Dramaturg w pułapce
- Wiadomo, że pisanie dramatu jest jakimś odbiciem od codziennej pracy w Wybrzeżu. Przecież zazwyczaj zajmuję się przepisywaniem, pracą nad cudzymi tekstami. I wtedy rodzi się chęć zrobienia czegoś własnego - mówi Jakub Roszkowski, autor "Morza otwartego", które zakwalifikowało się do Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Pięć sztuk, które weszły do finału konkursu, usłyszymy w sobotę i niedzielę na próbach czytanych w Teatrze Miejskim w Gdyni - pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
Na tegoroczną, drugą edycję konkursu, napłynęło 118 tekstów, do finału kapituła zakwalifikowała pięć z nich. Wśród nich znalazło się "Morze otwarte", debiut młodego (rocznik 1984) Jakuba Roszkowskiego z Gdańska. Jest on absolwentem wydziału reżyserii dramatu PWST w Krakowie. Od 2007 r. pracuje jako dramaturg w Teatrze Wybrzeże, gdzie współtworzył m.in. spektakle "Blaszany bębenek", "Portret Doriana Graya" i "Zwodnica".
Mirosław Baran: Kiedy stwierdziłeś, że chcesz się zajmować teatrem?
Jakub Roszkowski: W czwartej klasie liceum. Wtedy poszedłem do Wybrzeżaka i tak się zaczęło. Wcześniej byłem w teatrze może ze trzy razy, ze szkołą. W ogóle mnie to nie interesowało, miałem plan zdawania na zupełnie inne studia. W ciągu roku wszystko się jednak wywróciło i poszedłem do Krakowa na reżyserię. A do Wybrzeżaka też trafiłem przypadkiem - na zajęcia wybierał się mój kolega z klasy i postanowiłem iść razem z nim.
Teraz pracujesz w Teatrze Wybrzeże jako dramaturg. Czyli czym konkretnie się zajmujesz?
- Dramaturg to słowo-pułapka, tak naprawdę nikt nie wie, co to znaczy. Nie jest to to samo, co kierownik literacki, w Wybrzeżu obsadzone są oba te stanowiska. Poza rozmowami z dyrektorem i kierownikiem literackim o kształcie repertuaru, doborem tekstów i reżyserów, jestem zazwyczaj przypisany do konkretnych projektów. Nie pracuję przy każdym spektaklu, tylko przy niektórych, wymagających współpracy z dramaturgiem. I za każdym razem praca polega na czymś trochę innym: tłumaczę, przygotowuję adaptacje tekstów, biorę udział w próbach
Masz jakieś plany prócz zajęć w teatrze?
- Wiadomo, że pisanie dramatu jest jakimś odbiciem od codziennej pracy w Wybrzeżu. Przecież zazwyczaj zajmuję się przepisywaniem, pracą nad cudzymi tekstami. I wtedy rodzi się chęć zrobienia czegoś własnego. Na przykład za rok w Łodzi odbędzie się premiera opery, do której pisałem libretto.
Opery?
- Tak. Będzie opowiadała o pobycie Chopina i George Sand na Majorce. Kompozytorką jest Marta Ptaszyńska, reżyseruje Grzegorz Wiśniewski. I do tego ja - choć nie lubię opery. Ale pisanie było ciekawym doświadczeniem. Mówiono mi, że jak tego gatunku nie lubię i się na nim nie znam, to napiszę dobry tekst. Zobaczymy.
Jak się przygotowywałeś do napisania libretta?
- Wcale. Szczerze mówiąc, zaczynałem je pisać nie wiedząc praktycznie nic o operze czy Chopinie i George Sand na Majorce. To był najfajniejszy czas. Potem stwierdziłem, że wypadałoby coś doczytać, i już było gorzej. Bo to, co tak fajnie sobie wymyśliłem, nie do końca pokrywało się z faktami.
R@Port Prolog
Sobota, godz. 15-20: czytanie sztuk "Nasz syn" Marka Pruchniewskiego i Marka Wortmana, "W imię Ojca i Syna" Szymona Bogacza i "Nad" Mariusza Bielińskiego
Niedziela, godz. 15-18: czytanie sztuk "Morze otwarte" Jakuba Roszkowskiego i "Eskimos w podróży służbowej" Zyty Rudzkiej;
godz. 18.30-20.30: debata z udziałem dramaturgów i członków Kapituły GND
Teatr Miejski im. Gombrowicza (Gdynia, ul. Bema 26), wstęp wolny. Więcej: www.gazeta.pl/raport