Artykuły

Bajka elektronowej piastunki

"Rumcajs" - Ernest Bryll i Katarzyna Gartner, według powieści Vaclava Ctvrtka, reżyseria - Jan Skotnicki, scenografia - Adam Kilian, choreografia - Jerzy Kapliński. Teatr Polski, Warszawa (prem. pras. 2 marca 1974).

Przed z górą 40 laty Tadeusz Boy-Żeleńskl, kwitując kolejną premierę ambitnego teatru dziecięcego "Jaskółka", ze szczególnym uznaniem podkreślał intencje repertuarowe tej sceny. Owe usiłowania by zerwać z ,,szablonem cudownych bajek o królach, o czarownicach, o głupich Maciusiach etc...". "O ile bajki te - pisał Boy, obdarzany przezwiskiem "mędrca" - były niegdyś przetworzeniem jakiejś rzeczywistości, o tyle dziś nie odpowiadają już niczemu. Były one haftem na temat bajek piastunki. Dziś nie ma już piastunek, są natomiast pisemka dla dzieci, które wprowadzają dzieciaków w całkiem inny świat cudowności: lot nad Atlantykiem, podróż żeglarza, który sam jeden na łodzi opłynął kulę ziemską, cuda odkryć i wynalazków etc. Z tej nowej rzeczywistości można dziś haftować nowe bajki...".

Minęło blisko pół wieku. Dzieci nie tylko, że nie mają, ale nawet już nie bardzo wiedzą co to są piastunki. "Haft" w języku młodzieżowym to nie cierpliwe wyszywanie, ale po prostu jakaś rzecz spartaczona. Loty nad Atlantykiem odbywają codziennie tysiące ludzi, niektórzy nawet korzystając z usługi PLL Lot. Pozostali tylko samotni żeglarze i... bajki w teatrze dla dzieci. Co dziwniejsze, że najmłodsze pokolenie, lepiej od swych rodziców obeznane ze sprzętem elektronicznym, problemami kryzysu paliwowego i fazami rewolucji seksualnej, chodzą na owe bajki, by z entuzjazmem i zachwytem równym temu którym obdarza inż. Zasadę, śledzić dzieje królewien, zajączków, grzybków i złych wilków. Nieodgadnione są zainteresowania widowni. Od najmłodszych lat.

Wychodząc im naprzeciw, a jednocześnie nawiązując do "bajek piastunki" (rolę tej

ostatniej spełnia jak wiadomo współcześnie telewizja) Teatr Polski wystawił musical oparty na znanym nam wszystkim z "dobranocek" Rumcajsie. Ernest Bryll amator zbójników i Katarzyna Gartner jego muzyczny wspólnik, przysposobili tekst Vaelava Ctyrtka do wymogów sceny, gustów naszej, najmłodszej widowni i jakichś tam, janosikowych tradycji. Wszystko to dostało się w sprawne ręce Jana Skotnickiego - reżysera, a pokazane zostało w mieniących się barwami dekoracjach Adama Kiliana. No i mamy świetny, choć wbrew recepcie Boya, sporządzony spektakl.

Skotnicki jest specem od przedstawień muzycznych i mimo arcypoważnej funkcji Prorektora Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, ma olbrzymie wyczucie humoru, instynkt ludyczny, zna się na ruchu, jest niewyczerpany w zaskakujących, coraz to nowych pomysłach. "Rumcajs" okazał się dla niego materiałem wdzięcznym, bogatym w możliwości inscenizatorskie, polem do popisu - jak się to mawia. I dał nam reżyser popis swych umiejętności.

Drugim wielkim bohaterem wieczoru w Polskim, co najmniej bohaterem równorzędnym samemu Rumcajsowi - jest Adam Kilian. Znakomity scenograf, lalkarz, folklorysta. Wielka wrażliwość Kiliana na barwę zaowocowała tu istnym gejzerem kolorów. Rozjarzona blaskami scena mieniła się dosłownie w oczach, od pomysłowych kostiumów nie sposób było oderwać wzroku, a poniektóre rekwizyty (koniki, armata, zamek) były dziełami wręcz znakomitymi. Nic jednak z tego co pokazał Kilian nie było w stanie dorównać trzygłowemu Smokowi-stonodze. Stwór ten to kreacja artystyczna sama w sobie. Nie chcę być niedyskretnym, ale muszę gwoli ścisłości informacji donieść moim PT Czytelnikom, że projektantem Smoka był pono nie Adam, lecz bardziej jeszcze utalentowany Jarek Kilian. Nieletni.

Cały ogromny zespół uczestniczący w realizacji "Rumcajsa" wykonał zadanie sprawnie, dynamicznie i z dużym wdziękiem. Jedynym - nie najdrobniejszym zresztą mankamentem było, że w tym musicalu zabrakło aktorów śpiewających. Stąd też ciężar widowiska przesunął się w kierunku dramaturgiczno-aktorskim. Z uwagi na pracę Katarzyny Gartner, jak i stale niedostatki w umuzykalnieniu kolejnych pokoleń Polaków - szkoda wielka.

Zbójniko-szewc Rumcajs (Zygmunt Hobot) i jego główny partner czyli Słoneczko (Wacław Kowalski) nie tylko z uwagi na atrakcyjność kreowanych postaci, ale i ze względu na robotę aktorską, wysunęli się na plan pierwszy, wśród wykonawców. Byli niezwykle dowcipni, bardzo zindywidualizowani i z wielką precyzją nawiązywali do stylu swych telewizyjnych wzorców. Niezwykle zabawne były Zające (każdy w swoim rodzaju, każdy inny) tzn.: Czesław Bogdański, Maciej Borniński, Piotr Brzeziński, Krzysztof Machowski. Śmieszni, aczkolwiek trochę bardziej z Andersena niż z Brylla i Ctvrtka, są Książe - Państwo: Aniela Świderska i Jan Kruszewski. No i można by wymieniać, a wymieniać. Pogratulujmy więc globalnie. Wśród licznych przepisów na teatr dla dzieci jest przepis, który głosi, że powinien to być taki sam teatr jak dla dorosłych tylko lepszy. Dobrze, że w Polskim trzymano się tej właśnie zasady.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji