Najwspanialsza jest publiczność
Zygmunt Hübner, aktor, reżyser, kierownik artystyczny Teatru Powszechnego w Warszawie, sekretarz generalny Polskiego Ośrodka ITI, członek Komitetu Organizacyjnego Sezonu Teatru Narodów, mówi o tej imprezie.
Zacznijmy naszą rozmowę nietypowo. Z czym przy organizacji Sezonu Teatru Narodów nie macie panowie kłopotów?
Z publicznością, która spisuje się wspaniale. W Teatrze Narodów biorą przecież udział rozmaite zespoły - jedne lepsze, drugie gorsze. Warszawska publiczność przyjmuje wszystkie z jednakowym entuzjazmem, co niekiedy wręcz zaskakuje naszych gości z zagranicy.
Czym pan to tłumaczy?
Myślę, że mamy po prostu bardzo dobrą publiczność festiwalową.
A z czym są kłopoty?
Właściwie ze wszystkim. Zresztą przewidywaliśmy, że zorganizowanie w Warszawie Sezonu Teatru Narodów nie będzie rzeczą łatwą i byliśmy z góry przygotowani na najrozmaitszego rodzaju problemy. Ale w trakcie festiwalu wynikły jednak pewne kłopoty, których nie przewidzieliśmy.
No przykład?
Na przykład na całym świecie koszt śniadania jest wliczony w cenę pokoju i nasi goście są do tego przyzwyczajeni. Sprawa jest delikatna, bo trudno na przykład pójść do J.L Barrault i zażądać od niego zwrotu 42,50 zł za zjedzenie śniadania. Następna sprawa to praktyczne nieistnienie u nas instytucji bagażowego, zarówno w hotelach, jak i na lotnisku...
Czy goście sprawiają w ogóle dużo kłopotu?
Niekiedy tak. Jeden z zespołów zażądał np. rezerwacji kortów tenisowych. Inny zespół stwierdził, że może mieszkać wyłącznie w apartamentach. Mamy także wiele kłopotu z nagłymi i nieprzewidzianymi dodatkowymi przyjazdami, często nawet bez uprzedzenia.
A w jakim nastroju zespoły wyjeżdżają?
We wspaniałym, właśnie dzięki naszej publiczności. Zespół z Ugandy stwierdził, że nigdy jeszcze nie spotkał się z równie gorącym przyjęciem, a Szwedzi chwalili wspaniałą organizację.
Za kilka godzin w Teatrze Powszechnym, którym pan kieruje, wystąpi zespół japoński...
Właśnie - i z związku z tym mam kolejny kłopot. Japończycy grają także na widowni, część krzeseł trzeba będzie usunąć, i w rezultacie na jedno przedstawienie możemy wpuścić tylko 200-250 osób. Ponieważ zainteresowanie tym zespołem jest ogromne, z góry przepraszam wszystkich, którzy go nie będą mogli obejrzeć. Ale to naprawdę nie jest wina teatru!