Artykuły

Paradoksy postpamięci

O paradoksach polityki historycznej w teatrze pisze w felietonie dla e-teatru Rafał Węgrzyniak

W najnowszych "Didaskaliach" przeczytałem blok tekstów poświęconych postpamięci, czyli traumatycznym wspomnieniom dotyczącym zdarzeń, do których ich uczestnicy długo bronili dostępu, więc dziedziczonym przez potomków. Krążą one wokół "Sztuki dla dziecka" Pawła Demirskiego napisanej, jak wyznaje autor w wywiadzie, aby odreagować powstały na zamówienie i nazbyt poprawny "Tykocin" i w ramach intelektualnej ekwilibrystyki podważającej wpędzanie kolejnych pokoleń Europejczyków w poczucie winy z powodu Zagłady Żydów.

Szczególnie zbulwersowała mnie jednak rozmowa Weroniki Szczawińskiej z Joanną Tokarską-Bakir. Etnografka analizująca źródła i przejawy polskiego antysemityzmu prowokowana przez Szczawińską wygłasza bowiem w niej zdumiewające sądy zapewne podyktowane jej wyborami politycznymi. Szczawińska raz jeszcze dyskredytuje Scenę Faktu Teatru TV, która "pod pozorem mierzenia się z pamięcią i historią pokazywała kolejne hagiograficzne spektakle, typowe produkcyjniaki". Najwyraźniej nie wie ona, że produkcyjniakami nazywane były w czasach komunizmu dramaty rozgrywające się w fabrykach i ukazujące walkę z sabotażystami lub współzawodnictwo pracy służące zwiększaniu wydajności. Przecież w Łodzi przypomniano niedawno typowy produkcyjniak socrealistyczny - "Brygadę szlifierza Karhana" Vaška Kani. Co faktomontaże odtwarzające poczynania aparatu bezpieczeństwa w komunistycznej Polsce miały wspólnego z produkcyjniakami, nie potrafię odgadnąć. (Skądinąd redaktorzy powinni usunąć ów kompromitujący błąd, ale też nie zauważyli, że w wywiadzie z Demirskim "Czarny potok" Leopolda Buczkowskiego zmienił się w "Czarną rzekę".) Zastanawia mnie, dlaczego Szczawińska z takim uporem stara się dowieść, że Witold Pilecki albo Kazimierz Moczarski, walczący zarówno z nazizmem, jak i komunizmem, nie zasługiwali na hagiograficzne widowiska. Ponadto utrzymuje, że polityka historyczna realizowana przez prawicę operuje "archiwum kodów pamięci niczyjej" jakby nie było jeszcze żyjących żołnierzy niepodległościowego podziemia z czasu wojny, ofiar represji komunistycznych oraz ich rodzin.

Również Tokarska-Bakir poddaje krytyce politykę historyczną, ekspozycję Muzeum Powstania Warszawskiego i projekt stworzenia podobnej placówki obrazującej terror stalinowski, a generalnie narzucanie społeczeństwu "niepodległościowego dyskursu, którym zarządza IPN". Oburza ją obecna "zgoda na antykomunizm, przykrywająca skandal, jakim było powszechne zaangażowanie się Polaków w komunizm". Jej zdaniem Polacy "byli zadowoleni, że KBW uwalnia ich życie od tych, których wiadomy administrator pamięci każe dziś nazywać powstańcami niepodległościowymi". Oczywiście znaczna część Polaków wspierała komunizm i właśnie wydawnictwa IPN to dokumentują. Podobnie spektakle Sceny Faktu pokazywały, jak wielu policjantów, prawników, urzędników, dziennikarzy czy konfidentów było zatrudnionych przy unicestwianiu rzeczywistego bądź potencjalnego przeciwnika owego ustroju. Czy jednak z tego powodu trzeba było w III RP zaniechać dekomunizacji i odwołań do tradycji niepodległościowej? Przecież zgodnie z tą logiką w Niemczech nie należało dokonywać denazyfikacji, skoro większość obywateli III Rzeszy popierała NSDAP. A ofiar Zagłady nie powinno się wspominać, jeśli było sporo Polaków, którzy nie ukrywali zadowolenia, że Niemcy rozwiązali za nich kwestię żydowską. Mam nadzieję, że Tokarska-Bakir przejęta losem zgładzonych Żydów nie odmawia prawa do istnienia w zbiorowej pamięci ofiarom komunizmu, których w skali globalnej było wielokrotnie więcej.

Tokarska-Bakir piętnuje jako typowy wytwór polityki historycznej film dokumentalny "Życie za życie" zmontowany "z wywiadów etnograficznych z ludźmi, którzy nawet wtedy, kiedy przemawiają w celu stworzenia hagiografii rodziny z Ciepielowa, zamordowanej przez Niemców za przechowywanie Żydów, nie są w stanie pozbyć się kodów antysemickich". Czyżby Tokarska-Bakir w imię poprawności politycznej postulowała cenzurowanie wywiadów? Przecież wiadomo, że w Polsce często ratowali Żydów ludzie zdradzający antysemickie uprzedzenia. Wystarczy przypomnieć casus pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej i jej "Protestu" przeciwko Zagładzie z 1942 z passusem o Żydach jako wrogach Polaków wstydliwie pomijanym przez Władysława Bartoszewskiego w publikacjach o "Żegocie" aż do 1994 roku. A zniekształcanie prawdy historycznej z podobnych pobudek ciągle się zdarza. Córka generała Augusta Fieldorfa zapamiętała, że wśród oprawców jej ojca przeważali komuniści z żydowskim rodowodem. Jednak Ryszard Bugajski w filmie "Generał Nil" - aby nie narażać się na zarzut podtrzymywania opinii o dominującej roli Żydów w aparacie bezpieczeństwa z okresu stalinizmu - zrezygnował z sygnalizowania tożsamości etnicznej funkcjonariuszy i pominął nawet powszechnie znany udział Heleny Wolińskiej w owym mordzie sądowym.

W tym kontekście znamienny wydał mi się spór między Hanną Krall a Krzysztofem Warlikowskim powstały w trakcie prób "(A)pollonii", a ujawniony w wywiadzie z nimi przeprowadzonym przez Romana Pawłowskiego dla "Gazety Wyborczej". Wywołało go wprowadzenie do wątku opartego na "Poli" Krall tekstu dotyczącego "śmierci palestyńskiej dziewczynki zastrzelonej przez izraelskich żołnierzy", a ściślej przez wnuka ocalonej z Zagłady. Zdaniem Krall wynikało z niego, że Pola Machczyńska "niepotrzebnie narażała życie ratując Żydów podczas Zagłady, skoro oni teraz zabijają palestyńskie dzieci". "Nie chciałam - mówiła reporterka - żeby Zagłada była z czymkolwiek porównywana." Na próżno Warlikowski, który przecież parokrotnie reżyserował w Izraelu, tłumaczył, że nie zamierzał porównywać "okrucieństwa nazistów i Żydów", ale pragnął tylko ukazać "paradoks losu". Mimo wszystko Krall twierdziła, że w rezultacie dodania owego epizodu jego spektakl "przypomina propagandę Hamasu".

Jak najdalszy jestem od relatywizowania Zagłady. Sądzę jednak, że Warlikowski miał bodaj rację przełamując narzucane przez środowiska żydowskie przekonanie, że Holocaust był zbrodnią bez precedensu w dziejach ludzkości dokonaną na całkowicie niewinnych ofiarach, więc jakoby niemożliwą do porównania z innymi masowymi mordami. A Krall doskonale wie, że zamknięci w gettach, obozach lub kryjówkach, żeby przetrwać, dokonywali czynów, które trudno oceniać na gruncie judaistycznej czy chrześcijańskiej etyki, te zaś doświadczenia wpływały na nich destrukcyjnie popychając po latach do samobójstw albo wzbudzały nienawiść do całego rodzaju ludzkiego. Przypuszczam zresztą, że ów dodany epizod nie powinien wywołać kontrowersji na Zachodzie, gdzie rozpowszechniona jest w kręgach lewicowych niechęć do Izraela wynikająca z solidaryzowania się z Palestyńczykami. Ciekaw jestem jak Tokarska-Bakir, która "Burzę" i "Dybuka" w inscenizacji Warlikowskiego odbierała przez pryzmat zbrodni w Jedwabnem, zareaguje na odtwarzanie przez niego w "(A)pollonii" - z góry adresowanej do zachodnioeuropejskiej publiczności - opowieści o Polce zamordowanej za ukrywanie Żydów jakby całkowicie zgodnej z polityką historyczną prawicy i dokumentami w rodzaju filmu "Życie za życie". Tym bardziej, że Warlikowski w jednym wywiadów napomknął o niewdzięczności ocalonej Żydówki, która nie zadbała o utrwalenie ofiary Poli z Kocka w Yad Vashem.

W ciągle czekającej na wystawienie "Naszej klasie" Tadeusza Słobodzianka unikający śmierci w pogromie zorganizowanym przez polskich sąsiadów latem 1941 i ukrywany potem przez Zośkę Menachem zostaje po wojnie funkcjonariuszem UB i torturuje żołnierzy AK. Po 1956 emigruje do Izraela, wcielony zaś do armii w 1967 uczestniczy w wojnach z Arabami. Gdy traci syna w wyniku ataku terrorystycznego zgłasza się do torturowania Palestyńczyków zamierzając wykorzystać doświadczenie zdobyte w komunistycznej Polsce, lecz jego propozycja zostaje odrzucona przez Mossad. W 1975 popełnia samobójstwo. Wątpię, żeby Słobodzianek układał biografię Menachema jako przejaw paradoksu losu, a na pewno nie usiłował w ten sposób podważyć celowości ratowania Żydów. Po prostu ukazał znany z szeregu świadectw mechanizm przyswajania przez niedoszłą ofiarę zachowań jej katów, zastępczego szukania odwetu za doznane cierpienia w stosowaniu przemocy wobec innych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji