Artykuły

Następny będzie Robinson Cruzoe

- Nie znam aktora, który by nie chciał zagrać Kontrabasisty. Ale przeraża mnie ogrom tej niepozornej do zagrania roli szarego człowieka, który jest niesamowicie kolorowy. To postać zbudowana na paradoksach - mówi DARIUSZ SIASTACZ przed piątkową (10 grudnia) premierą monodramu w Teatrze Miejskim w Gdyni.

Z Dariuszem Siastaczem, którego zobaczymy w "Kontrabasiście" [na zdjęciu: scena z próby] Patricka Süskinda 10 grudnia w Teatrze Miejskim w Gdyni, rozmawia Grażyna Antoniewicz.

Czy widział pan Jerzego Stuhra w tej roli?

- Tylko raz. Jerzy Stuhr reżyserował wtedy w Teatrze Muzycznym "Kabaret" (byłem jego asystentem) i grał w Sali Kameralnej swój monodram. Oczywiście, bardzo podobało mi się to przedstawienie.

Czy to ciekawa postać?

- Nie znam aktora, który by nie chciał zagrać Kontrabasisty. Ale przeraża mnie ogrom tej niepozornej do zagrania roli szarego człowieka, który jest niesamowicie kolorowy. To postać zbudowana na paradoksach.

Lubi pan takie kontrasty...

- Bo jest to najciekawsze i najwdzięczniejsze tworzywo dla aktora. Kontrabasista to zwykły człowiek, zamknięty w maleńkim pokoiku. W głowie ma niesamowitą ilość problemów, które nim miotają na zmianę od jednej ściany do drugiej.

To już kolejny pana monodram.

- Pierwszy nazywał się "Świnia", drugim był "Chodnik", teraz pojawił się "Kontrabasista". Następny będzie chyba Robinson Cruzoe.

Widzowie zapewne będą porównywać Jerzego Stuhra z Dariuszem Siastaczem...

- Na pewno bardzo się różnię od Jerzego Stuhra - wyglądem zewnętrznym, temperamentem, zainteresowaniami itd. Jak wypadnę - oceni publiczność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji