Lewiatan
Jedna z najpiękniejszych i najbardziej sugestywnych interpretacji sceny Mickiewiczowskich "Egzorcyzmów",
jakie widziałem w teatrze. Konrad w białej, romantycznej koszuli leży na masywnym stole; wokół stołu staje kilkanaście czarno ubranych postaci. Unoszą opętanego wraz z meblem i zmieniają się w rzeczywistego potwora, wielonogiego Lewiatana, miotającego unisono wściekłe przekleństwa. Ksiądz Piotr znakiem krzyża opędza się przed zachodzącym go z boków, zwierzęco rozjuszonym stworem; można się chwilami prawdziwie bać o niepozornego mnicha i odczuć ulgę, gdy, pokonany, "wyrzygnie" swą ofiarę na podłogę. Gdyby istniał pośród rozmaitych plebiscytów także ranking oddzielnych sekwencji scenicznych, "Egzorcyzmy" Adama Orzechowskiego, reżysera "Dziadów" w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze, miałyby wszelkie szanse na zwycięstwo. Sam spektakl jest nierówny, mocno obciążony edukacyjną "brykowatością"; niektóre skróty wręcz unieczytelniają fabułę (na przykład pocięte "Widzenie Księdza Piotra"). Także aktorstwo w najlepszym razie sięga poziomu poprawności, a w wielu przypadkach sporo mu do tego poziomu brakuje. Warto docenić szlachetnie skromną scenografię Krzysztofa Kochnowicza, pięknie skomponowane kolorystycznie kostiumy. Interpretacyjnie spektakl Adama Orzechowskiego kładzie nacisk raczej na indywidualną drogę bohatera niż na "ojców dzieje" i historyczno-polityczny kontekst. Tak już teraz pewnie będzie zawsze.