Artykuły

W świecie egzotyki

TRZY jednoaktówki, które ujrze­liśmy na scenie, są dziełem współ­czesnego japońskiego pisarza, któ­ry jednak pełnymi garściami czer­pał z czternastowiecznego, klasycz­nego japońskiego teatru No. Autor wziął z niego wątki, treści i postacie, ale sprowadził je niejako do czasów dzisiejszych, zmieniając owych ludzi sprzed wieków w przechodniów dzi­siejszego Tokio, a nawet bliższych nam miast europejskich.

Ale mimo owego przeniesienia wąt­ków sprzed wieków do naszej teraź­niejszości, wszystkie trzy sztuki pozo­stają dla widza europejskiego do tego stopnia egzotyczne, stworzone w ja­kiejś innej konwencji niż ta, do której przywykliśmy, że musimy się całkiem przestawić, by je właściwie odebrać. Musimy zżyć się z egzotyką szczegól­nej fantazji, grającej tak wielką rolę w tych utworach, pogodzić się ze spe­cyficzną filozofią, w której najważniej­szą rolę grają zagadnienia śmierci, starości, przemijania czasu i przemian miłości, która, gdy jest prawdziwa, nie ginie nawet z końcem życia.

Z trzech jednoaktówek najwięcej uroku ma "Wachlarz", obrazek pełen poetyckiego, beznadziejnego smutku, historia małej, japońskiej Ofelii, która z miłości wpadła w obłęd i jej kocha­jącej ją nad życie opiekunki.

Najbardziej naładowany filozofią mó­wiącą o miłości i śmierci jest obrazek pt. ,,Jesteś piękna", ukazujący śmierć poety zakochanego niemal w samej miłości, dla której nie ma barier, czasu i wieku.

Wreszcie ostatnia sztuka, składająca się na ten egzotyczny wieczór, to ,,Adamaszkowy bębenek". W tej hi­storii starego woźnego (w klasycznym pierwowzorze był podobno ogrodni­kiem) zakochanego w pięknej pani, ubierającej się w magazynie naprzeciwko (w teatrze No była to księżniczka), znajdujemy przedziwne filiacje. Oto okrucieństwo krzywdy, jakiej doznał ów stary człowiek i powrót jego w charakterze widma po tragicznej śmierci, przypomina nam utwór z całkiem innej epoki i zrodzony pod innym niebem: gogolowski "Płaszcz". Oczywiście, różnica pomiędzy tymi utworami polega znowu na mocnym rysie egzotyki "Adamaszkowego bębenka".

Japoński autor miał u nas szczęście. Wprost znakomita gra wszystkich aktorów, biorących udział w tym przed­stawieniu, rzuciła światło na jego utwory. Wątpię, czy w innym wykona­niu byłyby one zrozumiałe dla widza i potrafiły tak do niego przemówić. Pod batutą Tadeusza Łomnickiego (pierwsza to i jakże udana jego praca reżyserska) toczyło się owo przedstawienie, usuwając zręcznie w cień wszystko to, co jest dla naszego widza obce i wręcz niezrozumiałe, a wysuwając na plan pierwszy ową poetyckość, która niewątpliwie tkwi w każdej z trzech ukazanych jednoaktówek.

Irena Eichlerówna po mistrzowsku ukazała wszystkie trzy grane przez nią postacie. Była zniewalająca w swej miłości do małej, oszalałej gejszy malarką Jitsuko, świetnie zagrała przemianę jz 99-letniej staruchy w powabną, budzącą miłość kobietę, wreszcie w ostatniej sztuce wcieliła się w olśniewającą wytwornością i wyniosłością damę jako pani Tsukioka. W ciągu jednego wieczora pokazała trzy różne swe możliwości, wszystkie trzy - wspaniałe. TadeuszŁomnicki przemówił do nas może najbardziej w roli starego, skrzywdzonego woźnego Iwakchi. Jego naiwna wiara w moc swych miłosnych listów, jego rozczarowanie i głęboki ból, gdy uświadomił sobie, że jest igraszką okrucieństwa ludzkiego, wy­grane zostały w każdym calu wprost wyśmienicie. Całkiem inny, choć też trafny, był w pierwszym obrazie jako zuchwały kochanek przychodzący po swą własność - zakochaną w nim dziewczynę, a jeszcze inny jako ro­mantyczny poeta, umierający w parku miejskim z miłości.

Wielkie brawo dla Marty Lipińskiej, którą z przyjemnością oglądaliśmy ja­ko uroczą, pełną słodyczy japońską dziewczynkę, oszalałą z tęsknoty za kochankiem. Słodycz, naiwność i wdzięk połączyły się tu w śliczny obraz. W dwu pozostałych sztukach miała już miejsze role: jako Dziew­czyna na ławce ogrodowej i mała urzędniczka u adwokata.

Bardzo przyjemnie odegrał obie swo­je role Damian Damięcki, zwłaszcza trafny jako baletmistrz. Barbara Drapińska była pociągającą właścicielką Salonu Mody, a Tadeusz Surowa ko­lejno Policjantem i, jak trzeba, uro­czystym kandydatem na dyplomatę.

Przekład z angielskiego - Anny Go­styńskiej - bez zarzutu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji