecież momenty, w których musi zmierzyć się z własnymi demonami i poddać się próbom.

Możemy się spodziewać radykalnie uwspółcześnionej interpretacji?

- Ten utwór pozwala wprawdzie inscenizatorom na dużą inwencję, ale nie można go pozbawiać baśniowości i tajemnicy, specyficznej mozaikowej struktury, nie można eliminować dowcipu i zabawy, które działają jak balsam. Tu są głębokie znaczenia okraszone żartem, ironią. Dlatego realizacja tego spektaklu to sama przyjemność. Zresztą jako scenograf już dwukrotnie zetknąłem się z "Czarodziejskim fletem"...

Tym razem reżyseria i scenografia są pańskim dziełem .

- "Czarodziejski flet" to kopalnia scenicznych możliwości. Jednak zawsze na początku trzeba sobie postawić pytanie: gdzie się baśń rozgrywa. A czy może być lepsze dla baśni

miejsce od teatru? Nie zamierzam ukrywać, że śnimy ten baśniowy sen właśnie w teatrze.

Inscenizuje pan zarówno opery, jak i spektakle dramatyczne. Czym się one różnią dla reżysera?

- Jestem pazerny na różne formy teatru. Zajmuje mnie teatr dramatyczny, opera, teatr lalek. W operze fascynuje mnie synteza sztuk. Przy oczywistych różnicach między przedstawieniem dramatycznym a operowym, najważniejszą jest to, od czego się zaczyna. W pierwszym

przypadku punktem wyjścia jest analiza literatury, w drugim - zasłuchanie muzyczne, wrażliwość na dramat rozpisany w partyturze. W muzyce jest zaklęta cała opowieść. Uczyłem się pływać w głębokiej wodzie - mój debiut reżyserski to "Śmierć Don Juana" Romana Palestry, współczesna opera, bardzo trudna, ze śpiewakami, chórem, baletem, aktorami, statystami. Jest coś fascynującego w "technologii pracy" nad przedstawieniem operowym.

Powrót na scenę dramatyczną to wtedy zupełnie inne doznanie. Nawet duża produkcja w teatrze dramatycznym jest kameralna. Wyjście z niewielkiej "przestrzeni" dramatu w monumentalną "przestrzeń" opery, wymaga artystycznego rozmachu, dużego gestu inscenizacyjnego. Jedno pracuje na drugie. Po "Czarodziejskim flecie" zrealizuję jeszcze jedną operę - "Wolnego strzelca" Carla Marii von Webera, także w Teatrze Wielkim. Potem wracam na scenę Jaracza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji