Artykuły

Oskarżony: rozum

Jerzy Krasowski po swej głośnej inscenizacji "Braci Karamazow" w warszawskim Teatrze Polskim {1963} powrócił do adaptacji wielkiego tekstu Fiodora Dostojewskiego. I to podwójnie: dając niemal równolegle premiery w Teatrze Narodowym i norweskim teatrze Stavanger.

Nie jest to jednak powrót do tej "samej rzeki". Nowa adaptacja rezygnuje z rodzajowości, idąc w stronę wydobycia filozoficznej warstwy "karamazowszczyzny", ukazując dwuznaczną grę namiętności i racji wyrozumowanych. W konfrontacji tej rozum w stanie niejako czystym, jako instrument logicznego dowodzenia, oderwany od wartości i idei moralnych staje się narzędziem zbrodniczym. Oto słynna apostrofa Iwana Karamazowa do rozumu: "Głupota jest jasna i niewymyślna, rozum zaś wykręca się i zastania, rozum jest podły, głupota uczciwa i prosta".

Logiczny bunt przeciw zniewalającej idei Boga i nieśmiertelności, wiedzie Iwana w stronę skrajnego negatywizmu (jak pisał Albert Camus - nihilizmu), a wniosek z sylogizmu: skoro nie ma nieśmiertelności, nie istnieje cnota - "wszystko jest dozwolone" popycha go w otchłań bez punktów oparcia. Nie udźwignie ciężaru, wznieconego buntu, logika nie zastąpi systemu wartości, a w świecie bez wartości niepodobna żyć.

Także w swej pierwszej adaptacji "Braci Karamazow" Jerzy Krasowski na plan pierwszy wydobył dramat rozwarcia, trawiący Iwana, postępujący rozpad osobowości, wiodący w rezultacie do obłędu. Nie rezygnował jednak wówczas u rozbudowanego "materiału" dowodowego, bardziej ostrego, nie stroniącego od efektów ekspresjonistycznych zderzenia postaw (zakrwawiona twarz starego Karamazowa po pobiciu przez Dymitra). Także osobowość aktorska Władysława Hańczy (w roli Fiodora Karamazowa) sprawiała, że obok dramatu uniwersalnego, toczył się dramat partykularny: zderzenie Rusi zmysłowej, pogańskiej i Rusi uduchowionej, brutalnej i subtelnej.

Tego wszystkiego w nowej adaptacji nie ma. Krzysztof Chamiec jako Fiodor daje postać raczej z salonu niż kantoru kupieckiego, sugerując, że jego lekceważenie nakazów boskich jest nie tyle rezultatem życia bez kontroli naturalnych popędów, ile rezultatem świadomej gry, badaniem granic wolności. Nie ma też szaleńczej zabawy z muzyką cygańską, tańca śmierci Dymitra.

Krasowski świadomie zmierza w stronę ascezy scenicznej. Co prawda także w inscenizacji przed laty w oprawie scenograficznej (wówczas Krystyny Zachwatowicz) zmierzał do skrótu teatralnego, ale w wersji nowej ta ascetyczność ociera się niekiedy o rapsodyczność. Daje to możliwość głębszego wsłuchania się w tekst (i podtekst) prozy Dostojewskiego, wydobywa silniej piekło intelektualisty. Taka koncepcja adaptacji, nie zakłócana rodzajowością, daje prymat dramatowi myśli. Scena na Woli nie jest jednak najlepszym sprzymierzeńcem tego zamiaru. Kameralizacja dramaturgii "Braci Karamazow" bardziej, jak przypuszczam, przystawałaby do warunków Teatru Małego.

Spektakl w Narodowym ma kilka silnych atutów aktorskich. Obok Krzysztofa Chamca wymienić trzeba Krystynę Mikołajewską jako Gruszeńkę, kreślącą portret kobiety, ścigającej fantom szczęścia i Marka Wysockiego, który w roli Dymitra ukazuje wewnętrzne rozdarcie bohatera, walkę namiętności, a także sarkastyczny dystans do własnych czynów. Na uwagę zasługuje również rola Piotra Krasickiego, jego Smierdiakow jest ofiarą swoistego nawiedzenia logiką negatywizmu, co sugestywnie wyraża "katarynkowy" sposób dowodzenia racji i wpisana od początku w tę postać psychiczna skaza samozagłady (w pierwszej obsadzie odmiennie tę postać rysuje Paweł Galla - jako uosobienie zła). Także interesujące epizody dali: Józef Nalberczak (Sprawnik), Bogusz Bilewski (Prokuratów) i Witold Pyrkosz (Diabeł).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji