Artykuły

Co słychać u Grota

Niemal po każdym zagranicznym tourneé Teatru Laboratorium spotykaliśmy się w mniejszym lub większym gronie w mieszkaniu państwa Cieślaków przy ul. Kotlarskiej. Ryszard barwnie opowiadał o teatralnych wyprawach i pokazywał przywiezione z tych podróży "łupy". Po powrocie z olimpiady w Meksyku "skarbem", który mocno rozpalił nasze umysły, była duża butelka meksykańskiej wódki ze żmiją w środku - red. Krzysztof Kucharski wspomina swoje pierwsze doświadczenia z teatrem Grotowskiego.

Ten kolokwialny zwrot w tytule znaczy: co się dzieje we wrocławskim Instytucie Jerzego Grotowskiego. Ten twórca, i przez wiele lat wrocławianin wrósł w świadomości społecznej we wrocławski pejzaż miejski. Pomalowana na czarno sala w rynkowej kamieniczce na drugim piętrze pod adresem Rynek 27 do dziś jest miejscem symbolicznych artystycznych pielgrzymek. Zagraniczni artyści teatru, przyjeżdżający do Wrocławia na występy czy też prywatnie, muszą to legendarne miejsce, gdzie grane były słynne na całym świecie spektakle: "Książę niezłomny" i "Apocalypsis cum figuris", w reżyserii Jerzego Grotowskiego, z Ryszardem Cieślakiem w głównych rolach, zobaczyć. Wielu z nich - i widziałem to na własne oczy - klęka i całuje podłogę.

Żaden inny wrocławianin nie wycisnął chyba takiego emocjonalnego piętna na miejscu, które służyło mu do pracy. Warto jednak odpowiedzieć na tytułowe pytanie. Mamy teraz czas wyjątkowy. Cały świat obchodzi Rok Grotowskiego. Obchodzi go bardzo intensywnie i Instytut jego imienia stara się włączyć w pączkujące spontanicznie na świecie jak drożdże najróżniejsze obchody. Właściwie nie ma tygodnia, żeby coś związanego z Grotowskim i jego teatrem gdzieś na świecie się nie działo.

Pod koniec lutego odbyło sie spotkanie The First Stone w duńskim Holsterbro - siedzibie Odin Teatret, którego twórca Eugenio Barba był stażystą Grotowskiego. Ma wielkie zasługi nie tylko w popularyzowaniu opolsko-wrocławskich eksperymentów Teatru Laboratorium, m.in. wydał pierwszą na świecie książkę poświęconą poszukiwaniom swego artystycznego guru. Wcześniej obchody Roku Jerzego Grotowskiego rozpoczęły się w Nowym Jorku (na inagurację pojechała silna reprezentacja wrocławskich grotologów). Imprezy poświecone Grotowskiemu w całych Stanach Zjednoczonych potrwają do 13 lipca.

W Polsce Rok Grotowskiego świętujemy od 12 stycznia. Zaczaj oczywiście Wrocław. Specjalne sesje odbyły się już w Warszawie i Krakowie. Trwają i ciągle są zapowiadane nowe wystawy, m.in. nigdy wcześniej niepokazywanych zdjęć Grotowskiego. Na wrocławskim Rynku oglądaliśmy wystawę fotografii Andrzeja Paluchiewicza, która była zapowiedzią większej ekspozycji (19 marca) Centrum Sztuki WRO przy ul. Widok.

Nigdy w dziejach twórczość żadnego polskiego artysty teatru nie wzbudzała takiego zainteresowania na całym świecie, jak w wypadku twórcy Teatru Laboratorium.

Moje osobiste spotkania ze zjawiskiem, jakim był wrocławski teatr eksperymentatorów, mieszczący się w dużym czarnym pokoju, zaczęły się w latach licealnych, a trwały przez wiele lat Moją, a właściwie naszą, uwagę na ów fenomen w sztuce zwróciła młoda i śliczna pani profesor od plastyki Ludmiła Schall. "Naszą", bo także moich licealnych kompanów: Wojtka Jankowiaka (dziś wrocławski scenograf pracujący głównie poza Wrocławiem), Jurka Derenia (wzięty radca prawny z własną kancelarią), Szymka Doleckiego (naukowca pracującego w USA) i Zbyszka Kortylewicza (inżyniera chemika, który pracę znalazł także za granicą). Zwróciła naszą uwagę na teatr Grotowskiego, bo byliśmy zafascynowani sztuką. Mężem Miłki Schall był Ryszard Cieślak, który stał się naszym guru. Niemal po każdym zagranicznym tourneé Teatru Laboratorium spotykaliśmy się w mniejszym lub większym gronie w mieszkaniu państwa Cieślaków przy ul. Kotlarskiej. Ryszard barwnie opowiadał o teatralnych wyprawach i pokazywał przywiezione z tych podróży "łupy". Po powrocie z olimpiady w Meksyku "skarbem", który mocno rozpalił nasze umysły, była duża butelka meksykańskiej wódki ze żmiją w środku.

W maleńkim przedpokoju na Kotlarskiej pierwszy raz uścisnąłem dłoń Jerzego Grotowskiego. On wchodził, a my wychodziliśmy. W przedpokoju dyrektor teatru miał swój wieszak, na którym nikt inny nie mógł nic powiesić. Potem podczas różnych spotkań z Grotowskim zaczęły pojawiać się pojedyncze zdania. Najpierw o charakterze grzecznościowym. W latach 70. zmieniły się w dyskusje albo "wykłady" Grotowskiego o teatrze. Wtedy Grotowskiego rozmawiającego z młodymi ludźmi można było spotkać we wrocławskim Klubie Związków Twórczych, w studenckim klubie Pałacyk czy w jadłodajni Biesiada przy uliczce Kurzy Targ, niecałe sto metrów od siedziby teatru.

Od razu trzeba dodać, że we Wrocławiu Grotowski i jego zespół spędzali niewiele czasu. Dla nas, młodych ludzi zarażonych teatrem, te wszystkie rozmowy i spotkania były szalenie ważne. Znacznie ważniejsze od szkolnych lekcji czy uniwersyteckich wykładów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji