Artykuły

Do miłości nie można podchodzić na chłodno

BEATA ZAREMBIANKA i GRZEGORZ PAWŁOWSKI, czyli Lisa i Gilles w spektaklu "Małe zbrodnie małżeńskie" w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie, mówią o tym, jak trudno "być we dwoje".

Beata Zarembianka: - Kobiety z natury chcą być przez swoich partnerów dopieszczane, głównie słowami. Lisa i Gilles od dawna nie rozmawiają ze sobą, nie mówią, jacy są dla siebie ważni, nie pielęgnują swojego uczucia. Coraz bardziej się od siebie oddalają, w końcu zaczynają się nienawidzić. Nienawiść i miłość to uczucia skrajne, dopóki są, nie ma miejsca na obojętność, która niestety często bywa ostatnim etapem związku.

Grzegorz Pawłowski: - On i ona cały czas ze sobą walczą; walczą, bo bardzo się kochają. Cierpią do granic wytrzymałości. Chwilami to napięcie pomiędzy nimi jest tak duże, że udziela się widzom siedzącym dookoła sceny. Widz nie może się wyłączyć i ziewać gdzieś w 17. rzędzie. Jest tak blisko, że uczestniczy we wszystkim, co dzieje się na scenie. To jeden z moich ukochanych spektakli.

B. Z.: - W ten spektakl nie da się wejść ot tak, z ulicy. Skala prezentowanych przez nas emocji jest tak duża, że kiedy po tym spektaklu wracam do domu, jestem całkowicie wyciszona.

G. R: - Widzowie w średnim wieku, mówią, że "Małe zbrodnie małżeńskie" są spektaklem o nich. W życie każdej pary po iluś tam latach wkrada się stereotyp. Każdy związek staje się przyzwyczajeniem.

B. Z.: - Nuda, rutyna zabijają najpiękniejsze uczucie.

Związek dwojga ludzi na każdym etapie trzeba pielęgnować. Nie można po prostu przyzwyczaić się do drugiej osoby, bo nikt nie jest dany nam na zawsze. Cały czas trzeba o siebie walczyć i zdobywać się nawzajem...

Not. bes

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji