Artykuły

Weiss-Grzesiński: Bez przymusu nie byłoby sztuki

Z reguły nie odpowiadam na anonimowe ataki w Internecie, ale czasami wydaje mi się, że warto to i owo sprostować, jeśli już ktoś nie tylko rozładowuje swoje frustracje, ale powołuje się na konkretne fakty. Szczególnie, jeśli wiem, że autorem listu jest ktoś z moich pracowników, za których czuję się odpowiedzialny nawet wtedy, jeśli mnie z jakiegoś powodu nienawidzą - na list członka orkiestry, opublikowany na portalu Trójmiasto.pl, odpowiada Marek Weiss-Grzesiński, dyrektor Opery Bałtyckiej w Gdańsku.

Zacznę od końca.

1. Nie jest prawdą, że "wolność słowa nie jest mile widziana w Operze Bałtyckiej". Nigdy nie wyciągnąłem konsekwencji wobec kogoś, kto krytykował moje decyzje. Bardzo często wykłócam się z moimi współpracownikami o różne rozwiązania i próbuję ich przekonać do swoich opcji. Wie to nie tylko kadra kierownicza, ale i szeregowi pracownicy, z których każdy może do mnie wejść i rozmawiać, bo drzwi do gabinetu są zawsze otwarte. To, że cytuję na próbie komentarz internetowy nie jest ograniczaniem wolności, tylko polemiką z napaściami, za którymi tchórzliwie ukrywają się ludzie małoduszni, jakże skłonni do kłamstw i opowiadania plotek wyssanych z palca.

2. Taką wyssaną z palca plotką jest informacja o zakupie sosnowych desek za pół miliona. Dekoracja do "Don Giovanniego" kosztowała nie więcej, niż inne spektakle tej klasy w Operze Bałtyckiej i w innych teatrach tej wielkości. Nie jest też prawdą, że honoraria dla artystów wynoszą 6 tysięcy za spektakl. Taka suma może się zdarzyć wyjątkowo dla wybitnego solisty, ale warto wiedzieć, że w innych operach ten sam solista śpiewa za stawkę dużo wyższą, tak jak i pozostali, których stawki są zawsze indywidualnie długo negocjowane, zróżnicowane w zależności od wielkości partii i rangi danego artysty. Nasze honoraria mieszczą się w granicach średniej krajowej i poczytuję sobie za zaszczyt, że coraz częściej otrzymujemy zgłoszenia od solistów z całej Polski, że pragną u nas wystąpić nawet za mniejsze wynagrodzenie, byle by wziąć udział w naszych z Florencjem produkcjach.

3. Atmosfera na naszych próbach i za kulisami spektakli jest znakomita i koleżeńska. Krążą o tym legendy po innych teatrach przekazywane przez goszczących u nas solistów. Ale w procesie tworzenia często dochodzi do sprzeczek i nawet awantur. Traktujemy naszą pracę ze śmiertelną powagą i nienawidzimy chałtur, bylejakości i lenistwa.

To, że powszechnie mówi się o niebywałym skoku jakościowym naszej orkiestry nie bierze się stąd, że Florencjo macha batutą z większym wdziękiem niż inni dyrygenci, tylko stąd, że cały swój talent i energię bez reszty oddaje muzykującym z nim ludziom. Jednocześnie wymaga od nich maksymalnego wysiłku i umiejętności. To kosztuje i boli. W momencie, kiedy coś nie wychodzi, a tak się właśnie stało na omawianym w liści spektaklu "Wesela Figara", nasz maestro wpada w rozpacz i nie panuje nad nerwami. Jego klasa polega na tym, że następnego dnia potrafi ludzi za obelżywe słowa przeprosić i pracować z nimi dalej. Tak też właśnie się stało.

Kiedy rozmawialiśmy jakiś czas temu o niepokojach Rady Orkiestry w związku z nieparlamentarnymi odzywkami dyrygentów, powiedziałem nie tylko to, że "wszyscy znają Florencja i jego temperament", ale i to, że nie ma w panteonie najlepszych dyrygentów świata artysty, którego główną cecha jest grzeczność i układność wobec muzyków. Pomiędzy reżyserem, choreografem i dyrygentem z jednej strony, a artystami, którym narzucamy naszą wizję i zmuszamy ich do wykonania zadań często przekraczających na pierwszy rzut oka ich możliwości, trwa nieustająca walka, która jest solą każdego wspólnego przedsięwzięcia. Nikt nie lubi być kierowany, sterowany, manipulowany i zmuszany do wysiłku. A jednak bez tej dozy przymusu nie byłoby na świecie ani jednej wybitnej produkcji. Jeśli się jest miłym i ustępującym wszystkim człowiekiem, to można być wybitnym malarzem, czy poetą, ale bardzo przeciętnym realizatorem dużych spektakli.

