Artykuły

Warszawa jest zatęchłą wsią

- Gdybym został w Warszawie, teraz pałętałbym się gdzieś po telewizji albo siedział w psychiatryku. W Olsztynie chciałem realizować swój plan artystyczny, skoro w kinie nie mogłem, bo film zgłupiał - podsumowuje 5 lat w Olsztynie JANUSZ KIJOWSKI, dyrektor Teatru im. Jaracza.

W sekretariacie widziałam zdjęcie, na którym jest Jacques Chirac, poprzedni prezydent Francji i pan. Z jakiej okazji i gdzie było zrobione?

- W Pałacu Elizejskim w czasach, gdy byłem wiceprzewodniczącym europejskiego stowarzyszenia reżyserów. Wtedy toczyła się dyskusja o tym, jak zapobiec panoszeniu się amerykańskiego kina na naszym kontynencie. Francuzom udało się nad tym zapanować. Dbają o to, by francuskie filmy trafiały do kin i były pokazywane w telewizji.

A my nie dbamy o nasze kino?

- My pokazujemy polskie filmy o drugiej w nocy.

Skoro o tym rozmawiamy, to zapytam, jak się ma pański projekt filmu o Marcu 68.

- Leży i czeka na zmianę zarządu TVP. Chyba nie sądzi pani, że obecny prezes Piotr Farfał da mi choćby 5 złotych na taki film?!

Wspomniał pan o Paryżu, mieszkał pan też w Brukseli, no i w Warszawie. Dlaczego zdecydował się pan na pracę w Olsztynie? Przecież to nie jest jakieś szczególne miasto, a pan tu pracuje i mieszka już 5 lat.

- Warszawa jest zatęchłą wsią. Gdybym tam został, teraz pałętałbym się gdzieś po telewizji albo siedział w psychiatryku. Wybór Olsztyna nie był przypadkowy. Poznałem zespół teatru, gdy reżyserowałem tu dwie sztuki: "Mszę za miasto Arras" i "Czarownice z Salem". Chciałem więc tu realizować swój plan artystyczny, skoro w kinie nie mogłem, bo film zgłupiał.

A teraz się mówi, że teatr się panoszy w mieście, bo chce przejąć przychodnię lekarską. A poza tym wydaje pan pieniądze na klimatyzację w budynku Studium Aktorskiego. Podobno dlatego, żeby móc tam palić papierosy podczas prób.

- Ale ja tam nie prowadzę żadnych prób!

Pali pan jednak i to niemało.

- Palę, ale od 30 roku życia, więc mi to nie szkodzi. Palenie fatalne wpływa na zdrowie młodych.

Ma pan jakieś filozoficzno-psychologiczne uzasadnienie palenia?

- E, tam! To rodzaj zajęcia dla rąk. Mnie papieros pomaga się skupić i rozluźnić się w czasie biurokratycznych stresów. Ale dajmy spokój papierosom i nie propagujmy palenia!

No dobrze. To co z tą klimatyzacją?

- Chodzi o dwie sale w budynku studium. Tam od maja nie ma czym oddychać i nie da się pracować. Podczas budowy trzeba było ciąć koszty, więc klimatyzacja wypadła z planu. Teraz będzie zrobiona z budżetu województwa.

A przychodnia z ulicy 1 Maja? Chce pan wyrzucić chore dzieci na bruk?!

- Proszę nie używać takich populistycznych argumentów: "Chore dzieci czy teatr". Równie dobrze moglibyśmy zapytać, czy myć ręce czy nogi. Ten budynek jest teatrowi niezbędny. Kiedy powstawał w 1925 roku Olsztyn liczył 36 tysięcy mieszkańców. Zaplecze teatru było i jest niewielkie. Garderoby są za ciasne. Nie ma odpowiednich pomieszczeń dla pracowników promocji reklamy. Sala kameralna nie spełnia odpowiednich warunków. W budynku przy 1 Maja znalazłoby się miejsce na biuro festiwalowe, promocję i reklamę, pomieszczenia administracyjno-gospodarcze, salę widowisko-klubową, gdzie widzowie przychodziliby na "Teatr przy Stoliku" i "Czytanki Marginesu", gdzie odbywałyby się recitale. Dzięki temu zmniejszyłby się ścisk w głównym budynku. Czy pani wie, że nie mogę doangażować nikogo do zespołu? A chciałbym, jedną albo dwie osoby.

Jakie są szanse, że teatr dostanie ten budynek?

- Szanse są, jeżeli dwie przychodnie znajdą nowe pomieszczenia. Również Iwona Liżewska, szefowa Regionalnego Ośrodka Ochrony i Dokumentacji Zabytków, który zajmuje piwnicę przy 1 Maja, stara się o nową siedzibę. Może też zostać. Nie jestem z nikim w żadnym konflikcie i moim celem nie skłócanie ludzi, ale rozwój teatru.

Rozmawiał pan o tym z prezydentem Piotrem Grzymowiczem?

- Rozmawiałem i jest nastawiony życzliwie. To inżynier i rozumie, co się do niego mówi.

Co jeszcze chce pan zrobić w dziedzinie budowlanej?

- Do końca 2011 mamy spożytkować 42 miliony złotych. Zaczniemy jesienią od budowy na planie starego magazynu nowego gmachu, gdzie znajdzie się magazyn, sala sceny Margines i sala prób. Potem zajmiemy się teatrem. On stoi już 84 lata, przeżył wojnę i PRL, gdy remonty polegały na chlapaniu farbą. Gdybyśmy się przeszli po teatrze, pokazałbym pani popękane ściany, przeciekające stropy i grzyb. Remont jest potrzebny natychmiast.

To teatr będzie zamknięty?

- Nie, ale pracujemy nad wygaszaniem repertuaru. Musimy wybrać spektakle, które wystawimy. Na pewno będzie to "Elling" Ingvara Ambjoernsena i Axela Hellsteniusa oraz "Wesele drobnomieszczan" Bertolta Brechta. Latem wraca Julia Wernio, która będzie realizować "Sanatorium pod klepsydrą" Bruno Schulza. Będzie to dla nas na pewno trudny czas. Planujemy przedstawienia objazdowe, żeby aktorzy mieli z czego żyć. Czeka nas wojenne zdanie, coś w rodzaju przejścia przez Morze Czerwone, ale zwyciężymy. Olsztyn zasługuje na to, by powstało tu coś porządnego. Nowoczesny teatr podniesie jego rangę jako stolica regionu. Takie inwestycje przyciągają ludzi.

A nie myśli pan o wydziale aktorskim na uniwersytecie?

- Myślimy. Ale to trzeba zrobić rozważnie: zebrać kadrę, zdobyć akredytację, do której jest potrzebna odpowiednia liczba samodzielnych pracowników naukowych. Moim zdaniem, oddzielne szkoły aktorskie to radziecki pomysł. W USA aktorstwa uczy się na uniwersytetach. To daje możliwość studiowania większej liczby przedmiotów, poznania bardzo różnych ludzi. Szkoła artystyczna to getto i każdy kto się tam dostanie, uważa się za sól ziemi. Uniwersytet to mniej much w nosie. Może uda się nam zrealizować ten pomysł za dwa trzy, lata.

Z tego co pan mówi, wynika, że pan z nami zostaje?

- Proszę pani! Czy ja mam 35 lat, żeby jechać do Londynu i pracować na zmywaku?! Kontrakt mam podpisany na 5 lat jeszcze, a potem... Potem może będę pracował ze studentami.

Gdyby miał pan podsuwać 5 lat spędzonych w Olsztynie, to co uznałby jako największy sukces?

- Sukces to szkoła. To znaczy Studium Aktorskie.

A niepowodzenie?

- Codzienność składa się przede wszystkim z masy drobnych niepowodzeń.

Na przykład?

- Podczas Olsztyńskich Spotkań Teatralnych zginęło nam 50 filiżanek. Widocznie były ładne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji