Artykuły

Legnica. Mniejsza dotacja dla Modrzejewskiej

W przyszłym roku dotacja dla Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy będzie o blisko 600 tys. zł mniejsza niż w roku bieżącym. Taka jest decyzja Urzędu Miasta. Dyrekcja teatru dowiedziała się o niej z oficjalnego pisma podpisanego przez skarbniczkę miasta. - To skandal! - grzmi dyrektor teatru, Jacek Głomb [na zdjęciu]. - Ratusz oddalony jest od nas o sto metrów, a informuje się nas o takich cięciach oficjalnym pismem.

Jacek Głomb ma żal do prezydenta Tadeusza Krzakowskiego za to, że podejmuje finansowe decyzje dotyczące teatru, w ogóle z nim na ten temat nie rozmawiając. - Od pewnego czasu między teatrem a urzędem nie ma żadnego kontaktu. Prezydent nie konsultuje swoich decyzji ze środowiskiem. Za prezydenta Kurka, z którym też łatwo nie mieliśmy, były narady budżetowe, na które byliśmy zapraszani. A prezydent Krzakowski ma już zwyczaj nieodpowiadania na nasze pisma - denerwuje się dyrektor Głomb.

Co tak podniosło ciśnienie szefowi teatru? W budżecie na 2005 rok legnickiemu teatrowi planuje się przyznać 1 mln 917 tys. zł, czyli o blisko 600 tys. zł mniej niż w roku bieżącym. Dla legnickiej placówki oznacza to problemy finansowe.

- Protestuję przeciwko takiej decyzji. Dotacja nie pokrywa nawet kosztów wynagrodzeń. Nie mówię już o utrzymywaniu obiektów i prowadzeniu działalności artystycznej. Prezydent złamał swoje postanowienie z 5 sierpnia, kiedy powstał plan finansowy na przyszły rok, oraz ustawę o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej - narzeka Głomb. I dodaje, że konsekwencją obcięcia dotacji może być zawieszenie działalności teatru już w czerwcu, bo jak twierdzi, pieniędzy wystarczy tylko na pół roku.

- Zaskarżę prezydenta do Regionalnej Izby Obrachunkowej i pójdę do sądu. Będzie to precedensowa sprawa - oświadcza.

Prezydent Tadeusz Krzakowski jest zdania, że teatr wcale nie został źle potraktowany.

- Przecież legnicka kultura to nie tylko teatr i pan Głomb. Są jeszcze inne placówki. Dyrektor Głomb nie może narzekać, bo dostaje z miejskiej kasy więcej pieniędzy, niż oficjalnie mówi - twierdzi prezydent Krzakowski.

- Porównywalny do nas Teatr Współczesny we Wrocławiu ma budżet 4 mln zł. A u nas dużo grający aktor zarabia 2 tys. zł brutto. Ale my zdajemy sobie sprawę, że w teatrze nie pracuje się dla kasy. Żądamy tylko minimum niezbędnego do przeżycia. Wierzę w logikę pana prezydenta i w to, że zmieni swoją decyzję. A jeśli nie wie, gdzie znaleźć pieniądze na kulturę, to mogę mu podpowiedzieć. Lubinem rządzi prezydent jednoosobowo. Legnicą też może. Trzech zastępców pobiera z kieszeni podatników około 30 tys. zł miesięcznie. Przeliczmy sobie to razy dwanaście - ripostuje Głomb.

Jest jeszcze jedna kość niezgody między prezydentem a dyrektorem. Tadeusz Krzakowski zarzuca Głombowi naciąganie miejskiej kasy poprzez wnioski o zwolnienia podatkowe.

- Gdzie tylko teatr się pojawi ze swoimi spektaklami, to od właściciela obiektu zaraz dostaję wniosek o zwolnienie z podatków - mówi gospodarz miasta. Głomb przyznaje, że podpisał się wraz z prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej "Piekary" pod wnioskiem firmy Cefarm, która jest właścicielem magazynu przy Izerskiej. Ostatnio grany jest tam spektakl "Made in Poland". - Jeśli obiekt jest wykorzystywany na cele kultury, to dlaczego miasto nie mogłoby wesprzeć takiego projektu? - pyta dyrektor teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji