Artykuły

Mozart Fellinim podszyty

"Don Giovanni" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Krakowskiej. Pisze Magda Huzarska w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Premiera w Operze okazała się interesująca.

Pewnego rajskiego dnia na miękkiej chmurce usiadł sobie Wolfgang Amadeusz Mozart. Machając zawadiacko nogami, płynął po niebiańskich przestrzeniach, rozkoszując się lekkim zefirkiem i delikatnymi promieniami słońca. Na jego twarzy rysowała się błogość, acz wprawne oko dojrzałoby pewnie jeszcze coś innego. Otóż genialny kompozytor po prostu się nudził.

W tym samym czasie, też na wysokościach, dziarskim krokiem zmierzał w stronę baru inny mieszkaniec raju. Wciśnięte na głowę borsalino i pochylona sylwetka wskazywały bezsprzecznie na osobę Federico Felliniego, który właśnie wyszedł z domu, zostawiając w nim w Giutiettę. Federico powinien być zadowolony, ale wprawne oko dojrzałoby coś innego. Otóż genialny reżyser marzył, by żona choć przez chwilę przestała wpatrywać się w niego psim wzrokiem niczym Gelsomina w swego siłacza z "La Strady". Wolałby już, by ziemskim zwyczajem ciosała mu kołki na głowie.

Bar, do którego wszedł jak co dnia, przesiąknięty był wonią espresso i słodkimi dźwiękami Nino Roty. Fellini stanął przy kontuarze i zapalił papierosa. Jeszcze nie zdążył się dobrze zaciągnąć, gdy stało się coś dziwnego. Przez niebiańską szybę przeleciała lukrowana chmurka, sterowana przez faceta ubranego w żaboty. Gość zeskoczył z niej z lekkością menuetu i wyciągnął do reżysera rękę.

- Amadeusz jestem - przedstawił się bez ceregieli.

- Federico - odparł przytomnie reżyser, który już na ziemi widział niejedną niebiańską zjawę.

- Proszę sobie wyobrazić, że właśnie oglądałem pańskie "Osiem i pół". Jestem pod wrażeniem - wdzięcznie dygnął kompozytor.

- A któż nie widział? - westchnął znudzony reżyser, który szybko się jednak zmitygował i dodał. - Proszę sobie wyobrazić, że całkiem niedawno słuchałem pańskiego "Don Giovanniego". Jestem pod wrażeniem. Zaraz, zaraz, tak sobie pomyślałem, czy przypadkiem pan swojego bohatera troszkę nie wzorował na moim Guidzie, którego tak pięknie zagrał Marcello?

- No wiesz, Federico. Trochę pomieszała ci się czasoprzestrzeń. Chciałbym ci przypomnieć, że moja opera była nieco wcześniej, a twój Mastroianni zwyczajnie zerżnął z mojego Don Giovanniego - podniósł nieprzyjemnie wysoko głos Mozart.

- Ciszej tam. Jesteśmy w raju - strofował ich z niebiańską słodyczą barman, a twórcy spuścili po sobie uszy.

Szeptali, szeptali i wyszło im, że mogą sprawdzić na ziemi, jak wyglądałby Giovanni w kapeluszu i okularach Mastroianniego.

Ciekawy pomysł zesłali reżyserowi, scenografowi i autorowi kostiumów w jednej osobie, czyli Michałowi Znanieckiemu. Ten razem z kierownikiem muzycznym spektaklu i dyrygentem Łukaszem Borowiczem zrealizował go w Operze Krakowskiej, sprawiając mi tym wielką radość.

Wreszcie na scenie nie zobaczyłam skostniałych solistów skupionych jedynie na wyśpiewywaniu swoich arii i zapominających o tym, że istnieją partnerzy, tylko żywe, acz stylizowane na filmowe, postaci, które opowiedziały mi poruszającą historię. Wraz z muzyką Mozarta przeniosłam się do sanatorium z "Osiem i pół", do którego u Felliniego przybywa zmęczony życiem, wypalony reżyser. Ma on postać i niebywały głos Mariusza Kwietnia.

Różnica między nimi jest jedna. Guido czuł niemoc twórczą, co sprawiało, że nie był w stanie pracować nad kolejnym filmem. Don Giovanni z kolei czuje się wypalony z powodu kobiet. Choć miłosne zapały podnosi do rangi dzieła sztuki, to górę bierze nad nimi zwykły przesyt i nuda. Nie cieszy go już wielki biust grubej czarnuli, który zawsze zachwycał Felliniego, a pejcz, którym na karuzeli tresuje damy i dziwki, tak samo zmęczył go jak kąpiel w otoczeniu kobiet w drewnianej balii. Bohaterowi towarzyszą w jego zmaganiach z płcią piękną iprzede wszystkim z samym sobą świetnie śpiewający i grający włoscy soliści -Massimiliano Gagliardo jako Leporello i Anna Chierichetti jako znerwicowana, z nieodłącznym papierosem w ręce Donna Elwira. Wrażenie zrobił na mnie Pablo Cameselle jako Don Ottavio, atakże fantastyczne Katarzyna Oleś-Blacha jako Donna Anna i Agnieszka Cząstka w roli Zerliny.

- I co ty na to? - zapytał Mozart, wysuszając kolejną butelkę włoskiego wina, które od czasu spotkania z Fellinim wzięło górę nad podawaną w niebiosach ambrozją.

- Interesujące - odparł Federico. - Acz pewnie wolałbym, by tylko Mastroianni nosił taki kapelusz i okulary. Chyba dotarło do ciebie, że grany przez niego reżyser to trochę ja.

- Domyślam się. Ale nie martw się. Któż nie przechodził kryzysu wieku średniego? No oprócz mnie, oczywiście. Ja go na szczęście nie dożyłem - zachichotał Amadeusz, przypominając przyjacielowi, że w domu czeka na niego Giulietta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji