Artykuły

Freski historyczne to nie moja specjalność

Należy Pan do reżyserów stale współpracujących z TV, jak Pan ocenia ogólny poziom programów telewizji?

Różnie. Obok programów znakomitych mamy pozycje żenująco słabe. Sąsiadują one ze sobą nieraz o planszę. Najbardziej niepokojący w TV wydaje mi się brak zrozumienia racji artystycznych, brak szacunku dla pracy aktora. Jako widza denerwuje mnie pretensjonalność. Pretensjonalnością w TV nazywam niezdrową chęć popisywania się możliwościami technicznymi, co w praktyce sprowadza się do "odgrzewania" pseudonowoczesnych chwytów filmowych, które ambitni twórcy filmowi wyrzucili już dawno do lamusa. Służą one zazwyczaj pokryciu dziur myślowych. Efekciarstwem niestety zbyt często zastępuje się niedowład myśli. Jestem zwolennikiem - zwłaszcza w TV - narracji prostej i przejrzystej.

Istnieją projekty stworzenia teatru telewizyjnego w oparciu o stały zespól. Czy to, co jest ideałem teatru scenicznego, sprawdzi się również w TV?

Nie sądzę, aby to było w ogóle możliwe. Ile razy w roku widz idzie do tego samego teatru? Trzy, najwyżej cztery razy. Mówię tu już o zaprzysiężonych miłośnikach teatru. A teatr telewizyjny ogląda się co tydzień. I wciąż te same twarze!? W programie cyklicznym stały zespół wykonawców jest koniecznością i zaletą, ale w zróżnicowanym repertuarze teatru TV byłby kulą u nogi. Ponadto nie można publiczności TV pozbawiać tej jedynej, wielkiej szansy oglądania całej naszej czołówki aktorskiej, rozrzuconej przecież po różnych teatrach i nie można też zamykać drzwi różnym reżyserom. Bogactwo stylów i środków teatru TV nie jest jego słabością, lecz siłą i dlatego mechaniczne przenoszenie na mały ekran metod uprawianych przez teatry dramatyczne byłoby - moim zdaniem - niewłaściwe ze społecznego punktu widzenia. Straciłby widz i straciliby artyści, pozbawieni automatycznie możliwości wypowiedzi w obliczu zawsze najliczniejszej swej publiczności, jaką jest bez wątpienia publiczność telewizyjna.

Dlaczego wybrał Pan z repertuaru Wyspiańskiego właśnie "Zygmunta Augusta", którego oglądać będziemy 23 marca?

Wybór miałem ograniczony repertuarem teatrów dramatycznych. Kiedy zaproponowałem TV Zygmunta Augusta - prawie rok temu - nie wiedziałem jeszcze, że i ten utwór znajdzie się w tym czasie na scenie. Uważam jednak, że Zygmunt August należy do gatunku dramatów kameralnych, psychologicznych, które w TV sprawdzają się najlepiej.

Czy zdaniem Pana, TV na pewno posiada artystyczne możliwości do prezentowania kostiumowych dramatów historycznych, nawet tych kameralnych? Czy oprócz czynnika popularyzacji istnieją jeszcze jakieś inne wyróżniki usprawiedliwiające pokazywanie na małym ekranie takich utworów?

Słyszałem, że Wajda zrobił znakomicie dla TV Makbeta. A więc widocznie możliwości takie istnieją. Dobrym przykładem mógł być także Mazepa w reżyserii Holoubka. Aby jednak nie było nieporozumień. Zygmunt August nie interesuje mnie jako sztuka "kostiumowa", a nawet więcej - jako sztuka "historyczna. I nie te elementy będę usiłował wydobyć z utworu Wyspiańskiego. "Freski historyczne" to nie moja specjalność! Wyspiański, jak wiadomo, nie zdążył ukończyć Zygmunta Augusta, druga część dramatu stanowi zaledwie szkic. Trudno przewidzieć, jaki kształt przybrałaby ostateczna wersja utworu. W tym materiale, którym rozporządzamy, jest jednak zawarty pełny, bardzo bogaty i powiedziałbym - współczesny portret Zygmunta. Dlatego myśląc o Zygmuncie Auguście myślę przede wszystkim o postaci tytułowej. Wyspiański problemy władzy, autorytetu, polityki państwowej, które nurtują króla, wiąże w jeden splot z jego życiem osobistym: miłością, małżeństwem, wiarą i zwątpieniem. Do tego obdarza go - zgodnie zresztą z prawdą historyczną - wybitną inteligencją, dając obraz nieprzeciętnej osobowości. Grać będzie Zygmunta - Marek Walczewski. Zdajemy sobie obaj sprawę, jak trudne stoi przed nami zadanie. Zwłaszcza źe ci telewidzowie, którzy widzieli Kroniki królewskie w warszawskim Teatrze Dramatycznym pamiętają z pewnością piękną rolę Gogolewskicgo.

Telewidzom jest Pan znany przede wszystkim jako reżyser, twórca takich przedstawień, jak "Volpone", "Martwe dusze" czy "Ostatnia stacja" i "Baron Munchhausen". Występował Pan jednak w TV i jako aktor. Czy podjąłby się Pan próby określenia specyficznych cech aktorstwa telewizyjnego?

Nie sądzę, aby telewidzowie mogli mnie znać z małego ekranu, gdyż w TV tylko raz wystąpiłem jako aktor. Wydaje mi się, że TV wymaga od aktora techniki filmowej, dając mu w zamian to, czego z reguły nie daje mu nasz film - szansę zagrania dobrej roli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji