Zielona Góra. Jak u Pana Bucka za piecem
Produkcja, inscenizacja, opieka artystyczna i literacka: dyrektor Andrzej Buck. W rolach głównych: córka, pasierbica, szwagier dyrektora i dyrektor osobiście. Sztuka na kanwie ustaleń kontroli Urzędu Marszałkowskiego oraz anonimów.
Dyrektor Andrzej Buck [na zdjęciu] jest w teatrze producentem, inscenizatorem, opiekunem artystycznym i literackim. I szefem dla członków swojej rodziny. Od dwóch miesięcy w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze trwa kontrola urzędników z Urzędu Marszałkowskiego. To efekt nagłośnionej w mediach sprawy propozycji kupna fikcyjnego scenariusza. Złożyć ją miał dyrektor Buck Sławomirowi Gowinowi, który dzierżawił od teatru restaurację. - Otrzymaliśmy też anonimy w innych sprawach i postanowiliśmy je sprawdzić - mówi dyrektor departamentu organizacyjno prawnego urzędu marszałkowskiego Aleksander Sipowicz. W jednym z anonimów znalazła się informacja o tym, że w teatrze pracowały córka dyrektora Agnieszka Buck i jego pasierbica Agnieszka Migdałek.
Akt I - córka
Agnieszkę Buck można znaleźć na plakacie przedstawienia "Czaszka z Connemara", figuruje tam jako asystent reżysera. Na stronie interenetowej teatru przedstawia się ją również jako prowadzącą spotkanie z reżyserką innego spektaklu. Ale nie ma jej w aktach osobowych teatru. Została skierowana do teatru przez Powiatowy Urząd Pracy w celu odbycia stażu.
Jednak to A. Buck w imieniu teatru złożył wniosek do PUP w Zielonej Górze o stażystę i określił konkretne wymagania: studia z filologii polskiej oraz teatrologii. W rejestrze bezrobotnych tylko jedna osoba spełniała te wymagania - Agnieszka Buck.
Po skończeniu stażu przez A. Buck dyrektor nie składał już kolejnego wniosku o stażystę. Nie chce ujawnić, ile np. zapłacił córce za pracę asystenta reżysera. - Nie sprawdzaliśmy wynagrodzeń z tytułu praw autorskich i honorariów - tłumaczy się też dyrektor A. Sipowicz.
Akt II - pasierbica
Kontrolerzy nie sprawdzali również wątku dotyczącego zatrudnienia pasierbicy dyrektora Agnieszki Migdałek. - Nie wiemy nic na ten temat - mówi dyrektor Sipowicz.
Andrzej Buck zatrudnienie A. Migdałek tłumaczy... pracami interwencyjnymi.
Teatr znów wystąpił z wnioskiem do PUP i określił wymagania. I znów jedyną osobą spełniająca te wymagania była A. Migdałek. Po zakończeniu okresu pracy interwencyjnej A. Migdałek została zatrudniona w teatrze.
Wiadomo, że na wniosek teatru A. Migdałek w ubiegłym roku dostała 3 tys. zł stypendium miasta. Wniosek o te pieniądze podpisał zastępca dyrektora teatru Andrzej Nowak.
Gdy zapytaliśmy Nowaka o treść pisma, milczał.
Sama zainteresowana nie chce się wypowiadać oficjalnie na temat swojego zatrudnienia w teatrze. Potwierdza, że jest pasierbicą dyrektora. - Takie sytuacje są też w innych instytucjach - dodaje A. Migdałek.
Akt III - szwagier
Od pół roku z teatrem współpracuje też adwokat Bolesław Rostkowski - według naszych informacji szwagier A. Bucka. Ale sami zainteresowani tego nie potwierdzili.
A. Buck nie odpowiedział na pytanie dotyczące tej sprawy, a B. Rostkowski w ogóle był dla nas nieuchwytny.
Dyrektor Sipowicz przyznaje, że wybór kancelarii Rostkowskiego został dokonany bez odpowiednich procedur prawnych, ale dodaje również: - Wynagrodzenie kancelarii nie było zabójcze. Zostały uporządkowane sprawy, które zabałaganił poprzedni prawnik. Poza tym tej kancelarii dyrektor mógł bardziej zaufać.
Akt IV - dyrektor
W oświadczeniu majątkowym A. Bucka znaleźliśmy tajemnicze dodatkowe 10,5 tys. zł z tytułu praw autorskich w 2003 r. Zapytaliśmy co to za dodatkowy dochód. Dyrektor nie odpowiedział.
Może podobnie jak w tym roku, dyrektor miał dodatkowe zajęcia w teatrze. I tak np., w 2004 roku jest on producentem spektaklu "Prywatna Klinika", autorem adaptacji "Pętli" Marka Hłaski, opiekunem artystycznym i literackim spektaklu Martina Mc Donagha "Czaszka z Connemara". A teraz przygotowuje dramat "Ja minę" według tekstów Haliny Poświatowskiej. Inscenizację do tego spektaklu robi wspólnie z zastępcą A. Nowakiem, który jest również reżyserem tego spektaklu.
- Zarząd zajmie stanowisko, kiedy znane będą wyniki kontroli. Jeżeli złamano prawo, wyciągniemy konsekwencje - mówi wicemarszałek lubuski Bogusław Andrzejczak. - Kontrola trwa.
Pracownicy Teatru Lubuskiego nie chcą na temat dyrektora i jego rodzinno-zawo- dowych związków się wypowiadać. Przyznają wprost, że boją się, że stracą pracę.
- To prywatne ranczo dyrektora, a nie teatr - mówi nieoficjalnie jeden z pracowników.