Artykuły

Dzieci Arbatu

Tłok zaczyna się jeszcze przed szatnią. To kolporter książek sprzedaje dwutomową powieść Anatolija Rybakowa "Dzieci Arbatu". Kolejka jest długa, przerywa ją dopiero trzeci dzwonek na rozpoczęcie spektaklu. Wszystkie miejsca zajęte, a bileterki uprzejmie acz stanowczo wypraszają siedzących na schodach, - jako że schody też "grają".

Zaczyna się od miłego spotkania rodzinnego w mieszkaniu Pankratowów - przybywa tam z daleka wujek Saszy. Ale idyllę rodzinną przerywa telefon z Kremla, bo towarzysz Mazanów przyjechał na wezwanie samego Stalina. Zanim w obramowaniu futryny ukaże się osobiście władca z Kremla unosi się nad wszystkimi wydarzeniami jego złowrogi cień, chociaż nie tylko dzieci Arbatu wierzą w jego sprawiedliwość. Dzieci - to koledzy z jednej szkoły i mieszkańcy śródmieścia Moskwy, z prominentnej ulicy Arbat. Żyją tam i reprezentanci starej inteligencji i nowi przedstawiciele władzy socjalistycznego państwa i nawet nie przeczuwają co im przyniesie druga połowa lat trzydziestych. Młodzież uczy się i bawi, kocha i przyjaźni - ale już zarysowują się różnice między starymi szkolnymi kolegami. Nawet młodzieńcza miłość przestaje być uczuciem bezinteresownym - wszak chodzi o przyszłość i urządzenie się w życiu. Dramat zaczyna się niewinnie - od satyrycznych fraszek i gazetki ściennej. Ponadto Sasza Pankratow krytycznie jest nastawiony do niektórych kiepskich wykładowców. To wystarczy, by rozpocząć sprawę Saszy - w ślad za nią rysują się dalsze dramaty komisarza Budiagina, ojca jednej z koleżanek Pankratowa i zasłużonego budowniczego Riazanowa. Można powiedzieć, że muszą poczekać na swoją kolejkę. Ich próby obrony chłopca zwracają na nich uwagę Stalina.

Mogłoby się wydawać, iż historia studenckiej gazetki ściennej jest przesadzona, gdyby nie rozliczne przykłady podobnych śledztw i ludzkich dramatów. Niedawno obejrzałam np. w telewizji radzieckiej program o wielkim uczonym akademiku Lichaczowie. Opowiadał on o swej młodości i przyczynach skazania go na pobyt na słynnych Wyspach Sołowieckich. W jego przypadku także chodziło o młodzieńczą zabawę w Akademię Kosmitów.

Ale gdy wreszcie pojawi się Stalin we własnej osobie i słowami własnych znanych skądinąd tekstów zacznie pointować sytuację wewnętrzną w Kraju Rad. I wówczas wieje grozą - przecież część widowni zna z autopsji skutki takiej np. oceny sytuacji: "Głosiliśmy zawsze, że lewicowcy - to czasami prawicowcy, maskujący swoją prawicowość lewicowymi hasłami". Co mi to za bardzo przypomina radosną twórczość ideologiczną poniektórych naszych "odnowionych". Stalin w interpretacji Gustawa Krona - to chyba jedna z najlepszych ról tego utalentowanego aktora, a scena rwania zęba przez przestraszonego dentystę Lipmana (znakomity epizod Zbigniewa Grusznica) przestaje: być śmieszny i staje się tragiczny w swych skutkach. Wielki człowiek przekaże przez swego sekretarza dalsze decyzje - także w sprawie nieszczęsnego dentysty.

Jerzy Krasowski opracował tekst i reżyserował przedstawienie. Ten wybitny twórca teatru politycznego zaangażował do tego spektaklu znakomitą obsadę aktorską, także do epizodów. Tak więc Halina Kossobudzka stworzyła przejmującą kreację w roli nieszczęśliwej matki Saszy. Wujka Riazanowa gra Krzysztof Chamiec, komisarza Budiagina - Wieńczysław Gliński, a niesamowitego dygnitarza NKWD - Lech Komarnicki. Życzliwegow wobec młodzieży przewodniczącego Komisji Kontroli kreuje Kazimierz Wichniarz. Ten stary komunista nie ma za złe młodzieży jej młodości.

Przez oryginalną scenę Teatru Małego przewijają się także i młodzi. Są różni: odważni i tchórzliwi, rozważni, ale wierni przyjaciołom młodości i zwykłe kanalie. Ich słabe charaktery i chęć robienia karier za wszelką cenę bez skrupułów, wykorzysta stalinowski aparat ucisku. Jura Szarok w interpretacji Zbigniewa Kasprzyka - to znany memu pokoleniu karierowicz, nie cofający się przed żadną podłością, łamiący także życie swym dziewczynom, jedną z nich - Wikę wciągnie w proceder donosicielski (gra ją Sławomira Łozińska), od którego nie będzie odwrotu. Piotr Gadziemski starał się unieść ciężar roli Saszy. To bardzo utalentowany młody człowiek. Można tu zresztą wymienić także i całą resztę obsady bardzo wyrównanej artystycznie. A swoją drogą kto u nas napisze podobną historię Szaroków, którzy dziś lśnią niczym gwiazdy na niebie odnowy? Istnieli także u nas Bieriezinowie i Baulinowie. Cóż, widownia czeka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji