Artykuły

Zygmunt Hubner

Zaskoczenie jego śmiercią w wieku lat 58 sprawia, że pamięć przywołuje tylko to, co najważniejsze w osobowości twórczej tego aktora, reżysera, dyrektora teatru i człowieka pióra zarazem, co najważniejsze także w jego dokonaniach. Może to i dobrze zresztą. Na szczegóły będzie czas później.

Był znaczącą indywidualnością; o własnym "charakterze pisma" w tym, co robił. Ale nie wytwarzał wokół siebie pustki, jak wielu wybitnych indywidualistów. Wręcz przeciwnie, potrafił przyciągnąć do współpracy znakomitości. Cecha najlepiej chyba świadcząca o głębokiej wewnętrznej kulturze.

Tak było od początku jego działalności dyrektorskiej. Najpierw w Teatrze Wybrzeże. Podczas kierowania nim wyreżyserował zaledwie cztery sztuki na dwadzieścia trzy. Przy nim reżyserowali Cybulski, Goliński, Kobiela. Przyciągnął do współpracy Korzeniewskiego, Wajdę, Swinarskiego. Podobnie było w Starym Teatrze. To on przez sześć lat swojej kadencji zaczął tworzyć drogę Starego do rangi pierwszej sceny w Polsce. Umiejętnie pokierował pracami wielkiego tercetu reżyserskiego Jarocki - Swinarski - Wajda, decydującego o wielkości tego teatru. W Teatrze Powszechnym, który objął w sezonie 1974/75, również był nie tylko on. Zaczął przecież Andrzej Wajda - wspaniałą inscenizacją Sprawy Dantona Stanisławy Przybyszewskiej. Ten sam reżyser zrealizował też inny ważny spektakl, Rozmowy z katem Kazimierza Moczarskiego, w adaptacji Hübnera i jego aktorskim współwykonaniu. Trudno byłoby wymienić nawet wszystkie reżyserskie indywidualności, jakie się pod jego okiem przewinęły przez Teatr Powszechny.

A jakim sam był reżyserem? Sądzę, że dla niego tekst dramatyczny musiał mówić przede wszystkim coś bardzo ważnego dla współczesnych, dla nas. Jegozadaniem było tę wagę ukazać. Tak było z wszystkimi jego wybitnymi inscenizacjami.

Pierwsza z nich to chyba prapremiera Szewców Witkacego w Teatrze Wybrzeże w 1957 r. Okoliczności były dramatyczne. Odbyło się właściwie tylko jedno przedstawienie zamknięte, próba generalna z publicznością, do oficjalnej premiery nie doszło. Potem byli Niepogrzebani Sartre'a, Makbet, Zbrodnia i kara, Nosorożec. W Starym wystawia Mizantropa, Anabaptystów, Poskromienie złośnicy. Do Teatru Wybrzeże wraca, aby wyreżyserować jedno z najlepszych swoich przedstawień - Ulissesa. Trudno zresztą o pełną wyliczankę.

Jego prace zapewniły wysoką rangę Teatrowi Powszechnemu. Przypomnijmy choćby Trzech w linii prostej Bratnego, Odpocznij po biegu Władysława Terleckiego. Wreszcie kto wie czy nie najwybitniejsza jego inscenizacja - Lot nad kukułczym gniazdem Dale'a Wassermana, wielkie i paradoksalne wołanie o wolność jednostki. Świeżo w pamięci mamy ostatnie jego wybitne dzieło - Medeę z Krystyną Jandą w roli tytułowej. Było to przywrócanie współczesnemu widzowi prawdziwości tragicznego tonu, uświadomienie, że tragiczny patos wcale nie był sztuczny, wyrażał prawdę ludzkich uczuć.

Nie można też zapomnieć o jego sporadycznych dokonaniach aktorskich, które się wryły w pamięć szerszego widza, jak właśnie rola w Rozmowach z katem czy rola mjr. Sucharskiego w filmie Westerplatte. Tyle odruchowej próby uświadomienia sobie ważności jego dzieła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji