Artykuły

Wykluczeni z życia

- Słowo "wykluczeni", które stało się tematem II Europejskich Spotkań Teatralnych "Bliscy Nieznajomi" to pojęcie bardzo pojemne. We współczesnym świecie można być wykluczonym ze względu na rasę, miejsce zamieszkania, płeć, wyznanie, chorobę, wiek... Tych wykluczeń może być jeszcze więcej - mówi PAWEŁ SZKOTAK, dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu, przed rozpoczynającym się tam w czwartek festiwalem.

Z Pawłem Szkotakiem [na zdjęciu], o festiwalu Bliscy Nieznajomi i zaangażowanym społecznie teatrze, rozmawia Stefan Drajewski:

Co rozumiesz przez słowo "wykluczeni", które stało się tematem II Europejskich Spotkań Teatralnych "Bliscy Nieznajomi"?

- Odpowiedzią są zaproszone spektakle. To pojęcie bardzo pojemne. We współczesnym świecie można być wykluczonym ze względu na rasę, miejsce zamieszkania, płeć, wyznanie, chorobę, wiek... Tych wykluczeń może być jeszcze więcej. Problem wiąże się z myśleniem o Europie nie tylko w kategoriach geograficznych, ale przede wszystkim w kategoriach wartości.

Wskazałeś obszary wykluczenia, ale przecież są również teatry, które są wykluczone z obiegu oficjalnego życia artystycznego. Czy takie zespoły pojawią się na festiwalu?

- Mam tego świadomość, ale właściwie na festiwalu pojawi się tylko jeden taki zespół, który na dodatek odniósł już sukces. Myślę tu o Teatrze RambaZamba z Berlina. To jest teatr, w którym grają aktorzy niepełnosprawni. Bez sensu byłoby ich pracę porównywać z typowym teatrem repertuarowym, ale z drugiej strony to co robią, przekracza zajęcia terapeutyczne. Trzeba ten teatr zobaczyć, ponieważ pokazuje on, że chore dziecko w rodzinie nie musi być katastrofą, tylko początkiem czegoś nowego.

W Niemczech RambaZamba, we Włoszech Pippo Delbono. A jak wygląda w tym względzie polski teatr?

- Jest kilka takich inicjatyw realizowanych chociażby w więzieniach, w domach dziecka czy ostatnio w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, gdzie w spektaklu biorą udział osoby z zespołem Downa. Zaprosiliśmy jednak zespół z Berlina, bo może być on dobrym ambasadorem tego rodzaju myślenia o teatrze.

Kilka lat temu sztuki dotykające problemu gejów budziły emocje. Dziś wydaje się, że nieco opadły.

- Sprawdzimy to. Poznań ma opinię miasta raczej konserwatywnego, a my zaprosiliśmy spektakl "Gay Love Story" Teatru Ad Spectatores z Wrocławia. Powstało ono metodą verbatim. Autorzy - Aleksander Wartanow i Siergiej Kałużanow - mówią, że jeszcze w Rosji nie znalazł się żaden teatr, który by tę sztukę wystawił. Oznacza to, że są jeszcze miejsca na świecie, gdzie temat gejowski nie może zaistnieć w oficjalnym życiu publicznym. Drugim bardzo kontrowersyjnym przedstawieniem będzie prawdopodobnie "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł", które opowiada o ludziach prowincji, którzy snują swoje

marzenia. Opowiada też o Polsce ostatnich lat i bohaterach medialnych skandali, jak choćby arcybiskupie Juliuszu Paetzu. To przykład teatru, który nie udaje, że w teatrze jest czwarta ściana.

Idea festiwalu narzuca, że pojawiać się będą przedstawienia dialogujące z rzeczywistością za oknem, publicystyczne. Czy tego typu teatr ma szansę przed sobą, czy minie jak moda na spódniczki mini?

- Wszystko zależy od tego, na jakim poziomie zatrzymuje się analiza rzeczywistości i jak ona destyluje się w przedstawieniu teatralnym. Jeśli efekt kończy się spektaklem gazetowym, na poziomie opisu, relacji, to nie ma sensu. Jeżeli przedstawienie idzie w głąb, to ma szansę przetrwać dłużej. Wycinek obserwowanej rzeczywistości jest wtedy tylko pretekstem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji