Artykuły

[Nie sztuka napisać sztukę...]

Nie sztuka napisać sztukę, sztuka ją wystawić, zwłaszcza nowe polskie przedstawienie w polskim teatrze. I właśnie taka sztuka się udała. Teatr Powszechny pokazał dramat Ingmara Villqista - autora polskiego! - "Noc Helvera". Zważywszy, że scena dba o komercję, a więc o efektowność i lekkostrawność, inscenizacja ta tym bardziej zdumiewa. Przedstawienie jest mroczne, poważne, złożone i głębokie. Ale "Noc Helvera" jest sztuką znakomitą, oferującą wspaniały materiał dla aktorów. Krystyna Janda podjęła się zagrać postać całkowicie sprzeczną z jej gwiazdorskim emploi - kobietę zgaszoną, przybitą, nijaką, bez pewności siebie, napiętnowaną poczuciem winy, przeszytą nieuleczalnym cierpieniem.

Taka jest Karla w sztuce Villqista, która dążąc do ekspiacji za swój grzech, przyjmuje do siebie niepełnosprawnego umysłowo młodego mężczyznę. Zbigniew Brzoza na pierwszy plan wysunął postać Helvera (Sławomir Pacek), nadpobudliwego, czasem ulegającego wzruszeniom, działającego bez kontroli chłopaka, który wciąga się w bojówki faszystowskie. Wracając z musztry ze szturmówką w ręku, sam zmusza kobietę do wykonywania rozkazów. Ukazanie dwuznaczności moralnej postawy prostaczka sprawia, że sztuka Villqista nie ogranicza się do dydaktyki na temat stosunku społeczeństwa do ludzi ułomnych, co sugerowały prasowe zapowiedzi. Dopiero stopniowo orientujemy się, że z Helverem jest coś nie tak, w początkowych scenach jest gwałtownym, rozpuszczonym przez kobietę domowym tyranem, później podporządkowuje się jej, bezrefleksyjnie, na własną zgubę. Słucha Karli, bo ją kocha i jej potrzebuje. Bo jest bezradny i bezdomny. To go tłumaczy, ale nie usprawiedliwia. Helver reprezentuje sobą więcej zła niż dobra i reżyser poprowadził aktora właśnie w ten sposób, bez łatwych wzruszeń i taniego altruizmu.

Karla, bierna i sprana przez życie, ma zaledwie odpowiadać na działania Helvera. Również wtedy, gdy podejmuje dramatyczne decyzje. Janda przedstawia ją jako istotę po drugiej stronie cienia, w czerni psychicznego przygnębienia. Jej odruchy są otępiałe i pozbawione głosu, którego aktorka używa tak oszczędnie, że chwilami prawie jej nie słychać, o jej uczuciach nie wiemy nic. I w tym właśnie szkopuł. Dar intensywnej obecności scenicznej, jaki ma Janda, nie jest w stanie zastąpić bogactwa postaci stworzonej przez Villqista, a spektakl, wyprany z emocji, nie porusza, choć sztuka niesie w sobie wielki potencjał wybuchowy dla uczuć i myśli. Tak jak tego dowiodła Magdalena Kuta w tej samej roli; na jej Karlę - wibrującą cierpieniem, reagującą z bólem na każdy gest i słowo, na każde spojrzenie Helvera, ciepłą, wrażliwą, macierzyńską, słowem z krwi i kości - można się oburzać, ale też nie sposób jej nie współczuć. Tylko wtedy można zrozumieć nierozerwalny krąg tragizmu, jaki kreśli "Noc Helvera".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji