Artykuły

Taniec śmierci

Tę jednoaktową operę napisał Penderecki w roku 1985 na zamówienie festiwalu w Salzburgu, gdzie wykona­na została w rok później. Było to jego pierwsze dzieło sceniczne od siedmiu lat, od czasu "Raju utraconego". Obecna realizacja jest trzecia w Polsce.

Ekspresjonistyczna sztuka Gerharta Hauptmanna z 1928 roku pozwoliła kompozytorowi zebrać na scenie nie­zwykle różnorodny korowód postaci. Gdzieś na Śląsku (w Bolkowie), czyli nigdzie, w domu burmistrza Schullera, spotykają się przedstawiciele różnych wyznań, stanów, a nawet ras - ewange­licki pastor, katolicki opat, ogrodnik hugenot, służący jansenista, żydowski ku­piec, zbiegły niewolnik Murzyn. Ta sy­tuacja pozwoliła Pendereckiemu budo­wać narastającą duszną atmosferę zbio­rowego szaleństwa. Rzecz się dzieje po krwawej, religijnej wojnie trzydziesto­letniej, gdy nie wygasły jeszcze całkiem emocje i wrogości pomiędzy ludźmi różnych wiar - a zarazem w czasach, gdy światem wstrząsały wielkie zarazy.

Główną postacią sztuki jest Benigna, małżonka burmistrza. Na początku peł­ni ona godnie honory domu. W trakcie rozwoju akcji, gdy pojawia się tajemni­cza Czarna Maska (postać karnawałowa czy Czarna Śmierć, a może widmo mrocznej przeszłości pięknej burmistrzowej?), Benigna popada w szaleństwo; centralnym punktem akcji jest scena jej obłędu, gdy nieszczęśliwa kobieta opo­wiada historię swego życia. Grozę wzma­gają wiadomości o zbliżającej się zara­zie i pożarach, śmierć służącego jansenisty, wreszcie tajemnicza śmierć Benigny. Na scenie, w dusznym, mieszczań­skim wnętrzu, budzi się coś złowrogie­go, powstaje jakby wir, który wciąga wszystkich obecnych - oprócz Żyda Wiecznego Tułacza, kupca Perla. Ten wir - to swoisty taniec śmierci.

Reżyser Krzysztof Nazar perfekcyj­nie buduje napięcie każdym gestem wy­konawców, idealnie zsynchronizowa­nym z muzyką. Penderecki użył tu róż­norodnych środków: muzyki dysonan­sowej; muzyki mrocznej, potęgującej uczucie grozy; wreszcie cytatów z pro­testanckich chorałów i muzyki tanecz­nej XVII w. (śląskiego lutnisty E. Reusnera), wreszcie z samego siebie - gdy mowa o "Te Deum" skomponowanym przez jedną z postaci, organistę Habanka, rozbrzmiewa motyw "Te Deum" Pendereckiego. Muzyka - jak akcja - coraz bardziej osacza widza, tym bar­dziej że część orkiestry umieszczona jest w bocznych lożach i z tyłu widow­ni. Muzycy pod batutą Kaia Bumanna spisali się znakomicie, jednak to prze­de wszystkim główni bohaterowie dali prawdziwy koncert ról aktorskich i mu­zycznych, ze wspaniałą Ewą Iżykowską (Benigna), Józefem Kolesińskim (bur­mistrz), Andrzejem Biegunem (Perl) i Przemysławem Firkiem (hrabia Ebbo) na czele. Niesamowitym zabiegiem re­żyserskim było wprowadzenie postaci ze średniowiecznego tańca śmierci po­jawiających się z tyłu, za oknem, we wstępie do opery oraz na końcu, gdy wszyscy - poza Perlem - zastygają za półokrągłym stołem, siadając jak do Ostatniej Wieczerzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji