Artykuły

Triumf Adama Mickiewicza

Opolanie nie mieli w tym roku głowy do festiwalu scenicznej klasyki polskiej. Podczas gdy na scenie Teatru im. Jana Kochanowskiego dyrektor Adam Sroka gościł sześć startujących w konkursie przedstawień z całego kraju i pokazywał własną wersję Mickiewiczowskich "Dziadów", mieszkańcy miasta pochłonięci byli protestami przeciwko pozbawianiu Opola praw stolicy województwa. Plakaty i afisze festiwalowe ginęły w powodzi żółto-niebieskich flag miasta, transparentów i haseł.

Hasło umieszczone w witrynie księgarni nad książkami Jana Edmunda Osmańczyka i innych opolskich autorów, głosi: "My też piórem silni". Okazuje się, że nie tylko piórem. Werdykt jury 23. Opolskich Konfrontacji Teatralnych Klasyka Polska '98 jest wielkim triumfem Adama Mickiewicza i Opola, które może poszczycić się najbardziej obsypanym nagrodami spektaklem. Przedstawienie "Dziady albo młodzi czarodzieje" otrzymało Grand Prix dla adaptacji, inscenizacji i reżyserii Adama Sroki, ważne nagrody regulaminowe: dla aktorów, za scenografię - dla Izy Toroniewicz, muzykę - dla Krzysztofa Szwajgiera oraz pozaregulaminową nagrodę dziennikarzy akredytowanych przy 23. OKT.

200. rocznica urodzin Adama Mickiewicza spowodowała, że w konkursie wystartowały aż trzy przedstawienia (na siedem ogółem) wg utworów wieszcza. Dwie wersje "Dziadów", bo obok opolskiej, także teatru w Zielonej Górze w reżyserii Adama Orzechowskiego (nagroda za muzykę dla Andrzeja Głowińskiego) oraz "Ballady i romanse" w reżyserii Piotra Szczerskiego z Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. To kolejny Mickiewiczowski triumf-nagroda dla reżysera, i dwie nagrody aktorskie (na czworo występujących): dla Violi Arlak i Krzysztofa Wieczorka.

Klucz do wyobraźni

Powodu, dla którego inscenizacje utworów Mickiewicza przeżywają renesans, nie upatrywałbym wyłącznie w rocznicowej okazji. Reżyserom udało się znaleźć klucz do wyobraźni współczesnego odbiorcy. Adam Sroka przedstawił wędrówkę Gustawa-Konrada przez kolejne kręgi wtajemniczeń. Grany przez Sławomira Federowicza romantyczny bohater słowami utworu wieszcza wyraża myśli młodego pokolenia wstępującego w twarde dorosłe życie, buntowniczo zrywającego z gnuśną przeszłością. Reżyser wyeksponował najbardziej uniwersalne i ponadczasowe wątki utworu, eliminując, na ile to możliwe, całą sferę znanej ze szkoły martyrologii i mesjanizmu polskiego narodu.

Konrad-Federowicz chodzi w dżinsach i ma nóż sprężynowy w kieszeni. Na pewno nie jest uosobieniem losu narodu. Jest z krwi i kości. Jest człowiekiem - żywym, autentycznym, współczesnym - choć nie każdemu miłośnikowi twórczości Mickiewicza musi taki Konrad od razu przypaść do gustu.

Inne festiwalowe "Dziady", w reżyserii Adama Orzechowskiego z Zielonej Góry, zrealizowane bardziej tradycyjnie, nie miały w sobie ani tej desperacji, ani dynamiki, ani siły, by konkurować z mocno określoną, sugestywną wersją Adama Sroki. Nie sposób "Dziadom" Adama Orzechowskiego odmówić jednego - wspanialej sceny egzorcyzmów. Konrad (Artur Beling), szarżujący na stole unoszonym przez chór miotających się wściekle złych Duchów, recytujących wraz z nim bluźnierstwa, trafia na nieruchomo stojącego Księdza Piotra (Andrzej Nowak), uzbrojonego jedynie w słowo Boże i krzyżyk. To wielka scena, o niezwykłej sugestywności i sile wyrazu.

Adam Mickiewicz w kieleckiej inscenizacji "Ballad i romansów" Piotra Szczerskiego zdaje się być zupełnie innym autorem niż jego posągowe wizerunki utrwalone szkolnymi lekturami - jasnym, promiennym, pełnym radości życia. Przedstawienie przenika dyskretny humor, który ociepla i oswaja mroki romantycznych uniesień, a grana "na żywo" łagodnie jazzująca, pastiszowa muzyka Konstantego Wileńskiego, naddaje strofom Mickiewicza nieoczekiwanie nowych znaczeń. Takie czułe i wyrozumiałe - lecz bynajmniej nie protekcjonalne spojrzenie na ekspresję romantycznej epoki, wydaje się dziś, w czasach trzeźwej racjonalności, jedynie możliwe do akceptacji. Rok temu opolanie mieli okazję obejrzeć katowickie wystawienie "Ballad i romansów" w konwencji serio i przyjęli je z daleko idącą powściągliwością.

Nie byłoby udanych kieleckich "Ballad i romansów" bez świetnie władających wierszem aktorów. Viola Arlak, Krzysztof Wieczorek, Edward Janaszek i Robert Ostolski dokonywali cudów transformacji, odgrywając "z marszu" krocie rozmaitych postaci. Miłą niespodzianką spektaklu okazała się Viola Arlak, ujawniająca przy okazji swych Mickiewiczowskich ról niezwykły talent komiczny, zdolności piosenkarskie i parodystyczne.

Kraków na tarczy

Reżyserii Szczerskiego nie sposób odmówić inteligencji. Przydałoby się jej nieco więcej przy realizacji komedii Aleksandra Fredry "Pan Jowialski" w reżyserii Krzysztofa Orzechowskiego z Teatru Ludowego w Krakowie. Inscenizacja ta przyjęła sobie za jedyny cel zabawę. Bawiła wprost, ponad i obok tekstu Fredry, wszystkimi dostępnymi środkami. Na szczęście nagrody aktorskie jurorzy przyznali Marianowi Cebulskiemu i Sławomirowi Sośnierzowi, którzy w swych rolach nie szarżowali.

O ileż ciekawiej, z prawdziwym talentem i szlachetną powściągliwością bawili nas studenci Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej z Warszawy w dyplomowym przedstawieniu "W małym dworku" Stanisława Ignacego Witkiewicza. Jurorzy nawarzyli im za to wazę piwa.

Na ile gorzkiego - pokaże czas. Gorzkie chwile, jak myślę, przeżywali twórcy i artyści Starego Teatru z Krakowa. "Klątwa" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy wyszła z konkurencji konkursowej bez żadnej nagrody. Stary Teatr po raz kolejny na tarczy.

Nie dostrzeżona została też debiutancka praca Iwony Kempy "Karykatury" Jana Augusta Kisielewskiego z Teatru im. Horzycy w Toruniu.

Patronat prasowy nad festiwalem sprawowała "Rzeczpospolita".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji