Artykuły

W służbie rozpędzonego języka

- Dokanaliśmy subiektywnego wyboru tak, by jak najpełniej pokazać podmiot miłosny. Najważniejszy jest sam bohater, który za wszelką cenę szuka wyrazu dla swoich emocji, uczuć. Miota się w tym wszystkim, krzyczy. Do wyrażenia tego co czuje służy mu ciało, głos, emocje - o spektaklu "Fragmenty dyskursu miłosnego" w Teatrze Dramatycznym w Warszawie mówi reżyser RADOSŁAW RYCHCIK.

(...)

O spektaklu "Fragmenty dyskursu miłosnego" opowiada Radosław Rychcik

Ronald Barthes punktem wyjścia do napisania "Fragmentów dyksusu miłosnego" uczynił "Cierpienia młodego Wertera". Czy pan także zaczynał pracę nad spektaklem od spotkania z tekstem Goethego?

- Barthes wyszedł od tej cudownej książki, ale ja uznałem za uczciwsze wyjście od tego, co mnie osobiście bardziej interesuje. Dla mnie i pozostałych twórców bardziej przekonujące i przeżyte były obrazy filmowe. Punktem wyjścia uczyniliśmy więc sceny z filmów, które zapadły nam najbardziej w pamięci. Pochodziły one głównie z takich produkcji jak: "Pogarda" Godarda czy "Pod osłoną nieba" Bertolucciego. Odwołując się do najważniejszych, rozmawialiśmy o naszych przeżyciach miłosnych. Tak powstawał ten spektakl.

Struktura książki Barthesa jest a-dramatyczna. Chyba trudno na jej podstawie opowiadać linerną historię, skoro najwąniejsze są wewnętrzne przeżycia podmiotu miłosnego.

- Opowiedzenie samej historii jest wręcz niemożliwe. Barthes posługuje się pewnymi figurami miłosnymi, więc nie sposób było pokazać je wszystkie. Dokanaliśmy subiektywnego wyboru tak, by jak najpełniej pokazać podmiot miłosny. Najważniejszy jest sam bohater, który za wszelką cenę szuka wyrazu dla swoich emocji, uczuć. Miota się w tym wszystkim, krzyczy. Do wyrażenia tego co czuje służy mu ciało, głos, emocje.

Czy dlatego zapowiadają państwo, że w tym spektaklu wszystko zostaje poddane służbie języka rozpędzonego, roznamiętnionego, bez wytchnienia stwarzanego w nadmiarze?

- Opowieść o podmiocie miłosnym, to opowieść o jedostce, który szuka wyrazu. Jednym ze środków będzie język. Tekst staje się opowieścia o języku, który jest środkiem wyrazu dla wszelkich wewnętrznych przemian podmiotu. Ciało także krzyczy, mówi, szuka jakiegoś wyrazu dla swojego pragnienia. W tej ciągłej próbie artykulacji tego wyrażenia, jest być może skazane na porażkę. Barthes kładzie tak duży akcent na ciało, gdyż uważa, że jezyk zakochanego to wszystkie środki wyrazu naraz. Czyli ciało, język, taniec wszystko, co możemy z siebie dać. To wszystko powinno dziać się jednocześnie. Nawt jesli na początku podmiot zaczyna śpiewać, to w pewnym momencie przechodzi to w krzyk.

Ronald Barthes posłużył się kilkoma wysostrzonymi metaforamni. Jedna z nich brzmi: "Kochać, to być w Dachau".

- Tej metafory akurat nie użyłem w spektaklu. Wydawała mi się niepotrzebna. Nie chciałem przypominać tego, co jest najbardziej znane u Barthesa. Ową drastyczność starałem się pokazać w inny sposób. Myślę, że te mocne określenia świetnie oddają pewien rodzaj wybujałej wyobraźni miłosnej. Uważam, że nie brakuje sytuacji w których ktoś nie może jeść, nie śpi z powodu utarty ukochanej osoby. W tej przestrzeni porusza się podmiot. Skupiliśmy się przede wszystkim na czymś takim jak nieobecność innego, czyli ukochanego. Chodziło nam o wyostrzenie tych wszystkich figur, które tworzymy przed sobą, gdy innego/ukochanego nie ma. Uważam także, że dla wielu teskt Barthesa może wydawać się trudny, dlatego staraliśmy się nadać mu taką formę w której tekst brzmi żywo i widzowie mogą się w nim sami rozpoznać. Barthes nawet w tej trudnej dla podmiotu samotności stara się rozpoznać wszystko to, co jest dla niego dobre. Pokazuje, że samotnoś od której jesteśmy uzależnieni pozwala odkryć nam jak bardzo pragniemy "innego". Wszelkie przejawy miłosnej przygody, od entuzjazmu po samotność, należy przyjmować z pełną dobrocią i należy je afirmować. To pokazuje ten teskt.

Nie zkłóci tego nawet bardzo skromna scenografia Łukasza Błażejewskiego.

- Wydawało mi się, że budowanie scenografii iluzjonistycznych będzie kłamstwem. Uznałem za potrzebne, by przestrzeń była jak najbardziej czysta, jak najbardziej gotowa do przyjęcia ekspresji aktorskiej. Przez ubogą scnografię ta ekspresja jest wzmocniona. Czekam z niecierliwością na to, jak publicznosć przyjmie spektakl, bo to jest kochanek do którego się zwracamy. (...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji