Artykuły

Cudzoziemcy, willkommen! Zabawimy się!

Nieprawdopodobne powodzenie filmu "Kabaret" skłoniło i teatry do gromadnego powrotu do tego tematu. Wszak scenariusz był gotowy, ba musical, oparty na powieści Christophera Isherwooda, powstał wcześniej od filmu. "Kabaret" filmowy szalenie pomaga "Kabaretowi" teatralnemu w reklamie i w jednakowym stopniu... szkodzi. Mimo woli przecież nasuwają się porównania z Lizą Minnelli i Joelem Greyem. Poza tym teatr ani marzyć nie może o ta kich środkach finansowych, jakimi przy realizacji filmu dysponował Bob Fosse.

Ale "bidy" w chorzowskim spektaklu prawie nie widać. Ma on rozmach kolorystyczny i przestrzenny, w czym pomaga architektura sali. Jest tu przecież obrotówka, jest balkon zewnętrzny nad sceną, która także łatwo daje się poszerzyć o wybieg. Reżyser Marcel Kochańczyk te walory architektoniczne doskonale wykorzystał, rozplanowując przedstawienie na wszystkich poziomach. Jest ono dlatego w permanentnym ruchu, nie nudzi przerwami, potrzebnymi do przestawienia dekoracji.

Dla dramatu, rozgrywanego w konwencji kameralnej, zarezerwował reżyser zaplecze sceny. Obskurny pensjonacik Fraulein Schneider, po wyczerpaniu akcji, zasłania czerwona kurtynka, która w tym samym momencie staje się tłem dla beztroskiej zabawy w kabarecie. Przedstawienie ma wspaniałe tempo, jest malownicze dzięki kostiumom i nośne muzycznie. Muzyka jest najważniejszym je go walorem.

W swoim żywiole jest Jacenty Jędrusik, którego widziałam już w wielu rolach wodzirejów. Tu ma okazję grać i zgrywać się bez końca, w różnych sympatycznych przeobrażeniach. Chorzowska Minnelli jest roztańczona Maria Meyer. Ogromnie lubiana Elżbieta Okupska, wcielając się w role właścicielki lichego pensjonatu, promieniuje jak zawsze humorem. Wraz z rozśpiewanym Stanisławem Ptakiem tworzą w miarę sentymentalną, w miarę karykaturalną parę spóźnionych żonkosiów. Pełna temperamentu jest Lidia Majerczak, trochę nikły natomiast Cezary Jakubicki jako Amerykanin w Berlinie.

Pochodzenie sztuki jest angielskie, realia niemieckie, a przed stawienie ma charakter polski. Dekadencję lat trzydziestych Niemcy opisaliby brutalniej, lubią przecież nie tylko dosadność ale i wulgarność. No i byłoby piwo, które tu zastąpił jabłeczny sok. Marcel Kochańczyk dostosował rzecz do polskiego odbioru, o wiec ja złagodził. Słusznie, Ale złagodzenie obrazu brunatnego, rosnącego w siłę żywiołu, było już- chyba niepotrzebne. Hitleryzm jest tu jakby z drugiego zasłyszenia pokazany. rodzajowy, ale zupełnie niegroźny. Przecież to z jego powodu dwie pary musza się rozejść, a stary Żyd będzie się odtąd ukrywał. Robi się zimno, kiedy Jacenty Jędrusik śpiewa nagle: - Cudzoziemcy, willkommen! Zabawimy się! W zestawieniu z ostatnimi doniesieniami prasowymi o rozbojach w Niemczech, słowa te przestają być tylko beztroska przyśpiewką, nabierają nieoczekiwanej aktualności. Zabrakło właśnie w tyra przedstawieniu sprzężenia wesołości z grozą. Zabrakło dramatu, ukrywającego się pod pozorami wesołości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji