Artykuły

Przyjdź do Opery z otwartą głową

- Nie robię "Romea i Julii" Sergiusza Prokofiewa, tylko spektakl na motywach tragedii Williama Szekspira. Rosyjski kompozytor nie przekonuje mnie sposobem, w jaki opowiada tę konkretną historię. Wymyśliłam więc własny balet - mówi choreograf IZADORA WEISS przed premierą w Operze Bałtyckiej w Gdańsku.

O ostatniej premierze sezonu w Państwowej Operze Bałtyckiej rozmawiamy z Izadorą Weiss [na zdjęciu], choreografem i autorką wyboru muzyki do baletu "Romeo i Julia".

Jak na balet, proponuje Pani nietypowe odczytanie "Romea i Julii".

Izadora Weiss: Jest to scenariusz na motywach Szekspira. To ważne uzupełnienie, aby nie było niedomówień, czy wątpliwości "dlaczego Montecchi i Capuletti są tacy...". Tu nie ma obu tych rodów. To zupełnie nowy scenariusz, do specjalnie skonstruowanego baletu na motywach Szekspira. Trzeba o tym pamiętać. Z historią "Romea i Julii" robiono już właściwie wszystko. Przenoszono ją na scenę na wiele sposobów - w różne epoki, pokazując ją z perspektywy różnych postaci. Moi bohaterowie wywodzą się z różnych obszarów kulturowych i religijnych, więc niemożność bycia razem jest bardzo prawdziwa. Mój balet jest zupełnie nową propozycją tego mitu.

Wielbicieli klasycznego baletu Sergiusza Prokofiewa czeka niespodzianka...

- Nie robię "Romea i Julii" Sergiusza Prokofiewa, tylko spektakl na motywach tragedii Williama Szekspira. Rosyjski kompozytor nie przekonuje mnie sposobem, w jaki opowiada tę konkretną historię. Wymyśliłam więc własny balet. Ważne, żeby przyjść do Opery z otwartą głową - jeśli ktoś ma zamiar odwiedzić operę z założeniem, że zobaczy "Romea i Julię" Prokofiewa, to lepiej, żeby został w domu. Wykorzystałam muzykę wielu kompozytorów, m.in. Philipa Glassa, Lisy Gerard. Poświeciłam bardzo dużo czasu na świadomy, przemyślany wybór muzyki, która rośnie wraz z historią i oddaje klimat świata, w którym żyje Julia oraz świata, z którego przybył Romeo.

Jedyny utwór Sergiusza Prokofiewa, jaki się pojawi w moim spektaklu, to genialna "Pawana". Mam jednak wrażenie, że do tej pory nie wykorzystywano jej właściwie. Kojarzono ją głównie z balem. Rozpoczynamy tym utworem drugi akt, gdy cała lokalna społeczność daje Julii do zrozumienia, że zdradziła. Ta muzyka jest wtedy niesamowita, wydobywa się z dużo silniejszym pokładem emocji. To moje odkrycie tego utworu.

Sztandarowy tekst kultury europejskiej, jakim jest "Romeo i Julia", został przeniesiony w realia wschodnie. Mamy Irakijkę i hiszpańskiego żołnierza z oddziału NATO. Namiętność rodzi się między dwoma światami - europejskim i bliskowschodnim.

- Dzisiaj konflikt dwóch rodzin w ogóle nie porusza. To, że dwie rodziny się kłócą, nie jest żadną przeszkodą dla młodych ludzi. Prawdziwą barierą, która dzieli i wzbudza emocje jest odmienna kultura czy religia. Zależy mi na tym, aby to była prawdziwa historia, żeby uwierzono, że to jest naprawdę możliwe. Romeo i Julia po prostu nie mogą być razem. Przygotowuję dwie pary tytułowych bohaterów. Rolę Julii kreują Beata Giza i Franciszka Kierc, natomiast w Romea wcielą się Michał Łabuś i Łukasz Przytarski. Zapraszanie kogokolwiek z zewnątrz nie wchodzi w grę. Byłoby to wpuszczenie obcego w pewną gotową, zamkniętą całość. Ważne, że zespół jest cały czas ze sobą, widać że jest zgrany i tworzy naprawdę silną grupę. Każdy z nich jest indywidualnością.

Historię słynnych kochanków wpisuje Pani we współczesne konflikty międzykulturowe. Wymusza to również respektowanie zasad arabskiego świata?

- Spektakl podzieliłam na dwie części - przed śmiercią Merkucja i Tybalta oraz po ich śmierci. Pierwszy akt jest bardzo różnorodny, kolorowy. Julia jest dziewczynką, z niczego nie zdaje sobie sprawy. Spotyka Romea i wszystko się zmienia. Jest kompletnie oszołomiona. Tańczy do hiszpańskich piosenek, jest szczęśliwa. Do tej pory żyła pod presją rodziny, widzimy na ścianie rodzinne nakazy i zakazy - nie wolno tego, nie wolno tamtego, słuchaj ojca, słuchaj matki, zakrywaj twarz... Ona ma to wpojone od dziecka. Podczas duetu z Tybaltem Julia zdaje sobie sprawę, że nie jest równa bratu - wychowywali się razem, ale teraz on ma przed sobą ważne zadania, a ona ma siedzieć w domu. Julia czuje, że jest kimś gorszym. Po śmierci brata musi błyskawicznie dojrzeć, zmienia się. Nie jest gotowa na to, co ją spotkało. Zaczyna inaczej rozumieć świat. Ma wrażenie, że pomimo młodego wieku już się z nim żegna. W końcowej scenie - śmierci - podejmuje decyzję, że chce być z ukochanym, a to jest możliwe wtedy, gdy sama umrze. Popełnia samobójstwo niemal w ciszy, bardzo kameralnie. Nie ma w tym momencie żadnego mocnego akordu. To wstrząsająca scena. Ważne, aby nie odczytywać tej historii w jednoznaczny sposób: my jesteśmy dobrzy, wy jesteście źli.

Balet ten kierujecie głównie do młodej publiczności?

- Adresowanie spektaklu do konkretnej publiczności jest błędem. Ja kieruję go do wrażliwych widzów. Wierzę, że spektakl może poruszyć i zostać na dłużej w pamięci. Chodzi o to, aby coś konkretnego opowiedzieć widzom. Nie boję się przekazów, które są zrozumiałe dla publiczności. Obecnie doszło do tego, że jak coś jest niezrozumiałe, to jest nowoczesne i awangardowe. Nieprawda. To znaczy, że ktoś nie umiał tego opowiedzieć. Zapraszam publiczność na spektakl i chcę jej dać coś prawdziwego, mocny, czytelny przekaz, choć oczywiście nie "kawa na ławę". Chodzi mi o przekaz, który dociera do człowieka i wzbudza w nim jakąś emocję. Po to robię spektakle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji