Artykuły

Tango należy do duszy

"rozpal mnie, blada kuzynko Melpomeno, jedną zagraną dobrze sceną, rozpal, rozpal mnie" Tymczasem okazuje się, że kuzynka Melpomena Teatru Zagłębia zawiodła, choć winą bardziej obarczyć należy inną z muz: Terpsychorę, opiekunkę tańca

Co pokusiło artystów, by zamienić słowo dramatyczne na taniec i śpiew? To fakt, że pomysł Janiny Niesobskiej (autorka scenariusza, choreografii) jest intrygujący. Tango uważane jest przecież za taniec najbardziej wyrafinowany, erotyczny, a jednocześnie przepełniony smutkiem. Jednak przewrotność i pułapka zarazem polega na tym, że tango przynależy duszy nie ciału - na nic zatem zda się wyuczony układ kroków. Niestety, Sosnowiec w stosunku do argentyńskiego Buenos Aires stał się tak odległy jak biegun północny.

Pierwsze minuty przedstawienia były obiecujące - pojedynek dwóch młodzieńców zapowiadał starcie żywiołów, walkę na śmierć i życie. Wrażenie to jednak nie trwało długo, ustępując miejsca łagodnej gali piosenki.

Zgodnie z konwencją, najczęściej w zatłoczonej tancbudzie, siedzi On, topiąc smutki w trunkach wszelakich, oraz Ona - zdradzona, zadziorna kochanka. Kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością na kilka chwil złączeni w tańcu mogą zapomnieć, zatracić się w sobie. Tango jest niezwykle intymne - tego właśnie najbardziej brakuje inscenizacji Janiny Niesobskiej. Jeśli jednak zmysłowe suknie zastąpiono kabaretowym strojem z lat 80., przestrzeń dużej sceny daleka jest od spowitej dymem papierosowym knajpki - trudno uzyskać niepowtarzalny klimat dla tańczącego milonguero i milonguera.

Niewątpliwą zaletą "Tango, tango" jest dobór utworów. To kalejdoskop najsłynniejszych polskich tang. Usłyszeć można "Tę ostatnią niedzielę", "Ogrzej mnie" - znane głównie z wykonania Michała Bajora czy "Ten taniec" dramatycznie śpiewany przez Renatę Przemyk.

Wśród artystów Teatru Zagłębia najciekawsze wykonania należą przede wszystkim do Ewy Kopczyńskiej i Zbigniewa Leraczyka. Jeśli chodzi o warstwę taneczną przedstawienia - przy ogromnym wysiłku całego zespołu zabrakło jednak odrobiny środków scenicznych, by oszukać publiczność, że to nie tylko zestaw wyuczonych kroków.

"Tango, tango" to świetna rozrywka i sentymentalna podróż dla 40- i 50-latków. Osobom poniżej trzydziestki proponuję z repertuaru Teatru Zagłębia wybrać jednak coś bardziej w duchu Melpomeny niż Terpsychory.

Na zdjęciu: scena ze spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji