Don Juan po przejściach
Don Juan nie przepada za Francuzkami. Choć piękne, wydają mu się nazbyt łatwe, łaknące rozkoszy i pieszczot, a on przecież lubi się zawsze trochę potrudzić. Dlatego też w inwentarzu jego kolejnych zdobyczy, skrzętnie prowadzonym przez Sganarella, obok tysiąca ognistych Hiszpanek widnieje zaledwie sto nazwisk rodzimych ofiar. Pięć z nich spotyka się po latach. Jest w tej galerii typów wyrafinowana kokietka, słynna paryska metresa Hrabina de la Roche-Piquet (Marzena Trybała), zakompleksiona i nieco znerwicowana autorka romansideł Panna de la Tringle (Elżbieta Starostecka), Siostra Bertilla od Ptaków, którą niegdysiejsza miłosna porażka zagnała aż do klasztoru (Dorota Nowakowska), i prostolinijna Pani Cassin, obecnie żona królewskiego złotnika (Anna Gornostaj). Wszystkie panie otrzymały enigmatyczny bilecik pilnie wzywający je do podmiejskiej rezydencji Diuszesy de Vaubricourt (Magdalena Zawadzka) w Valogne. W wyznaczonej na miejsce schadzki rupieciarni zjawia się też podstarzały i cokolwiek zużyty Don Juan (Leonard Pietraszak). Nie rozpoznaje on jednak ani jednej spośród swych dawnych przyjaciółek. Zgromadzone natomiast, mimo wzajemnych upomnień, rozpamiętują upojne noce. Myśl o minionych schadzkach i miłosnych rytuałach wciąż łechce pamięć i serca. Na widok ekskochanka żadna nie potrafi ukryć wzruszenia. Tej nocy jednak spotykają się z Don Juanem w innym celu - aby postawić nikczemnika pod sąd i pomścić jego poczynania. Kobiety zamierzają usidlić pożeracza serc, przymuszając go do małżeństwa z jego najświeższą ofiarą - młodziutką Angelique (Katarzyna Łochowska-Mazurek). Mają nadzieję, że narzucając mu rolę wiernego męża ukrócą jego uwodzicielskie wybryki, ośmieszą go, a jednocześnie zadośćuczynią cierpieniom dziewczyny. Podczas nocnej narady cały szum wokół osoby Don Juana początkowo tylko mu schlebia, uwypukla jego bezeceństwa i podbudowuje pychę. Powoli jednak winny zaczyna zachowywać się dość dziwacznie - jakby opuściła go charyzma i niefrasobliwość. Przystaje na małżeństwo. Co więcej, o dziwo, okazuje się, że na liście uwiedzionych i porzuconych nie pojawiło się od pięciu miesięcy żadne nazwisko. Czyżby Don Juan postanowił wreszcie przejść na emeryturę? Otóż powód jego abstynencji jest inny - kobieciarz doznał zawodu ze strony... mężczyzny.
Francuski dramatopisarz i filozof Eric-Emanuel Schmitt dał Don Juanowi kolejną szansę. W sentymentalnej komedii, swoim pierwszym utworze, "Nocy z Don Juanem", zabawił się toposem tego bohatera. Pomieszał konwencje, podważył stereotypy obrastające postać. Zapytał, czy warto kwestionować mit i czy nobilitacja tej postaci może przynieść dobre skutki. Postępki Molierowskiego Don Juana były - jak powszechnie wiadomo - moralnie naganne. Ale według jakich zasad? Dworskiej etykiety czy mieszczańskich reguł savoir-vivre'u, a może przekonań świętoszkowatych hipokrytów? Schmitt - modny we Francji dramaturg - nie tylko dowcipnie pokazał niemożność podania racjonalnych argumentów przeciw pożeraczowi serc, ale też ujawnił ukryte marzenia zarówno mężczyzn, jak kobiet o wcieleniu się (choć raz) w donżuanową skórę. W efekcie perspektywa świata bez Don Juana, na którego przelać można całą złość, którego zawsze można potępić, oskarżyć, a zarazem skrycie podziwiać, wydaje się niewesoła. Kto ma ochotę to przyznać?
To już druga, po "Libertynie", inscenizacja utworu Schmitta w warszawskim teatrze Ateneum. "Noc z Don Juanem" zawiera wiele możliwości interpretacyjnych dla jego potencjalnych realizatorów. Szkoda, że reżyser Waldemar Matuszewski potraktował dramat w sposób dość uproszczony. Umieścił akcję w muzealnej oprawie, a aktorów ubrał w bogate, starodawne kostiumy (scenografia - Aleksandra Semenowicz). Zamiast wydobyć współczesne walory tekstu, nadał mu styl klasycznego przedstawienia molierowskiego. W zabawnej, czasem energicznej i wartkiej inscenizacji na próżno szukać refleksji na temat tożsamości Don Juana, jego różnych oblicz i ich znaczeń. Mimo potoczystego języka (przekład - Barbara Grzegorzewska) i dobrych chęci aktorów inscenizacja trąci myszką.