Artykuły

Po pierwsze, reformator

- Największym niebezpieczeństwem dla dziedzictwa Grotowskiego jest próba zawłaszczania go i udostępniania tylko wybranym. W kontekście pierwotnych deklaracji Grotowskiego i Flaszena, dotyczących uprawiania teatru dla wszystkich, jest to absurdem. Groźni są ci, którzy "wiedzą". Grotowski nieustannie podejmował wysiłek poznania - pisze Krzysztof Mieszkowski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

Pamiętam "Apocalypsis cum figuris", ostatnią pracę Jerzego Grotowskiego w Teatrze Laboratorium, nie tyle dokładnie kolejne sceny, ale mocny ślad, który to przedstawienie zostawiło.

Jedna scena zapisała się wyraźnie w mojej pamięci: kiedy Jan (Stanisław Ścierski) gwałcił bochenek chleba, okrągły jak hostia. Trudno wyobrazić sobie większą profanację w przestrzeni sztuki w katolickim kraju. Powtarzam: w przestrzeni sztuki, która jest strefą wolności artysty. Wolności od uprzedzeń, nawyków, kolein myślowych, uniwersyteckich przyzwyczajeń, lenistwa artystycznego i intelektualnego.

Teatr powinien też być wolnością ekspresji, przekroczenia, podważenia nawyków myślowych, tworzenia sztuki wysokiego ryzyka artystycznego, nawet za cenę bólu i okrucieństwa, jak chciał Antoine Artaud. Grotowski taką sztukę uprawiał i dlatego tak źle był odbierany na początku swej działalności w Polsce.

Pokazy swoich przedstawień często musiał odwoływać, bo nie było publiczności lub grał dosłownie dla kilku osób. Dopiero uznanie międzynarodowe poprawiło sytuację jego teatru. Swoją działalnością dobrze wpisał się w cały ruch kontrkultury i kultury alternatywnej lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Za jego sprawą Wrocław stał się mekką dla "wyznawców" teatru z całego świata i tak jest do dzisiaj.

Aby się przekonać, jak wielkie oburzenie wśród literaturoznawców i krytyków wywoływały jego przedstawienia, wystarczy sięgnąć po książkę najważniejszego współpracownika Grotowskiego - dziś powiedzielibyśmy dramaturga - Ludwika Flaszena "Teatr skazany na magię". To nie tylko zbiór tekstów programowych, ale i polemik ze zirytowanymi krytykami, którzy nie mogli się pogodzić z tym, że Kordian Słowackiego dział się w szpitalu psychiatrycznym, Akropolis Wyspiańskiego - w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, postaci z arcydzieła Mickiewicza ubrane były w kołdrę zamiast sutanny (Ksiądz Piotr), tandetny kilim (Gustaw), a kobiety miały firanki na ramionach.

Radykalny stosunek do literatury nie wynikał z potrzeby epatowania publiczności, ale z konieczności nawiązania z nią rzeczywistego dialogu i z przekonania o autonomiczności sztuki teatru. Obaj, Grotowski i Flaszen, konsekwentnie autonomii teatru bronili. Młodzi artyści teatru w Polsce, w tym również we Wrocławiu, kontynuują ich myśl.

Mam wrażenie, że największym niebezpieczeństwem dla dziedzictwa Grotowskiego jest próba zawłaszczania go i udostępniania tylko wybranym. W kontekście pierwotnych deklaracji Grotowskiego i Flaszena, dotyczących uprawiania teatru dla wszystkich, jest to absurdem. Groźni są ci, którzy "wiedzą". Grotowski nieustannie podejmował wysiłek poznania.

Jeszcze groźniejsze jest zatrzaśnięcie dokonań Grotowskiego w trumnie. Pięknie ozdobionej naukowymi dysertacjami i wydawanymi książkami, ale traktowanej jako zjawisko zamknięte w czasie i skończone. Ze zdumieniem czytam publikowane właśnie artykuły "miłośników" Grotowskiego, prześcigających się w pochwałach na temat rezultatów jego poszukiwań teatralnych, którzy jednocześnie nie potrafią ich przyłożyć do współczesnego życia teatralnego. Atakują młodych reżyserów za niewierność literaturze, reinterpretacje tekstów klasycznych, a przecież Grotowski i Flaszen jako jedni z pierwszych dekonstruowali teksty. Targowisko hipokryzji.

W wykładzie wygłoszonym w Auli Leopoldinie naszego uniwersytetu z okazji przyznania artyście w roku 1991 tytułu doktora honoris causa, Grotowski namawiał do ochrony młodych mistrzów, aby nie zatracić sztuki teatru, dać im poczucie wolności, by nie myśleli kategoriami rynku, a mogli być nonkonformistami i skupili się na procesie twórczym. To niezwykle ważne przesłanie dzisiaj, gdy teatr repertuarowy w Polsce i w Europie jest twórczą, otwartą i gotową do przekroczeń formą sztuki.

Na zakończenie akcent osobisty. Gdy w roku 1991 ukazał się pierwszy numer kwartalnika "Notatnik Teatralny", Grotowski po jego lekturze zachęcał profesora Zbigniewa Osińskiego, założyciela i ówczesnego dyrektora Ośrodka Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego, by zaprosił pismo i stał się jego wydawcą. Jak mi się wydaje, docenił zainteresowanie redakcji praktyką teatralną. I tak do roku 2005 Ośrodek wydawał "Notatnik", w którym krystalizowało się spojrzenie redakcji na teatr jako na autonomiczną dziedzinę sztuki, wywiedzione bezpośrednio z twórczości Grotowskiego.

Od trzech lat Miejska Biblioteka Publiczna we Wrocławiu wydaje z sukcesem najstarsze pismo teatralne w Polsce założone po roku 1989. Drogę i program wypracowane w "Notatniku" kontynuuję w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Staram się w tej pracy nie zapominać o najważniejszym wskazaniu etycznym Grotowskiego: jedyną lojalnością artysty jest lojalność wobec sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji