Artykuły

Wujaszek vacat

Wakującą funkcją w tym spektaklu jest funkcja reżysera. Nie chcę sprawiać przykrości Tomaszowi Koninie, młodemu i ambitnemu krytykowi próbującemu przedzierzgnąć się w praktyka; czyż jednak delikwent sam nie powinien się domyślić, że i debiutowanie reżyserią Czechowa graniczy w gruncie rzeczy z samobójstwem? Ten ultratrudny autor bezlitośnie obnaża brak doświadczenia i warsztatu: nieumiejętność różnicowania napięć, utrzymania podskórnego rytmu zdarzeń, nieumiejętność skupienia uwagi widza na skrywanych, powściąganych i nieoczekiwanie wybuchających namiętnościach. W "Wujaszku Wani" na scenie warszawskiego Ateneum uczucia wykładane są kawa na ławę, jak w telenowelach. Zakochany wzdycha, przewraca oczami i ma minę zbitego psa, mężczyźni odtrąceni przez nieczułą kobietę z rozmachem padają sobie w ramiona (co przy różnicy postur owocuje niezamierzonym komizmem). Żal Artura Barcisia, dla którego Wania był szansą ucieczki od komikowania i szarży, żal Piotra Fronczewskiego, po miesiącach upajania się polisami w reklamach wracającego do teatru rolą Astrowa, którą w lepszej inscenizacji mógłby błysnąć. Żal Małgorzaty Pieńkowskiej zmieniającej Helenę w mało ciekawy sopel lodu i żal Sylwii Zmitrowicz, choć naiwna prostoduszność jej Soni przynajmniej nie razi. Żal właściwie wszystkich aktorów tłoczących się na ciaśniutkiej Scenie 61 w dekoracjach sprawiających wrażenie objazdowej prowizorki. Konia z rzędem temu, kto po okolicznościowym "Garderobianym", piankowym "Weselu Figara", poronionym "Opętanym" wg Leśmiana i po tym dziwnym "Wujaszku" potrafiłby określić wyznaczniki linii artystycznej teatru Gustawa Holoubka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji