Artykuły

Duże pole dla wyobraźni

- Nawet po Noblu w 2005 r. nie widać eksplozji zainteresowania twórczością Harolda Pintera. A wydawałoby się, że powinien cieszyć się estymą głównie u młodych reżyserów, choćby za jego przewrotność i tajemnice, które chowa w zanadrzu - mówi reżyserka BARBARA SASS przed premierą "Urodzin Stanleya" w Teatrze Miejskim w Gdyni.

Rozmowa z Barbarą Sass [na zdjęciu]*

Katarzyna Fryc: Skąd pomysł inscenizacji "Urodzin Stanleya"?

Barbara Sass: Już drugi raz realizuję tekst Harolda Pintera. Rok temu w teatrze Ateneum wystawiłam jego "Powrót do domu" i na nowo zainteresowałam się twórczością Pintera. Znałam inne jego sztuki, ale przeczytałam trzy tomy jego jednoaktówek, większych sztuk i poczułam, że muszę jeszcze coś Pintera wystawić. Do pracy w Gdyni zaprosił mnie dyrektor Ingmar Villqist, z którym znam się od dawna. Robiłam inscenizację jego "Nocy Helvera" w Teatrze Telewizji i zaprzyjaźniliśmy się. Poprosił, bym zaproponowała tytuł, który będzie się mieścił w kanonie wielkiej literatury XX wieku, bo tak wyobraża sobie ten teatr. Pomyślałam, by jeszcze raz zrobić Pintera. Tym bardziej, że "Urodziny Stanleya" różnią się od "Powrotu do domu". To chyba sztuka najbliższa Pinterowi, na której łatwo prześledzić jego konwencję, styl i sposób pisania. Jednocześnie pokazuje, jak bardzo Pinter odróżnia się od innych pisarzy dwudziestowiecznych. Jest najbliższy Ionesco, Becketowi, ale oni prowadzili swój teatr absurdu.

Pinter inaczej buduje swoje sztuki.

- Wychodzi z realistycznego punktu widzenia, ale który potem rozwija się w niesamowitą historię: kompletnie absurdalną wielką metaforę ludzkiego życia, sytuacji między ludźmi. To u niego jest wspaniale skonstruowane. Historia opowiedziana w tajemniczy sposób do końca zostawia duże pole dla wyobraźni widza. Słynne są jego pauzy i dialogi, o których sam mówi, że są tylko przykrywką dla ludzkich emocji ukrytych pod spodem. U Pintera dialogi są najmniej ważne, wszystko co się dzieje między ludźmi sprowadza się do emocji, które skrzętnie przykrywa. A potem je odsłania, żeby je znów je przewrócić.

Mimo to Pinter, laureat Nobla, jest w Polsce wciąż słabo znany.

- Było kilka przedstawień "Urodzin Stanleya" i "Powrotu do domu" w naszych teatrach, ale jednak jest ich niewiele. Nawet po Noblu w 2005 r. nie widać eksplozji zainteresowania jego twórczością. A wydawałoby się, że powinien cieszyć się estymą głównie u młodych reżyserów, choćby za jego przewrotność i tajemnice, które chowa w zanadrzu.

Na jakim pomyśle oparła pani swoją inscenizację?

- Kluczem jest tajemnica zawarta we wszystkich postaciach. Niejednoznacznych, bardzo wyrazistych, nie wiadomo do końca kim są. Pisarz daje nam jakieś znaki, ale za chwilę je zaciera.

*Barbara Sass - scenarzystka, reżyserka filmowa i teatralna. Spod jej ręki wyszły takie filmy jak "Pokuszenie", "Krzyk", "Bez miłości" i "Dziewczęta z Nowolipek". Zrealizowała 9 spektakli Teatru TV (m.in. "Noc Helvera" Ingmara Villqista) i kilkadziesiąt przedstawień w teatrach całej Polski. Ostatnim z nich był "Powrót do domu" Pintera w warszawskim teatrze Ateneum, który miał premierę w grudniu 2007 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji