Artykuły

Sarkazm Różewicza i Kutza

Kazimierz Kutz, reżyser "Kartoteki", wystawionej jako ostatnia premiera sezonu, a obecnie wznowionej po urlopie na scenie Teatru Narodowego, twierdzi, że ta najbardziej znana ze sztuk Tadeusza Różewicza nic nie straciła ze swej aktualności.

Każde pokolenie odnajduje w "Kartotece" własne niepokoje, własną "niemożność', własne rozczarowania - ponieważ każde pokolenie dotyka w tym samym stopniu dewaluacja wartości. Inne są tylko jej przyczyny i różne formy.

Bohater "Kartoteki", sztuki napisanej w latach 1958-59, wystawionej po raz pierwszy na scenie Teatru Dramatycznego w roku 1961, to człowiek okaleczony przez wojnę. Ocalony jedynie fizycznie, zadręczający się poczuciem winy, porażony niewiarą. Człowiek, który odmawia zgody na życie. Ale odmowa jest przecież swoistym rodzajem działania. Podświadomie szuka mistrza i nauczyciela, nadaje komunikat i liczy na odzew. Kolejny dramat, którego doświadcza bohater Różewicza, to dramat życia w rzeczywistości pozorowanej. Propagandowe slogany, konformistyczne postawy, wszechobecna obłuda - w świecie pozorów sam zatraca poczucie tożsamości. Mówią o mnie, że żyję - stwierdza cierpko bohater. Wciąż jednak jest to imitacja życia.

I wreszcie bohater lat 90. Cyniczny i wypalony. Zagubiony w świecie materii, bohater naszych czasów. Poczucie pustki stara się wypełnić naskórkowymi przyjemnościami, niezdolny nawet do wyrzutów sumienia, a więc o tyle mniej tragiczny. Kutz nie przypadkiem obsadził w tej roli Zbigniewa Zamachowskiego. Nie ukrywa bowiem, że tekst Różewicza odczytuje dziś jako farsę. Ale gorzka to farsa, skoro świat w niej przedstawiony, odarty ze złudzeń i nadziei jest wciąż przecież naszym światem. Nawet jeśli niegdysiejsi herosi ulegli moralnemu skundleniu; nawet jeśli ich skomlenie wydaje się żałosne i niewarte współczucia, wciąż jednak są to bohaterowie naszych czasów. To wśród nich przychodzi nam żyć, na nich głosujemy w wolnych nareszcie wyborach, ich rozliczamy z wyborczych obietnic. Nawet jeśli są śmieszni - tym gorzej dla nas. Jeśli zapomnieli do cna kim są i skąd się wywodzą - tym gorzej dla nas. Jeśli żałosne są ich tęsknoty, jeśli niezdolni są kochać, ulać, zapalać się i Walczyć - tym gorzej dla nas. Jeśli wierzymy, że jesteśmy pępkiem świata - tym gorzej dla nas. Jeśli nie wierzymy, że drzemią w nas potencjalne wartości, które w jakimś momencie zmienią się w kreatywną energię - tym gorzej dla nas. Bo niewiara jest tym, co zabija narody i społeczeństwa, a Różewicz jest chytrym moralistą, który z pozoru odziera nas z wszystkiego, byśmy gromko krzyknęli "Król jest nagi!".

Spektakl ma niezwykle dobraną obsadę. W epizodycznych rolach występują aktorzy, nadający swoim postaciom niepowtarzalny rys, tak że trudno tu wszystkich wymienić. Jak zwykle najbardziej wiarygodną postać tworzy Wujek (znakomity w tej roli Michał Pawlicki). "Godność, rozwaga, przejęcie, co robi, to robi święcie". Ten rodowód w prostej linii z "Wesela" raz leszcze przypomina z jakich źródeł pochodzi sarkazm Różewicza i jaka dyktuje go refleksja. Ci "antypolscy" patrioci poczynając od Kochanowskiego przez Wyspiańskiego, Mrożka i Gombrowicza aplikują nam kurację na nasz hurraoptymizm - gorzką, ale potrzebną.

Czy skuteczną? To inna sprawa. Kutz zrezygnował z fajerwerków inscenizacyjnych, choć jest parę scen w spektaklu zaaranżowanych intrygująco. Na tle wyrównanej gry zespołu mnie trafia do przekonania zgrzebna interpretacja Malajkata w roli Wrony, Magdaleny Warzechy i Ewy Ziętek w wyrazistych rolach kobiecych. Zbigniew Zamachowski odcina się wyraźnie od tradycji, jaką obrosła jego rola, ale o to przecież reżyserowi chodziło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji