Matka czasem śpiewa z córką
"Wesele Figara" w reż. Marka Weissa w Operze Wrocławskiej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Urodę głosu Aleksandry Kurzak odkryto dziesięć lat temu, kiedy jako młodziutka studentka wygrała Międzynarodowy Konkurs im. Moniuszki. Ale ona ma drugi talent - aktorski - oraz wyczucie, jak zachować się na scenie. Bez tego trudno zwrócić na siebie uwagę we współczesnym teatrze operowym.
Nic dziwnego, że otrzymuje coraz więcej propozycji w świecie. Z okazji świąt przyjechała do rodzinnego Wrocławia. Mogła więc wystąpić w tamtejszej operze w roli odpowiedniej na tym etapie kariery, choć Zuzanna nie jest łatwą postacią. Kręci się ciągle po scenie, a z popisową arią - jedną z najpiękniejszych, jakie w ogóle napisał Mozart - musi czekać do IV aktu.
Kurzak to nie przeszkadza. W scenach ansamblowych śpiewa tak, by, nie zagłuszając partnerów, zwrócić na siebie uwagę. I jako Zuzanna kieruje całą komediową intrygą. Sprytna i pełna temperamentu służąca wodzi za nos Hrabiego, który ma ochotę zaciągnąć ją do łóżka. Steruje Hrabiną pragnącą się zemścić na małżonku. I choć to Zuzanna będzie przewodzić w małżeństwie z Figarem, przy nim bywa krucha i bezbronna, bo jest w nim zakochana.
Aleksandra Kurzak potrafi dostrzec w swej bohaterce wiele cech. Gdy trafi na dyrygenta, który chce cyzelować muzyczne niuanse Mozarta, może stworzyć wspaniałą kreację. We Wrocławiu Francesco Bottigliero poprowadził spektakl w żywiołowym tempie, nie troszcząc się nadmiernie o precyzję wokalnych tercetów czy kwartetów, więc jej talent nie został w pełni wykorzystany. Na szczęście miała świetnego partnera. Włoch Marco Vinco, obdarzony ładnym, ciemnym barytonem, jako Figaro wokalnie nie ustępował Zuzannie, a oboje świetnie rozumieli się na scenie.
Co zostanie, gdy pojadą w świat? Sprawnie zrobiony przez Marka Weissa spektakl, jedna z pierwszych koprodukcji operowych w Polsce, będzie na przemian pokazywany we Wrocławiu i Gdańsku. Reżyser nie zdecydował się na eksperymenty. Uszanował tradycję, ale nie był wobec niej przesadnie uległy. Ze scenografką Małgorzatą Słoniowską pobawił się stylizacją XVIII-wiecznego kostiumu. Dodał też tej komedii współczesnego erotyzmu.
W takim przedstawieniu wiele zależy od wykonawców. Czy chcąc rozbawić widzów, zachowają wyczucie? A może zaczną szarżować i się zgrywać? Tę skłonność już widać na drugim planie, oby wszyscy poszli śladem Jacka Jaskuły (supermęski, ale i elegancki Hrabia).
Na sobotniej premierze "Wesela Figara" wystąpiła też Jolanta Żmurko. Artystki w jej wieku rzadko decydują się na rolę Hrabiny. Gdy głos staje się ciemniejszy i bardziej dramatyczny, w Mozartowskiej frazie trudno utrzymać lekkość, i to momentami było słychać. Ale jednocześnie Jolanta Żmurko dala pokaz ogromnej muzykalności, kultury wokalnej i perfekcyjnego warsztatu. Gdyby w młodości zdecydowała się wyruszyć z Polski, tak jak ćwierć wieku później uczyniła to jej córka Ola Kurzak, zapewne mielibyśmy jeszcze jedną gwiazdę światowego formatu.