4. Pogardliwa nazwa "podgrzewane kotlety", jakiej internauta użył wobec naszych produkcji nie licuje ani z ich jakością, ani wysiłkiem, jaki został w nie włożony. Zrealizowałem w swoim życiu prawie wszystkie ważne tytuły operowe. Wiele z moich kilkudziesięciu inscenizacji operowych było realizowanych w różnych teatrach i nikomu do głowy nie przyszło porównanie ich z "kotletami". Ale skoro tak się stało w Gdańsku, to chcę wyjawić, ze "Wesele Figara" było koprodukcją z Operą Wrocławską. Wspólnie sfinansowaliśmy budowę dekoracji i szycie kostiumów. Przyniosło to spore oszczędności, bez których nie stać by nas było na tej jakości realizację.

Oszczędności przyniosła również zgoda na znacznie niższe stawki za reżyserię i scenografię. Więc nie wziąłem za to drugie tyle pieniędzy, jak sugeruje internauta, chociaż miałem do tego prawo, bo ilość prób w Gdańsku z innymi przecież solistami była taka sama jak we Wrocławiu. "Eurazja" w Gdańsku była i scenograficznie i choreograficznie innym spektaklem niż ta w "Capitolu". Miał to rozstrzygnąć sąd, ale przedłużające się procedury i zapowiedź, że proces potrwać może latami, skłoniły mnie do zawarcia ugody, żeby jak najszybciej grać ten znakomity spektakl u nas i cieszyć się wraz z publicznością kreacjami naszych artystów baletu, wśród których kilka wybitnych postaci na zawsze zapisze się w annałach tej sceny. Również i za ten spektakl Izadora wzięła honorarium o połowę mniejsze, niż uprawniały ją do tego przepisy. Ale to nie ma żadnego znaczenia dla naszej publiczności. Ona rozlicza nas tylko i wyłącznie z tego, czy wychodząc z naszego spektaklu do domu czuje, że warto się było do nas wybrać, czy nie.

Teatr, nawet operowy, nie może być w moim przekonaniu tylko "przeglądarką" różnych stylów, tendencji, gustów i światopoglądów. Jeżeli jest miejscem osobistych wypowiedzi twórców odpowiedzialnych za przesłanie, jakie kierują do widowni, jeżeli chce, by jego głos miał swoją rangę i wyrazistość, to musi być firmowany przez grono ludzi o zbliżonych systemach wartości i poglądach na uprawianie sztuki.

Grono realizatorów, którym mogę oddać we władanie scenę i zespoły artystyczne jest starannie dobrane. Ich współpraca ze mną była warunkiem przyjęcia propozycji kierowania Operą Bałtycką. Należy do tego grona maestro Florencjo, z którym pracuję kilkanaście lat i którego uważam za najwybitniejszego dyrygenta, nie tylko w tym kraju. Należy do tego grona Izadora Weiss, z którą realizuję spektakle od kilkunastu lat i którą uważam za najbardziej utalentowanego choreografa, nie tylko w tym kraju. To, że ona jest moją żoną, a on według niektórych idiotów moim kochankiem nie ma najmniejszego wpływu na naszą pracę i na jakość ich artystycznych osiągnięć. Gdyby według kryteriów rodzinnych podważyć wszystkie tego typu związki w teatrach, zrobiłoby się w nich dość pusto.

Należy do naszego grona kierownik baletu i choreograf Roman Komassa. Należy doń również nasz kierownik chóru Darek Tabisz. Do tego grona powoli dołączać będą inni, ale z pewnością będą to ludzie o podobnych do naszych ideałach. Współpracuje z nami wybitny dyrygent Wojciech Michniewski, jeden z najciekawszych choreografów polskiego baletu współczesnego Jacek Przybyłowicz, legenda Teatru Ekspresji z Wybrzeża Wojciech Misiuro, węgierski reżyser Peter Telihay autor sukcesu "Gwałtu na Lukrecji", reżyser Andrzej Woron, który przez wiele lat prowadził swój teatr i szkołę w Berlinie, a teraz pracuje na scenach operowych w Niemczech.

Będą i inni realizatorzy, ale przecież nie mogą się tu zjawiać co miesiąc i urozmaicać naszej oferty tylko dlatego, by straciła swój jednorodny charakter. Wręcz odwrotnie - będziemy dbali o jednorodność naszego teatru aż się Państwu znudzimy i weźmiecie sobie zamiast nas kogoś innego. Z pewnością nie będziemy się tu trzymać desek scenicznych najdłużej jak się da, by pobić krajowy rekord długowieczności poprzedniej dyrekcji. Ale dopóki tu jesteśmy, będziemy budowali ten teatr najlepiej jak umiemy ciesząc się z pełnej widowni i aplauzu po spektaklach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji