Artykuły

Ludzie bez świadomości

- Czekałem na utwór, który trafiłby we wrażliwość trzydziestolatka, uniwersalny, ale skierowany do Polaków - mówi MICHAŁ ŻEBROWSKI przed premierą "Doktora Hausta" w Teatrze Studio w Warszawie.

Jacek Cieślak: Znów Magda Piekorz, Wojciech Kuczok i pan - jak w "Pręgach". Czy to oznacza, że powstała nowa artystyczna supergrupa?

Michał Żebrowski: Wydarzyła się rzecz szczególna: spotkało się pięć osobowości, każda z innej działki - czterech facetów pod wodzą kobiety Magdy Piekorz: pisarz Wojciech Kuczok, kompozytor Adrian Konarski, wschodząca gwiazda Piwnicy pod Baranami, operator Marcin Koszałka i ja. Poznaliśmy się na planie filmu "Pręgi", mamy około trzydziestu lat, a poza tym, że wspólnie poczuliśmy smak artystycznego sukcesu, jesteśmy zgrani. Porównują nas do zespołu Kieślowskiego z jego początków. Wszyscy wzajemnie się cenimy.

Sukces nie zabił ducha twórczej dyskusji?

Dlaczego mam walczyć z Magdą, jeśli ma rację? Nie kłócimy się, bo każdy z nas ma podobny gust i zasady pracy. Nad proporcjami czuwa żelazna dama.

Od razu po premierze umówiliście się na wspólny spektakl?

"Pręgi" przypadły na piąty rok moich poszukiwań monodramu. Byłem pod urokiem prozy Kuczoka, jego warsztatu i matematycznej precyzji myślenia, która jest w tekstach teatralnych niezwykle ważna. Dlatego nieśmiało zapytałem Magdę, czy nie mogłaby zasugerować Wojtkowi napisanie dla mnie teatralnego tekstu. Czekałem na utwór, który trafiłby we wrażliwość trzydziestolatka, uniwersalny, ale skierowany do Polaków. Nie chciałem udawać włoskiego roznosiciela pizzy mającego kłopoty ze swoją czarnoskórą narzeczoną w Ameryce albo grać po raz kolejny w "Łagodnej" Dostojewskiego czy "Sonacie Kreutzerowskiej" Tołstoja - tylko w nowym, współczesnym polskim tekście. Okazało się, że Kuczok uprzedził moją prośbę. Pisał monodram z myślą o mnie. Tak powstał "Doktor Haust", utwór skomplikowany i trudny, ale odpowiadający moim potrzebom. Zdaję sobie sprawę, że granie monodramu na scenie, gdzie występowali Tadeusz Łomnicki i Jan Peszek, jest aktem zarozumiałości, ale jeżeli przegrywać - to z najlepszymi.

Wydaje mi się, że zarówno "Pręgi", jak i "Doktor Haust", są podszyte tęsknotą do tego, by w życiu budować, a nie niszczyć, kochać, a nie nienawidzić, nawet jeśli nasze życie dalekie jest od marzeń.

W "Pręgach" problemy bohatera wynikają z toksycznych relacji z ojcem, z doktorem Haustem sprawa jest bardziej powikłana. To psychoanalityk, opuszczony przez ukochaną kobietą. Wobec pacjentów zachowuje się cynicznie, ale sąsiadowi, którego zostawiła żona, wyznaje, że nie umiał docenić swego szczęścia. Kuczok pokazuje, jak ludzie są nieświadomi siebie. Moje pokolenie na pewno ma problem z miłością i uczuciami. Może my, trzydziestolatkowie, tkwimy lewą nogą w komunizmie, prawą w kapitalizmie, mamy zbyt wiele atrakcji, ale tęsknimy za miłością, czekamy na ukochaną osobę, która da szansę na prawdziwe porozumienie i szczęście.

"Doktor Haust" mówi o drastycznych problemach w sposób tradycyjny.

Nie mogę powiedzieć, że w spektaklu unikamy prowokacji. Pozwoliliśmy sobie na wiele odważnych kroków, m.in. gram nago, ale nie wynika to z chęci szokowania, tylko z tekstu; mają pomóc widzowi zrozumieć, co się dzieje z moim bohaterem. Samo epatowanie nagością nie ma sensu. Rozebrać się jest najprościej. Osobiście nie mam z tym problemów, chyba że oznacza to pójście na łatwiznę. Bo kogo może obchodzić siurek aktora? Normalni ludzie nudzą się takim widokiem po 15 sekundach, myślą: niech się ubierze i zacznie grać. Teatr jest sztuką formy. To, co w życiu prawdziwe, często na scenie wydaje się sztuczne i na odwrót.

Musiało minąć aż pięć lat, by zdarzyła się okazja powrotu do teatru?

W szkole teatralnej wziąłem sceniczną lekcję za trzech aktorów. Skończyłem ją i zgarnąłem wszystkie możliwe nagrody studenckiego festiwalu teatralnego. Do głowy mi nie przyszło, że będę grał w filmie. Ale poszedłem do teatru i usłyszałem, że muszę przynieść na jutro analizę moczu i krwi, miałem zarabiać 20 zł za przedstawienie. Zrozumiałem, że znalazłem się w jakiejś instytucji, która ma niewiele wspólnego z moją pasją. Porwał mnie świat filmu. Kiedyś długo rozmawiałem z Bohdanem Stupką, który mi powiedział: "Miszka, pięć moich największych ról zrobiłem z jednym reżyserem, moim przyjacielem. Pamiętaj, każdy wielki aktor musi mieć swojego reżysera. Czekaj na niego!". Czekałem na pierwszą współczesną rolę w "Pręgach" pięć lat, ale doczekałem się jednocześnie okazji do pracy w znakomitym zespole. Teraz jestem niecierpliwy i pracuję za dwóch.

Miał pan poczucie, że wielkie role filmowe Skrzetuskiego i Wiedźmina ograniczały pana aktorstwo?

Film Jacka Bromskiego "Kochankowie roku tygrysa" był do wakacji jedyną polską produkcją kręconą w 2004 r. Podobna sytuacja w polskiej kinematografii nie zdarzyła się od 1946 r. Pytam: O jakim my rynku mówimy, o jakich możliwościach?! Nie twórzmy mitów. Przecież nie mamy żadnego wyboru. Jeżeli polski aktor dostanie rolę w filmie, już jest zadowolony, że w ogóle może grać. Wystąpiłbym w "Pręgach" 6 lat temu. Ale nie miałem takiej propozycji. Daj Panie Boże zagrać Skrzetuskiego, jak zagrałem, nawet Domagarow mnie pochwalił, bo to trudna rola. Podobnie jak Pan Tadeusz czy Wiedźmin. Mówiono, że w tej ostatniej powinien wystąpić Zinedine Zidane. Ale nie mam powodu do wstydu.

A jakie ma pan wrażenia po Ryszardzie II w Teatrze Narodowym?

Zawsze marzyłem, żeby przed ukończeniem 33. roku życia wystąpić w wielkiej szekspirowskiej roli na dużej scenie. Jestem rok do przodu. Zagrałem w spektaklu Andrzeja Seweryna, którego niezwykle szanuję, w Teatrze Narodowym, w dramacie Szekspira. Jak się mogę czuć?

Miałem przyjemność oglądać próby, podczas premiery przeżyłem zawód. Scenografia, kostiumy przytłoczyły zespół, recenzenci, którzy oczekiwali znakomitego klasycznego teatru, męczyli się przy pisaniu.

Wcale się nie męczyli, strasznie zjechali przedstawienie. Ale ja mam dystans zarówno do pozytywnych, jak i negatywnych recenzji. Na pewno nie pisano o nas ze złością. Dla mnie to było doświadczenie, bez którego nie mógłbym myśleć o zagraniu za 20 lat Króla Lira.

Na zdjęciu: Michał Żebrowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji