Artykuły

Antygona przegrana

"Antygona"- a więc raz jeszcze o konflikcie jednostki i władzy, o starciu dwóch racji moralnych. Anouilh napisał ją w roku 1942. Ta data nie jest obojętna. Pesymizm i beznadziejność tej sztuki tłumaczą się potwornością wojennej i okupacyjnej atmosfery, w której powstała. A wystawienie jej dzisiaj u nas zbiega się z aktualnością problemu nurtującego ludzi obarczonych dawnymi i nowymi doświadczeniami z tego zakresu.

Anouilh wziął stary Sofoklesowy temat. Proceder to - jak wiadomo - w literaturze bardzo częsty. Szekspir czy Molier brali cudze wątki i z trzeciorzędnych utworów robili arcydzieła. Giraudoux greckie mity mieszał z współczesnością i snuł na nich intelektualne igraszki. Anouilh nie jest Szekspirem ani Molierem. Nie jest nawet Giraudoux. I dlatego to, co w jego sztuce najmocniejsze znajdziemy już w zasadniczych rysach u Sofoklesa.

Anouilh chciał starożytną tragedię opowiedzieć po współczesnemu bez starożytnych konwencji i zrobił to gładko, z umiejętnością doświadczonego praktyka teatralnego. Jest wprawdzie bardziej gadatliwy niż jego wielki poprzednik, ale nudzi stosunkowo rzadko, tylko w niektórych scenach. Zabiegi uwspółcześniające polegały tu na rozbudowie wątków i pewnych zmianach zewnętrznych. Chór zastąpił Anouilh ubranym w smoking komentatorem, który wygłasza wiązankę zręcznie sformułowanych myśli (będących zresztą jakąś aluzją do oryginalnego tekstu Sofoklesa). Dodał pazia (na scenie) i pieska (w opowiadaniu). Zabarwił nowoczesnymi akcentami miłość i strach, wzmocnił okrucieństwo, rozbudował politykę czy polityczną filozofię.

I tu właśnie zabrnął w sytuację bez wyjścia, beznadziejną, pesymistyczną. Przeciwstawia dwie racje czy też siły. Kreon reprezentuje władzę, rządzi ludźmi. Ktoś musi ten niewdzięczny trud ponosić. Rządy to polityka, a polityka jest zawsze parszywa, zawsze plugawa. Cynizm i zbrodnia nie są jej obce, a w każdym razie nie może się ona obejść bez kompromisu, oportunizmu, konformizmu. Kreon to także ci, którzy zawsze mówią "tak''. Ci, którzy z wiekiem wyzbyli się buntów młodości i przystosowali się, zgadzają się na wszystko.

Kreon ma złą rolę. Antygona ma dobrą rolę. Jej piękno polega na odwadze powiedzenia "nie". Jej racja to nie tyle głos obowiązku, nakazujący jej pogrzebać brata. Brat ten okazuje się nie wart jej ofiary, ale Antygona rzuca wyzwanie w ogóle konformizmowi i plugawej polityce. W imię czego? Chyba w imię... protestu i może w imię młodości. I to w pełni świadoma daremności tego wyzwania, które może jej przynieść tylko śmierć. Antygona jest wściekła i ta jej postawa ma siłę, która zaraża innych. Ale celem jej jest... bezcelowość działania. Bunt dla buntu. Negacja dla negacji. Śmierć.

I choć Antygona ma pociągać pięknem moralnym, wiernością sobie, w końcu skłonni jesteśmy przyznać rację raczej Kreonowi. On przynajmniej chce dać ludziom szczęście, co prawda dość kulawe i mizerne i za cenę - jeśli inaczej być nie może - rezygnacji i upodlenia, ale w każdym razie szczęście, życie. Antygona przynosi tylko śmierć. W tym opowiedzeniu się widza po stronie Kreona jest jakaś forma sprzeciwu wobec beznadziejnego i bezwyjściowego sensu sztuki, jeżeli nie chcemy opuścić przedstawienia w nastroju, w którym nie pozostaje nic innego jak popełnić zbiorowe samobójstwo w imię zasad moralnych. Tak jak to zresztą dzieje się na scenie, gdzie zostaje tylko Kreon, który idzie na zebranie rady. Może rady narodowej?

W ten sposób "Antygona" Anouilha wydaje się pośrednio nawoływać do oportunizmu i uznania racji stanu, a nawet usprawiedliwiać tyranię. Zapewne dzieje się tak wbrew zamierzeniom autora, ale może jest to nam dzisiaj potrzebne?

W każdym razie sztuka pobudza do zamyślenia się nad tymi sprawami i w tym jej wartość.

Przedstawienie zamknięte w zwartą, kolorystycznie i konstrukcyjnie bardzo udaną oprawę, dekoracyjną ANDRZEJA SADOWSKIEGO, reżyserował JERZY RAKOWIECKI. Można by tej reżyserii zarzucić ton zbyt celebrujący w miejsce konwersacyjnego i przeciąganie tempa, ale całość ma jakąś jednolitość wyrazu złożoną z dobrze rozwiązanych poszczególnych sytuacji i scen.

HALINA MIKOŁAJSKA gra Antygonę jakby w jakimś transie, rozmarzeniu czy zaczadzeniu śmiercią. Może tak trzeba, skoro ta Antygona nie bardzo wie, czego chce, i nawet niezupełnie wie, czego nie chce. Mikołajska ma tony bardzo liryczne, więcej w niej delikatnych uczuć, niż siły buntu i zdolności rozumowego przekonywania. Wzrusza zwłaszcza w scenach miłosnych i przedśmiertnych, które gra z wyrazem wielkiej tragiczki.

JAN ŚWIDERSKI znajduje się obecnie w znakomitej formie aktorskiej. Kreon jest jego nową świetną kreacją. W każdym jego słowie czuje się zimną rozwagę, bezwzględność i jakąś nieludzkość wynikającą z bardzo ludzkich doświadczeń.. A także świadomość konieczności czynów, które się samemu uznaje za moralnie negatywne i z którymi się jest pogodzonym. Doskonała, prawie nieruchoma maska, ciężki, ale pewny chód dopełniają sylwetki człowieka władzy, który czuje się samotny w społeczeństwie.

Bardzo ładnie i naturalnie, lekko i interesująco mówi partię chóru MACIEJ MACIEJEWSKI. BOGUSZ BILEWSK1 jest więcej niż poprawnym Haimonem, a IRENA LASKOWSKA mniej niż poprawną Ismeną. Dobrą postać strażnika tworzy JANUSZ PALUSZKIEWICZ a WITOLD SKARUCH sugestywnie opowiada o tragicznych samobójstwach. Poza tym KATARZYNA ŻBIKOWSKA była piastunką, a EUGENIUSZ DZIEKOŃSKI i STEFAN WRONCKI strażnikami. Muzyka ZBIGNIEWA TURSKIEGO miała wiele nastrojowego wyrazu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji