Artykuły

Dzieci Stalina

"MY wszyscy dzieci jego. Chcesz czy nie chcesz, jego krew. Nasza krew była jego, za nim, czy przeciwko niemu, ale jego, jego" - krzyczy Anatol w kulminacyjnej, pijackiej scenie, poprzedzającej wywoływanie ducha Stalina, wiecznie żywego "ducha dziejów'', który nigdy nie umiera.

"Portret", rozpoczęty czułą - niczym do bóstwa lub ukochanej kobiety - inwokacją do Stalina, a kończy się gorzkimi słowami Miłosza o poddanych "gorszego boga" wieku ideologii, jest sztuką - rozprawą, próbą rozrachunku pokolenia z totalitarną doktryną. Nieprawda, że stalinizm umarł wraz fizyczną śmiercią swego twórcy, żyje i żyć będzie tak długo, Jak długo żyć będą w nas (chciałoby się powiedzieć - w nich, ale nie sposób) spustoszenia dokonane przez system. Stalinizm - pokazuje Mrożek - okaleczył tyleż ofiary, co ich katów, wyznawców i przeciwników. Jednym odebrał życie, zdrowie, najlepsze lata, innym wiarę w prawo, sprawiedliwość, ciągłość, a więc w sens życia. I jedni i drudzy nie mogą się od niego uwolnić.

"Portret" (Czyj? Jego - Stalina, ich - pokolenia, nas - wszystkich?) podejmujący problem konsekwencji totalitaryzmu w życiu jednostki i "narodu, jest jedną z najważniejszych wypowiedzi na ten temat w polskiej literaturze. Czytany (od półtora roku znany z "Dialogu") nie daje, takiej satysfakcji, zbyt wiele w nim wątków pobocznych, odrywających od głównego nurtu. Natomiast oczyszczony z fuzli, prawie wypreparowany przez Jerzego Jarockiego na scenie Teatru Starego i zagrany w sposób perfekcyjny przez Jerzego Trelę i Jerzego Radziwiłowicza, przemawia z wielką siłą.

BOHATEROWIE są różni psychicznie, fizycznie, mają odmienne życiorysy. Do stworzenia ich postaci każdy z aktorów posłużył się mną techniką, wynikającą zapewne tyleż z odmiennych zadań, jak i osobowości twórczych. Trela wygrał umiarem, Radziwiłowicz - nadmiarem środków. Trela gra Anatola - byłego więźnia, ofiarę donosu - wielce powściągliwie, jest oszczędny w ruchach, mimice, używaniu głosu; Radziwiłowicz tworzy Bartodzieja - donosiciela, niegdyś afirmatora systemu - z nieustannego ruchu, mnożąc nienaturalne zachowania, gesty, spojrzenia. Świetny duet który apogeum osiąga we wspomnianej już pijackiej scenie spowiedzi pokolenia i wywoływania "ducha dziejów".

Do trzech mistrzów Jerzych - Jarockiego, Radziwiłowicza i Treli, dołączył czwarty - Juk-Kowarski, z pomysłową, funkcjonalną scenografią. Temu znakomitemu, przemyślanemu do najdrobniejszych szczegółów przedstawieniu, nawet ściany spieszą z pomocą. Kremowe, ze śladem po zdjętym portrecie, wraz z prawie pustą przestrzenią jasnego, lśniącego parkietu (osiągnięcie systemu - awans z klepiska na parkiet?) tworzą tyleż normalne wnętrza mieszkalne, co symboliczną izolatkę, o której wspominają, i w której tkwią bohaterowie "Portretu". Czy i my wszyscy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji