Artykuły

Kapitalny Capitol

II Festiwal Teatrów Muzycznych w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Opera za trzy grosze" wrocławskiego teatru Capitol na pierwszym miejscu, za nią gdyńska inscenizacja "Chicago" [na zdjęciu] - to werdykt zakończonego wczoraj Festiwalu Teatrów Muzycznych. Druga edycja imprezy dowiodła, że jest ona potrzebna i ma swoją wierną widownię, ale jej formuła wymaga zmian.

Organizowany po raz drugi Festiwal Teatrów Muzycznych w Gdyni zakończył się wczoraj recitalem "Listy Julii" w wykonaniu Katarzyny Groniec, członka jury. Ale konkursowe zmagania miały swój finał w sobotni wieczór, gdy obejrzeliśmy (po raz ostatni, bo spektakl schodzi z afisza) brawurowe wykonanie gdyńskiej inscenizacji "Chicago" w reżyserii Macieja Korwina z Dorotą Kowalewską w roli Velmy Kelly i Magdaleną Smuk jako Roxie Hart.

Po przedstawieniu przez półtorej godziny czekaliśmy we foyer na decyzję jury. Do ogłoszenia werdyktu dotrwała tylko nieliczna grupka. Zgodnie z zapowiedziami organizatorów (Urzędu Marszałkowskiego, gdyńskiego magistratu i Teatru Muzycznego) jurorzy skupili się na ocenie sztuki wykonawczej, pomijając inscenizacje jako całość. Dlaczego? - Przenoszenie spektakli muzycznych, opierających się w dużej mierze na pomysłach inscenizacyjnych, scenografii i kompozycji światła, jest zabiegiem niezwykle trudnym. Wiąże się z wieloma kompromisami, z rezygnacją z wielu scenicznych efektów. Reżyserzy stawaliby w szranki na nierównych zasadach. A aktor broni się w każdej przestrzeni - tłumaczy Maciej Korwin, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni i pomysłodawca FTM.

Kierując się tym założeniem, jury pod przewodnictwem Macieja Prusa rozdzieliło pulę nagród (w sumie 40 tys. zł) wyłącznie pomiędzy aktorów. Najwięcej (20 tys.) otrzymali artyści wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol za zespołową kreację w znakomitym musicalu "Opera za trzy grosze" w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. Ten porywająco zagrany i wyreżyserowany spektakl był faworytem publiczności, zebrał świetne opinie i burzę braw na stojąco.

Pozostałą część puli nagród jury rozdzieliło między aktorów grających w "Chicago" (Magdalena Smuk oraz Rafał Ostrowski za rolę Billy'ego Flynna i Andrzej Śledź za Amosa Harta) i "Rent" szczecińskiej Opery na Zamku (debiutujący na scenie Paulina Łaba jako Mimi i Filip Cembala w roli transwestyty o imieniu Angel). Pojedyncze nagrody aktorskie przypadły musicalowi "Ragtime" Gliwickiego Teatru Muzycznego (Michał Musioł jako Tateh) i rock-operze "Jesus Christ Superstar" Teatru Rozrywki z Chorzowa (charyzmatyczna Marta Tadla w podwójnej roli Annasza i Kapłana). "Ragtime" i "Chicago" dostały też honorowe wyróżnienia. Nagrody publiczności (która głosowała wypełniając kupony) zdobyli Magdalena Smuk ("Chicago") i Janusz Radek za rolę Judasza w musicalu "Jesus Christ Superstar" Teatru Rozrywki w Chorzowie.

Tegoroczna edycja imprezy różniła się od pierwszej edycji. Po raz pierwszy jury przyznało nagrody, pierwszy raz spektakle pokazano także poza Trójmiastem (w Kwidzynie i Tczewie), a prezentacje odbywały się dzień po dniu.

Ale zakończony wczoraj festiwal obnażył też słabości jego formuły. Niezrozumiałe jest kryterium podziału na spektakle konkursowe i startujące poza nim. Po raz kolejny zdarzyło się, że świetne, choć kameralne przedstawienia (zeszłoroczna "Opera Mleczana" krakowskiego Teatru Starego, tegoroczne "Rzecze Budda Chinaski" teatru Capitol) nie startowały w głównym nurcie festiwalowych pokazów. Szkoda, bo nagrody im się należały. Równie niezrozumiałe wydaje się w tej sytuacji zakwalifikowanie do konkursu "Wieczoru Latynoskiego" warszawskiego Teatru Studio Buffo, który pokazał znane z telewizji show (na małym ekranie oglądaliśmy je jako "Przebojowa noc"), będące de facto koncertem biesiadnym (żeby konwencji stało się zadość, widownia była częstowana alkoholem). W programie tegorocznej imprezy nie zabrakło spektakli bardzo słabych ("Skrzypek na dachu" Teatru Muzycznego w Lublinie, monodram "Yentl" Teatru Muzycznego w Łodzi, "Phantom" Teatru Muzycznego z Poznania). Może więc - przez litość dla widowni - warto pomyśleć o preselekcji, a gdyby zabrakło wartościowych propozycji teatrów muzycznych (w Polsce mamy ich tylko dziewięć), może należałoby zaprosić do konkursu spektakle muzyczne teatrów dramatycznych? Z pewnością należy zmienić też sam tryb wręczania nagród, by nie trzeba było godzinami czekać na werdykt. Nic by się chyba nie stało, gdyby jury (najpierw obradując do woli) ogłosiło werdykt ostatniego dnia festiwalu po zakończeniu pozakonkursowej prezentacji.

Warto pomyśleć też o nadaniu samym nagrodom innego wymiaru niż tylko dyplom i koperta. Może np. statuetki "Baduszków" (dobre anioły gdyńskiego teatru, odwołujące się do Danuty Baduszkowej, jego patronki, twórczyni polskiego teatru muzycznego). Przed miesiącem Maciej Korwin wręczał "Baduszki" swoim pracownikom w Międzynarodowym Dniu Teatru. Inni artyści też by się z nich ucieszyli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji