Artykuły

Jak w pudełku do butów

- Liczy się rezultat, a sala Opery Krakowskiej wyjątkowo dobrze brzmi. Są sale, które były kilkakrotnie poprawiane, jak Lincoln Center, a i tak są niedobre. Jeżeli się taki gmach źle zbuduje, lepiej wysadzić go w powietrze, niż wydawać miliony dolarów na poprawki - mówi prof. Krzysztof Penderecki o dobrych i złych salach koncertowych.

Rz: Jak wyglądałby ranking najlepszych i najgorszych sal w Polsce według Krzysztofa Pendereckiego?

- Jestem kompozytorem, nie specjalistą. To są moje prywatne odczucia. Najłatwiej zacząć od najgorszych - filharmonie w Łodzi i Gdańsku oraz sala Narodowej Orkiestry Polskiego Radia i Telewizji w Katowicach (ale to był dom partii). Najlepsze są stare: Opera Wrocławska, Filharmonia Narodowa w Warszawie. Sale budowane po wojnie, bardzo brzydkie, już estetycznie nie do przyjęcia, jak Bydgoszcz czy Rzeszów, mają bardzo dobrą akustykę. Podobnie stary budynek filharmonii w Katowicach, ale to jest bardzo mała sala, na ok. 500 osób.

Wszystkie sale, które są niepotrzebnie rozdmuchane do dwóch tysięcy i więcej słuchaczy, są po prostu niedobre.

A najlepsze sale europejskie?

- Te budowane w XIX w., jak Concertgebouw w Amsterdamie czy Musikverein w Wiedniu. Dużo ich było w Niemczech, ale zostały zniszczone w czasie wojny, jak Gewandhaus w Lipsku. To jest sprawa materiału: były budowane z cegły, o grubym tynku i miały kształt pudełka do butów. One zdały egzamin.

Podczas uroczystego otwarcia Opery Krakowskiej w grudniu zeszłego roku wykonano pańskie "Diabły z Loudun". Powiedział pan po tej premierze, że nowy gmach ma fantastyczną akustykę.

- U nas często to przypadek, że jedne sale brzmią, a inne nie. Szczególnie w Polsce buduje się bez konsultacji z wybitnymi akustykami.

Czasem coś się uda.

Filharmonię w Łodzi uznał pan za jedną z najgorszych sal, a projektował ją ten sam architekt co operę w Krakowie.

- Tak, to jest też sprawa użycia odpowiednich materiałów. Nie wiem, czy w Operze Krakowskiej nie ma wspomagania mikrofonami. Byłem zachwycony jej akustyką na premierze, ale podejrzanie dobrze było słychać.

Tak doskonałe ucho muzyczne jak pańskie by tego nie wychwyciło?

- Jeżeli to jest zrobione na zasadzie rozmieszczenia kilkudziesięciu małych głośników, nikt tego nie jest w stanie stwierdzić. Niektóre sale się tym podpierają. Liczy się jednak rezultat, a sala Opery Krakowskiej wyjątkowo dobrze brzmi. Są sale, które były kilkakrotnie poprawiane, jak Lincoln Center, a i tak są niedobre. Jeżeli się taki gmach źle zbuduje, lepiej wysadzić go w powietrze, niż wydawać miliony dolarów na poprawki.

A słynna współcześnie zbudowana Opéra Bastille w Paryżu?

- Tam trzeba dźwięk poprawiać elektroakustycznie, korygować, bo ta sala się nie nadaje. Ale wszystkie XIX-wieczne opery przeważnie są bardzo dobre, a przecież wtedy nie było akustyków. Był architekt i tzw. baumeister, który prowadził budowę i wiedział, z jakiego materiału trzeba budować. Jeżeli się wylewa salę w betonie, to wiadomo, że to będzie bunkier. Mamy przykład z polskimi kościołami, odlanymi w żelazobetonie, których po wojnie wybudowano ze trzy tysiące i prawie wszystkie mają fatalną akustykę. Tam nawet Słowa Bożego nie słychać, więc po co budować takie kościoły - jak najszybciej, jak najtaniej, bez żadnego udziału specjalistów.

Z żelazobetonu jest też ikona australijskiego kontynentu - opera w Sydney.

- To jest wspaniała, spektakularna architektura, ale nie ma dobrej akustyki. Ostatnio powstało kilka dobrych sal w Finlandii, m.in. znakomita w Lahti (zaadaptowana stara fabryka). Bardzo dobra jest nowa filharmonia w Dortmundzie. Hiszpania zbudowała przynajmniej 25 sal w ostatnich 15 latach i prawie wszystkie mają akustykę bez zarzutu, a są dziełem różnych architektów. Tam pomyślano o problemie akustycznym, zanim zaczęto budować. Są też bardzo złe przykłady - Dom Muzyki w Moskwie czy Filharmonia Monachijska. Na trzy nowe sale raczej dwie są złe, a jedna dobra.

A najważniejsza scena operowa w Polsce - Teatr Wielki w Warszawie?

- Niestety nie ma najlepszej akustyki, szczególnie dla śpiewaków. Podczas odbudowy wszystko w tej sali zostało odwrócone. Tam, gdzie dziś jest widownia, była kiedyś scena. Sala jest za duża i bardzo trudno coś poprawić. Usiłują, ale to niemożliwe.

Na zdjęciu: Krzysztof Penderecki w Operze Krakowskiej

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji