Jazz, laser i szkło
ILEKROĆ słyszę, te w Polsce nie ma warunków dla powstania i rozwoju teatru muzycznego typu rozrywkowego, tyle razy przypominają mi się spektakle muzyczne zrealizowane w teatrach dramatycznych. Rezultaty takich przedsięwziąć na ogół są pomyślne. Kolejny dowód na to, że teatr muzyczny mimo wszystko istnieje, przynosi ostatnia premiera warszawskiego Teatru Powszechnego: "Muzyka - Radwan".
Widowisko, będące składanką skomponowaną z wybranych ilustracji muzycznych Stanisława Radwana do różnych spektakli, zbudowane zostało przejrzyście. Część pierwsza gromadzi utwory serio, zachęcające do namysłu, utrzymane w nastroju powagi, a nawet misteryjnej solenności. Ten nastrój podkreśla czerń kostiumów i zimne światło. Część druga od nastroju powagi prowadzi do zabawy, zamaszystej satyry, nawet groteski. Dominują w niej utwory zaczerpnięte z "Panny Tutli-Putli", brawurowo podawane przez zespół na czele z Krzysztofem Majchrzakiem w popisowej aranżacji piosenki "Jestem z kraju Tua-Tua". Urodą tej części przedstawienia jest wspólna zabawa aktorów i publiczności.
Bezbłędnemu i zdyscyplinowanemu wykonawstwu całego zespołu (by wymienić tylko solowe partie Gustawa Lutkiewicza, Barbary Dziekan, Anny Mozolanki) towarzyszą wariacje na tematy muzyki Stanisława Radwana autorstwa Wojciecha Karolaka w wykonaniu jego Formacji Jazzowej. Atrakcja nie tylko dla miłośników jazzu.
Zygmunt Hübner, który inscenizację przygotował, zadbał również o nie spotykane w naszym teatrze walory wizualne. Scenografię tworzą specjalnie przygotowane kompozycje szkła artystycznego Lucyny Pijaczewskiej, żyjące na scenie dzięki precyzyjnej grze świateł. Po raz pierwszy bodaj w polskim teatrze wykorzystano efekty laserowe (dzięki pomocy Wojskowej Akademii Technicznej). Warto więc wybrać się do Powszechnego na spotkanie z muzyką Radwana, podaną w tak efektownym opakowaniu.