Artykuły

Równowaga dla świata

Jestem uporządkowanym człowiekiem o ustalonej hierarchii wartości. Podstawowym zadaniem teatru jest pokazanie zjawiska miłości, i stąd moja potrzeba zarażania tym, co sam w życiu realizuję - mówi MAREK PASIECZNY, reżyser "Łucji i jej dzieci" w szczecińskim Współczesnym.

Na scenie szczecińskiego Teatru Współczesnego odbędzie się wkrótce (8 bm.) premiera głośnej sztuki Marka Próchniewskiego "Łucja i jej dzieci". Mieszkająca na wsi, zdominowana przez własną rodzinę tytułowa bohaterka zmuszona jest do poświęcenia życia własnych dzieci... Dramat napisany na potrzeby telewizji, po raz pierwszy zostanie pokazany w scenicznej formie właśnie w Szczecinie. Dokonał tego Marek Pasieczny, krakowski reżyser, który od kilku lat, z powodzeniem, tworzy też w Szczecinie (m.in. "Zwiastowanie" we Współczesnym czy "Gucio zaczarowany" w Teatrze Lalek "Pleciuga").

Co pana najbardziej zaintrygowało w tym tekście i czym się on różni od swojej telewizyjnej wersji?

Marek Pasieczny: - W samym tekście nic się nie zmieniło, tylko jego interpretacja. Idea przyświecająca mi podczas realizacji tego dramatu to chęć przywrócenia równowagi światu. Bohaterka sztuki, która traci dzieci - trochę archetypicznie, a trochę antycznie - na nowo przywraca w sobie powołanie do macierzyństwa. Świat, w którym żyjemy, potrzebuje ofiary. Każde cierpienie, każda wina wymaga odkupienia. I tu się to dokonuje.

Łucja, choć współwinna śmierci dzieci, jest też ofiarą. Trudno nie odczuwać współczucia...

- Współczucie to jedyna rzecz, jaką dysponuje ludzkość. Zamienić uczucie we współczucie - jest działaniem, które również przywraca światu równowagę. Łucja jest sierotą, osobą bezbronną. Jeżeli się szanuje taki stan rzeczy, to znaczy, że cywilizacja się rozwija. Jeżeli zaś wypiera się tych "bezbronnych", to znaczy, że świat jest w kiepskiej formie.

W pana inscenizacjach ważną rolę spełnia duchowość. Widać to w każdej realizowanej przez pana adaptacji. Z czego to wynika?

- Jestem uporządkowanym człowiekiem o ustalonej hierarchii wartości. Najważniejsza dla mnie jest obecnie świadomość istnienia innego świata. A jeżeli sprawa metafizyki jest w świadomości, to wszystkie inne sprawy są w hierarchii ułożone. Pamiętam, jak Krzysztof Wolicki - lewicujący korespondent dzienników francuskich i krytyk literacki mówił, że teatr ma jedno podstawowe zadanie - pokazać Boga na scenie. Tak było od czasów starożytnej Grecji, gdzie maski służyły do rozmowy z bogami. Podstawowym zadaniem teatru jest pokazanie zjawiska miłości, i stąd moja potrzeba zarażania tym, co sam w życiu realizuję.

Która to będzie sztuka przygotowana przez pana dla szczecińskich scen?

- Szósta w Szczecinie, a piąta w Teatrze Współczesnym. Za każdym razem wygląda to tak samo. Siadamy, rozmawiamy, planujemy. Akurat ze strony teatru padła propozycja zrealizowania współczesnej polskiej sztuki. I jak się później okazało - to zapotrzebowanie było dwustronne.

Pochodzi pan z Krakowa. Co takiego sprawiło, że woli pan pracować tutaj?

- Moje doświadczenia krakowskie pochodzą z pierwszego okresu zawodowego, kiedy dla Starego Teatru zrobiłem trzy sztuki. Byłem wtedy niedoświadczonym i niezdecydowanym reżyserem, pełnym respektu dla tamtejszych aktorów. Natomiast w Szczecinie po zrobieniu pierwszej sztuki, kiedy przymierzałem się do następnej, zostałem przyjęty jako ktoś, kto ma do zaproponowania rzecz konkretną. Na moją obecność tutaj pracują poprzednie realizacje. Mogę powiedzieć o Współczesnym, że jest dla mnie teatrem idealnym. Spełnia warunki osobowe i artystyczne - bardzo dobrzy aktorzy, którzy w skali kraju stanowią ekstraligę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji