Artykuły

Intrygująca kariera, intrygujący aktor

- Powiem szczerze, chyba po raz pierwszy od dawna - mówi CEZARY PAZURA - czuję się aktorem, którego coś za chwilę rozerwie, jak nie będzie grał tyle, ile powinien. Przecież ja jestem w wieku Brada Pitta czy Johnnego Deppa, a oni są teraz u szczytu swoich karier!

- Zawsze chciałem intrygować, choć to ryzykowne - wyznaje Cezary Pazura. Ten trzykrotny laureat Złotej Kaczki, ulubieniec publiczności, aktor i kabareciarz zagrał w 55 filmach. Dziś mógłby intrygować dojrzałością, jednak okazji do jej pokazania brak. Gdzie leży tego przyczyna?

Zamiłowanie do aktorstwa odziedziczył po ojcu, który udzielał się w amatorskich teatrach. Swoich synów skutecznie zaraził miłością do sztuki, bo zarówno Cezary, jak i jego młodszy brat - Radosław zostali aktorami.

W 1986 roku Cezary Pazura obronił dyplom w szkole aktorskiej w Łodzi. - Miałem to szczęście, że moje marzenie się spełniło. Chciałem być aktorem i nim zostałem - powiedział w rozmowie z INTERIA.TV. Aktor z sukcesem pracuje w tym zawodzie już ponad 20 lat.

Pierwsze kroki stawiał u najlepszych. Wpierw w Teatrze Ochota, potem w Teatrze Powszechnym. Po kilku większych i mniejszych rolach przyszedł czas na współpracę z Juliuszem Machulskim przy "V.I.P" czy "Deja vu", a następnie z Władysławem Pasikowskim w "Krollu" i "Psach", w których to filmach udowodnił swój talent. Za rolę kaprala Wiadernego zdobył statuetkę Złotych Lwów w Gdyni, a jego rolę w "Psach II" dostrzeżono na festiwalu w Valenciennes.

- Gdy byłem młody, bez przerwy pracowałem. Nie miałem czasu cieszyć się z sukcesu. Było ciężko - mówi aktor. - Teraz patrzę na młodych aktorów, którzy robią wielkie kariery. Są wszędzie: tu tańczą na lodzie, tam skaczą fikołki ze zwierzętami, tu śpiewają, tam prowadzą jakiś show, tu grają w filmie, tam w serialu... A ja w tym zawodzie cieszę się najbardziej z tego, że to już przeżyłem.

Lata 90. należały do niego. Stał się ulubionym aktorem tłumów. Powoli zapominano jednak o jego poważnych rolach. Z czasem zaczął być przez widzów przypisywany do funkcji nadwornego komika Polaków. Przy okazji jednak zatraciła się pamięć o tym, że nawet Jerzy Kiler niósł ze sobą surową ocenę polskiej rzeczywistości po roku 1989. Przyczyniła się do tego zapewne decyzja aktora, by pojawić się w jednym z pierwszych w Polsce sitcomów, w "13. Posterunku". Decyzja szeroko komentowana, często krytykowana.

- Gdy robiłem pierwszy w Polsce sitcom, sporo osób w głowę się pukało, a dziś wszyscy robią to samo. Ja wtedy odpowiadałem, że nie chcę robić czegoś, co jest jak witamina C, czyli ani nie pomoże, ani nie zaszkodzi. Zawsze chciałem intrygować, choć czasem jest to ryzykowne, bo może się nie spodobać - przyznaje Pazura.

Jednak za specyficzny wizerunek aktora nie odpowiada wyłącznie on sam. Zmieniła się publiczność, która coraz częściej od humoru "intrygującego" wolała proste dowcipy. Zauważa to zresztą sam Pazura, od ponad dziesięciu lat występujący również na scenie jako kabareciarz. Niedawno - z okazji jubileuszu aktora - ukazało się kilkupłytowe wydanie DVD z najlepszymi jego występami.

- Wolę te moje starsze kabarety. One są mi bliższe, grają na niedomówieniach, są bardziej intelektualne - przyznaje. - Teraz jednak są inne oczekiwania.

Twierdzi, że nie znosi "rechotu motłochu": - Trudno jest dziś rozśmieszyć odbiorcę, bo wszyscy go rozśmieszają, nie tylko zawodowcy, ale na przykład politycy - mówi. - Coraz mniej sytuacji mnie śmieszy, a coraz więcej irytuje. Bo coraz bardziej robimy się powierzchowni - wyznaje.

Do swojego zawodu ma bardzo poważny stosunek, bo wg niego aktor "to pośrednik, który musi przetłumaczyć to, co boskie, na to, co ludzkie". - Tylko ostatnio jest coraz mniej do tłumaczenia - stwierdza.

Rzeczywiście, Cezary Pazura intryguje. Surowo ocenia polską rzeczywistość i innych aktorów. - Nasz kraj przechodzi transformację, musimy wszystkiego dotknąć i przeżyć w 10 lat to, co inni przeżywali przez lat 50 - mówi. - Stąd, oprócz kultury wysokiej, elitarnej, zrozumiałej tylko dla nielicznych, jest też sporo chłamu. To nie tylko wina amatorów, ale często to my, zawodowcy, wykonaliśmy wiele działań niepotrzebnych.

"Kiler" Juliusza Machulskiego okazał się największym hitem kina polskiego pod koniec lat 90. /Film PolskiPazura krytykowany jest za swoje ostatnie decyzje - i zawodowe, i prywatne, na których żeruje prasa bulwarowa. Krytycy filmowi wytykają mu role w "Nikosiu Dyzmie", "E=mc2" czy "Show". Niedawno aktor wystąpił w serialu "Faceci do wzięcia" - jeden z odcinków nawet wyreżyserował. Od marca 2008 prowadzi w Polsacie teleturniej "Strzał w 10". Jednak, jak twierdzi, "nie czuje się postacią telewizyjną".

Lata 90. dla kina polskiego oznaczały lata kryzysu, często także nieudolne próby odnalezienia własnej drogi. Często skutkowało to brakiem dobrych ról dla nowego pokolenia aktorów, które debiutowało w latach 80. i na początku 90.

- Powiem szczerze, chyba po raz pierwszy od dawna - powiedział Cezary Pazura w rozmowie z INTERIA.TV - czuję się aktorem, którego coś za chwilę rozerwie, jak nie będzie grał tyle, ile powinien. Przecież ja jestem w wieku Brada Pitta czy Johnnego Deppa, a oni są teraz u szczytu swoich karier!

W 1998 roku aktor odkrył swoją gwiazdę w Alei Gwiazd na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi i wszystko wskazuje na to, że gwiazda Pazury jeszcze nie zgasła, tylko wciąż nie ma szansy na to, by zabłysnąć na nowo i z nową, bardziej dojrzałą siłą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji