Artykuły

Kto jest wariatem, czyli o inności

Propozycja z dalekiej Japonii sprawiła, te JAN PESZEK zdecydował się zadebiutować w roli reżysera. Krakowską premierę "Wariata i zakonnicy'' Witkacego, w której obok aktora i profesora PWST wystąpili jego uczniowie, mieliśmy okazję oglądać 16 grudnia w "Krzysztoforach".

Realizując tę doskonale skonstruowaną sztukę Peszek zrezygnował z ról epizodycznych pozostawiając jedynie główne osoby dramatu - wariata, jego lekarzy i zakonnicą. Przestrzeń sceny umownie podzielona przez JERZEGO KALINĘ na celę furiata i świat ludzi "normalnych'' za pomocą ogromnej bramy nie ma w sobie nic ze szpitalnego nastroju. Nawet łóżko, na którym Walpurg (JAN PESZEK) może przyjmować jedynie bardzo nienaturalne pozy, przypomina raczej coś w rodzaju wymyślnego wózka.

Nierealność i groteskowość wszystkiego, co dzieje się na scenie, sygnalizuje między innymi obsadzenie KRZYSZTOFA GŁUCHOWSKIEGO (z upiornym makijażem na twarzy) w roli siostry Barbary czy sekwencja wędrującej nagle pod sufitem lampy. Kręcącą się w głowie wariata maszynkę obrazują poruszające się jakby w transie, wykonujące tajemnicze pantomimy postacie ze szpitalnego świata oświetlone niesamowitym, zielonym blaskiem. JOANNA ŻURAWSKA (siostra Anna) w roli naiwnej i zrzucającej habit z miłości zakonnicy tworzy wspaniały duet z Janem Peszkiem. Od początku wiemy, że Walpurg zdoła ją przeciągnąć na swoją stronę, ponieważ "wariaci są najsprytniejszymi z ludzi". Grany przez BŁAŻEJA PESZKA doktor Gruen jest jedynie pociąganą za sznurki, groteskową marionetką, skłonną uwierzyć we wszystko dla poparcia wyznawanej przez siebie psychoanalizy. Osłupienie, w jakie wprawia go popełnione przez Walpurga "dla wyleczenia z kompleksu" morderstwo, zupełnie go kompromituje. Żałosny, cienki głosik, jaki wydaje wówczas z siebie, każe się zastanowić, jakim prawem chce on leczyć obłęd i posiadać absolutną władzę nad innym człowiekiem.

Poszczególnym scenom towarzyszy delikatnie muzyka JACKA OSTASZEWSKIEGO przerywana z nagła ogłuszającymi hukami piorunów, obwieszczającymi momenty zwrotne akcji. Natomiast w miejsce ogólnej bijatyki, czyli - jak to określił Witkacy - "obszczej rukopasznoj schwatki a la maniere russe", inscenizacja Jana Peszka kończy się wielkim finałem w stylu musicalowym. Bohaterowie schodzą ze sceny w takt rytmicznej muzyki według opracowanej przez JACKA ŁUMIŃSKIEGO choreografii. W końcu musical, podobnie jak bijatyka, to dla Witkacego rozrywka godna masy ludzi - automatów. Witkacy wybierając dla głoszenia swych teorii perwersji w sztuce i wizji nieuchronnego osaczenia wybitnej jednostki przez znienawidzoną masę, paradoksalnie postawił je pod znakiem zapytania. Kto i dlaczego jest wariatem i jakie prawo mają ludzie uważani za normalnych panować nad innymi - to pytanie szalenie ważne dla Witkacego, choć oczywiście nie przez niego pierwszego postawione. Przejrzysta i konsekwentna inscenizacja Jana Peszka stawia je przed nami ponownie. Problem akceptacji dla inności i płynnej granicy między normą a nienormalnością nabiera dzisiaj zupełnie nowych znaczeń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji