Artykuły

Uciec jak najdalej od dosłowności

- Zawsze staram się uświadomić moim uczniom, że gdy wchodzi się na scenę, to bez względu na wiek i doświadczenie ma się poczucie wstępowania na podobną do Ziemi, ale jednak obcą planetę. Trzeba ją od początku zagospodarować, czasem stworzyć na nowo - mówi JANUSZ GAJOS, aktor Teatru Narodowego w Warszawie.

Odtwórca tytułowej roli w "Romulusie Wielkim" mówi o pracy z Krzysztofem Zanussim podczas przygotowań do piątkowej premiery w Polonii i współczesnym spojrzeniu na sztukę Friedricha Dürrenmatta. Zastanawia się także, w jakim kierunku pójdzie teatr, wokół którego są takie zawirowania.

Krzysztof Zanussi, reżyserując przed laty "Lot nad kukułczym gniazdem" w Starym Teatrze, starał się do tego stopnia nie ingerować w grę aktorów, że czuli się zdani na siebie. Czy teraz w Polonii, przygotowując się do roli Romulusa Wielkiego, czuł pan rękę reżysera?

Janusz Gajos: Wszelka delikatność w obcowaniu z aktorami jest mile widziana, bo kulturalne porozumiewanie się z ludźmi ułatwia życie. Choć bywają chwile, że przydałoby się trochę reżyserskiego "bata". Pan Krzysztof Zanussi jest szalenie szlachetny i kulturalny w naszej współpracy. Aktorów obdarza dużym zaufaniem, co traktujemy jako szczególne zobowiązanie.

Jako aktor respektujący wolę reżysera pracę z nim traktuje pan jednak jako rodzaj współpartnerstwa...

- Zawsze staram się uświadomić moim uczniom, że gdy wchodzi się na scenę, to bez względu na wiek i doświadczenie ma się poczucie wstępowania na podobną do Ziemi, ale jednak obcą planetę. Trzeba ją od początku zagospodarować, czasem stworzyć na nowo. To współpartnerstwo, o którym pan wspomniał, było jedną z zasad mojego wieloletniego dyrektora Zygmunta Hübnera. Z ogromnym podziwem patrzyłem, jak w najdrobniejszym szczególe tworzył on swój Teatr Powszechny. U niego wszystko działało zgodnie z logiką i z pewnością nie było dziełem przypadku. Kiedy ma się odpowiednich wykonawców, wtedy można brać się do tworzenia dzieł sztuki.

Czym przekonał pana Krzysztof Zanussi, że warto dziś wystawić "Romulusa Wielkiego"?

- Nie ukrywam, że zainteresował mnie sam tekst, który obrósł legendą, dzięki pamiętnej kreacji Jana Świderskiego dokładnie sprzed pół wieku. "Romulus Wielki" napisany przez Dürrenmatta w 1950 roku, korespondował wprost z zupełnie innymi wydarzeniami, choćby z upadkiem III Rzeszy. W tej chwili pewne elementy straciły swe odniesienia, zwłaszcza dla młodych, ale jest co najmniej kilka rzeczy, które powinny zabrzmieć na tyle aktualnie, by udało się nawiązać dialog z widownią.

Co ma pan na myśli?

- Choćby takie pojęcia jak "ojczyzna", "patriotyzm", "bohaterstwo". W swym utworze Dürrenmatt nakreśla je obrazoburczo, warto zastanowić się jednak, co dziś one znaczą dla nas, jak je postrzegamy.

Pana bohater świadomie doprowadza do upadku własnego mocarstwa, bo nie widzi dla niego szans ratunku. Podobny proces obserwowaliśmy w Związku Radzieckim kierowanym przez Gorbaczowa. Tyle że tamten przywódca nie okazał się na tyle konsekwentny co Romulus, bo próbował wprowadzić pieriestrojkę.

- Myślę, że polityka Gorbaczowa była świadomą próbą częściowego ratowania mocarstwa od fałszu. Wiedział, że właśnie fałsz był jedną z przyczyn jego upadku. Romulus jest bardziej radykalny, więc bardziej utopijny.

Czy nie ma pan wrażenia, że w teatrze właśnie kończy się pewna epoka? Obserwujemy czas przewartościowań. Metafora, iluzja, które zawsze były jego domeną, odrzucane są zwłaszcza przez młodych reżyserów. Równowaga między sacrum a profanum zostaje zachwiana na rzecz tego drugiego.

- Jeśli wierzyć w cykliczność tego, co się z nami dzieje, to zawsze początek i koniec wieku obfitowały w wielkie zawirowania. To nieuniknione. Teatr też stanął na krawędzi, chwieje się, poszukuje czegoś nowego. To charakterystyczne dla okresów przełomowych. Mam nadzieję, że wykluje się z tego coś ciekawego. Nerwowe zachowanie, jakie obserwujemy od pewnego czasu, musi doprowadzić do wyciszenia, uspokojenia. Wierzę jednak, że znajdziemy się na nowym etapie, który nie odrzuci całkowicie wszystkiego, cośmy do tej pory osiągnęli. Jeśli idzie się ze sztandarem rewolucji w nicość, to przecież ta rewolucja nie ma sensu.

Co odpowiada pan młodym ludziom, kiedy pytają, w jaką stronę zmierza teatr?

- W naszym zawodzie nastąpiło wiele przemian. Teraz mamy dalszy ciąg reform i poszukiwań. Obserwując to, co dzieje się dookoła, nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że świat nas poprawia. Koryguje nasze spojrzenie na sztukę przez to, co się z nim dzieje. Ten proces przebiega niezależnie od naszych gorączkowych poczynań. Teatr powinien być w dalszym ciągu miejscem szczerej, inteligentnej, niepozbawionej emocji rozmowy, w której możemy uczestniczyć, niczego przed sobą nie udając. Teatr słusznie ucieka od dosłowności. Kostium czy scenografia mają jedynie zasygnalizować sferę działań. Reszta to klarowna forma, aktorzy, pomysł i atmosfera. Myślę, że scena w dalszym ciągu będzie miejscem, gdzie się przychodzi nie po to, aby sobie nawzajem imponować, ale po to, by zwierzać się i rozmawiać.

"ROMULUS WIELKI"

"Nęciło mnie, aby raz pozwolić, by nie ginął bohater za sprawą epoki, lecz epoka za sprawą bohatera" - pisał Friedrich Dürrenmatt o "Romulusie Wielkim" jednej z najsłynniejszych sztuk z nurtu swoistych "autorskich" interpretacji historii.

Cesarz rzymski - tytułowy bohater tej groteski historycznej - nie ma najmniejszej ochoty ratować imperium, które ginie pod germańskimi mieczami. Zaszył się w willi w Kampanii i hoduje kury. Pozornie postępuje jak zdrajca, ale w swoim sumieniu prowadzi grę uczciwą, wierzy, że nadchodzący Germanie stworzą porządek przychylniejszy człowiekowi.

Polska premiera spektaklu w 1959 roku przeszła do historii teatru. Rolę tytułową Jana Świderskiego okrzyknięto kreacją. W Romulusa wcielali się także m.in. Henryk Bista, Gustaw Holoubek, Stanisław Igar, Witold Pyrkosz, Wiesław Drzewicz, Jerzy Stuhr. Reżyserowali m.in. Jerzy Krasowski, Krystyna Meissner, Jerzy Jarocki, Kazimierz Dejmek.

Najnowszą inscenizację przygotowuje Krzysztof Zanussi. W roli tytułowej wystąpi Janusz Gajos, któremu towarzyszą m.in. Ewa Wiśniewska, Rafał Maćkowiak i inni. Premiera 16 stycznia w teatrze Polonia. Kolejne spektakle codziennie od 17 do 23 stycznia.

Na zdjęciu: scena z próby "Romulusa Wielkiego" w Teatrze Polonia w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji