Artykuły

"Trzy wiosny"

Udana premiera jest zawsze świętem teatru. Udana premiera młodego rodzimego autora jest jakby świętem narodowym. Przynajmniej nastrój święta narodowego panował na sali Ogniska, na premierze sztuki p. E. Chudzyńskiego p.t. "Trzy Wiosny". Dotąd znaliśmy p. E. Chudzyńskiego, jako zdolnego poetę lirycznego. Poza tym, na pewnym zebraniu dyskusyjnym nad sprawami teatru, p. Chudzyński objawił się jako... figlarz: przemawiając, prosił nieśmiało dyr. Kielanowskiego o dopuszczenie go na próby teatralne, aby mógł się nauczyć "jak to się pisze dla teatru"... a w kilka tygodni później ujawnił się jako autor sztuki teatralnej i to autor, który już nauczył się, jak się wtłacza talent dramatyczny w ramy sceny i maluje sceniczny obraz tętniący życiem...

W tej nauce, p. Chudzyński dopomógł sobie, przejmując środowisko i ludzi od p. J. Pietrkiewicza, z jego sztuki "Sami swoi". Ale na tym kończy się zależność Chudzyńskiego od Pietrkiewicza. Tok zdarzeń, nastrój wsi, a przede wszystkim gatunek i rozmiar przeżyć jej mieszkańców, należy już wyłącznie do Chudzyńskiego.

"Trzy wiosny" - to okres pięciu lat, które przeżywa polska wieś podczas wojny, okres tragiczny, ale wydobywający z gromady ludzkiej uderzeniami nieszczęścia, cnotę wspólnoty i wzajemnego ratunku. Taką jest przede wszystkim wiosna 1940 r. i pierwszy akt sztuki Chudzyńskiego, w którym wieś broni się przed okupantem niemieckim, krzątając się około swych spraw domowych i gospodarczych. Ale okupacja trwa... I obrona stanu posiadania przechodzi w walkę. Wieś zasila konspirację, wspomaga "Lasy", jest ostoją partyzantów. Postacie nawet drobnoustrojowe dorastają do wielkich wydarzeń, są zdolne do największych poświęceń. Wieś walczy już nie o swoje własne morgi, ale o całą Polskę... Zresztą, w tym cały sens sztuki Chudzyńskiego, że ta wieś z gospodarzem na roli, organistą, pisarczykiem miejskim i szmuglerką, na pierwszym planie, a dziedzicem i proboszczem za kulisami jest całą Polską, a jej dramat jest dramatem całego narodu...

Rzecz przy tym godna podkreślenia: ekspresja i zakres perspektywy scenicznej Chudzyńskiego wzrastają równolegle do wzrostu wypadków zewnętrznych tak, że sceny wojenno-obyczajowe z pierwszego aktu, przemieniają się w akcie II. w tragedię, mającą cechy tragedii narodowej!

Niestety, akt trzeci załamuje linię rozwoju sztuki Chudzyńskiego. Tragedia narodowa wejścia Sowietów do Polski, wiosną 1945 r. postępuje naprzód, zwłaszcza gdy oczekiwana wolność okazuje się niewolą, w dodatku rozkładającą niedawno zwartą gromadę, lecz możliwości scenicznego wyrazu p. Chudzyńskiego nie zdążają za nią i nie dosięgają tego szczytu rozpaczy i klęski... P. Chudzyński już nie pokazuje nam tej tragedii, lecz Chudzyński już nie pokazuje nam tej tragedii, lecz o niej... opowiada. P. Chudzyński ustami organisty opowiada jak bolszewicy zamordowali proboszcza i "zapowiada" ustami oficera A.K. (postać w ogóle niepotrzebna) przetrwanie, opiekę nad młodzieżą, wyjazd na Zachód... Może specjalnie dla nas Londyńczyków, ten wyjazd na zachód nie jest właściwym akcentem końcowym, albowiem wiemy, jak na tym Zachodzie wyglądamy, a nie wiemy kiedy powrócimy "na ziemię Ojców!"

Jeśli zaznaczam różnicę między trzecim aktem i dwoma pierwszymi aktami sztuki p. Chudzyńskiego, czynię to tylko z obowiązku recenzenta, a bynajmniej nie z myślą obniżenia wartości jego utworu. Akt trzeci poważnej trzyaktowej sztuki jest zawsze najtrudniejszy do napisania i jedynie duże autorsko-fachowe doświadczenie może pokonać trudności rozwiązania intrygi czy akcji. Poza tym, p. Chudzyński miał jeszcze do zwalczenia inną przeszkodę. Oto treść jego pierwszych dwóch aktów jest dzisiaj już przeszłością i p. Chudzyński dobył ją ze swych wspomnień, gdzie miała czas przybrać kształt plastyczny; treść aktu trzeciego jest współczesna, nie jest historią, lecz trwa i nikt jeszcze nie umie spojrzeć na nią z wysoka, jako na materiał twórczy, już gotowy do przeróbki artystycznej...

Stąd zrozumiała i może nawet konieczna nierówność pomiędzy trzecim a pierwszym i drugim aktem "Trzech wiosen", o której wolno, a nawet należy mówić ze względu na nieprzeciętne walory całości utworu i wyjątkowy talent dramatyczny jego autora, nierówność, którą dało by się zresztą wyrównać właściwą korektą III aktu.

Wreszcie, sztuka p. Chudzyńskiego ma jeszcze jedną zaletę: przedstawia nam, Londyńczykom, jak to było w Polsce w latach wojny, podczas gdyśmy przeżywali inne troski i inne niebezpieczeństwa. Jest zaś zasługą p. Chudzyńskiego, że jego nastawienie narodowe każe mu przedstawić polską krajową rzeczywistość w sposób krzepiący naszą dumę i pobudzający do obowiązku porównania naszych czynów i zamierzeń z hartem i ofiarami Kraju.

Wykonanie sztuki p. Chudzyńskiego było na jej poziomie. Reżyseria dyr. Kielanowskiego uwypukliła wszystkie odcienia treści, wypunktowała wszelkie momenty akcji, nadała właściwy charakter i tempo grze artystów. Naczelne męskie postacie utworu w obsadzie pp. Butschera, Krajewskiego, Modrzeńskiego i Ratschke były bez zarzutu. Prawda, że artyści mieli czas zżyć się z nimi jeszcze za czasów Pietrkiewicza. Lecz właśnie ewolucja tych postaci, oraz ich zmiany psychologiczne, między jedną sztuką i drugą, jak też między kolejnymi wiosnami, były przeprowadzone ze świadomością wyrazu i subtelną dokładnością.

Pod tym względem trzymali prym, p. Modrzeński, który z groteskowej figury pół-inteligenta rośnie nam w oczach na zdeterminowanego konspiratora, wstrząsając widownią w scenie śmierci, oraz p. Butscher, typowy wójt, którego nie tyle żądza władzy co chciwość ziemi wpędza w szeregi milicji bolszewickiej. P. Ratschke wzruszył słuchaczy uczuciem i prostotą, gdy opowiadał o śmierci księdza, broniącego krzyżem kościoła przed bolszewikami. Dobra sylwetka i zdecydowany ton p. Krajewskiego, w osobie młodego gospodarza i partyzanta, stanowiły mocną oś intrygi całego utworu. P. Rewkowski odegrał raz jeszcze rolę rezonera, jak zawsze z umiarem i taktem.

Przechodząc do kobiet słowa najwyższej pochwały należą się pani Butscherowej. Bez jednego akcentu patosu, drepcąc po chacie, troszcząc się o syna, córkę, czy synową, narzekając na chudobę i nieobrobione grunta, miała w sobie coś z matki-ofiarnicy, nad którą zaciążyło tragiczne, polskie ananke... Wtórowała jej pani Arczyńska, przejmująca w wyrazie i geście. Interesującą postać szmuglerki-łączniczki odegrała bardzo dobrze pani Kraszewska, wyprowadzając ją, za p. Chudzyńskim, z cienia na front wydarzeń, jakie się działy w Kraju, w latach wojny...

* * *

Wiele się mówi i dyskutuje o potrzebie teatru na emigracji. P. E. Chudzyński wniósł do tej dyskusji argument decydujący: dobrą sztukę. Jej wartość artystyczna, narodowe ujęcie tematu i treść nieobojętna dla emigracji, oraz jej doskonałe wykonanie, wywołują zainteresowanie publiczności, rozwiązując, przynajmniej na czas jakiś, zagadnienie polskiego teatru w Londynie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji