Artykuły

Niezwykły talent Bobka

Byłby dziś dużo starszy od Jana Piszczyka z "Zezowatego szczęścia", którego zagrał w postarzającej charakteryzacji tuż przed trzydziestką, ale pewnie nie przypominałby ulizanego staruszka z zapałem przybijającego urzędowe pieczęcie. Nie ten temperament, a już na pewno nie ta uległa osobowość.

Nie wszyscy wiedzą jednak, że Bogumił Kobiela, wspaniały aktor, o mało nie został urzędnikiem. Nie bardzo wiedząc, co chce studiować, zdecydował się na... ekonomię. Dopiero kilka dni przed egzaminami dokonał skoku "w aktorstwo", dość niezwykłej jak na tradycje rodziny, w której wybierano na ogół "szacowne" zawody: inżyniera, prawnika, lekarza.

Bogumił Kobiela zginął w wypadku samochodowym 40 lat temu - 10 lipca 1969 r.

Trudno prorokować, co jeszcze mógł osiągnąć i czy chciałby dziś brać udział w serialowych wyścigach. Nie odważy się stawiać takich diagnoz nawet Marek Kobiela, młodszy brat aktora i kopalnia wiedzy o Bogumile. Pozostawali w serdecznej zażyłości i często się spotykali, ale Bobek nie ulegał neurotycznym drgawkom oglądając siebie na ekranie i o tym nie gadał. Owszem, opowiadał o przygodach na planie i w teatrze, czasem wpadał w złość, gdy omijała go ciekawa rola, albo honorarium było niewspółmierne do wysiłku. I tyle.

Kobielowie byli zgraną i przywiązaną do siebie rodziną. Często się spotykali; między innymi w letnim domu dziadków w Tenczynku. Ale Bogumił Kobiela urodził się w Katowicach, w domu przy ul. Poniatowskiego 22, i mieszkał tu do matury. Gdy zaś zrezygnował z kariery buchaltera na rzecz niepewnego losu wagabundy i zmienił adres na Kraków, gdzie rozpoczął studia w szkole teatralnej, przyjeżdżał do domu niemal na każdy weekend.

Pan Marek wspomina, że Bobkowi pod Wawelem nie było źle; mieszkał u ciotecznych babć, a poza studiowaniem oddawał się życiu towarzyskiemu, jako że był osobą bardzo przez kolegów lubianą. Obdarzony wyobraźnią, poczuciem humoru i łatwo nawiązujący kontakty, w krąg nowych znajomych chętnie wprowadzał rodzinę.

- Najzabawniej było wtedy, gdy Bobek zamieszkał w Sopocie - opowiadał Marek Kobiela - w jednym pokoju, który dzielił ze Zbyszkiem Cybulskim, najwierniejszym z przyjaciół. Pokój był wspólny, ale zawarli dżentelmeńską umowę, na mocy której raz Zbyszek podnajmował go Bobkowi, a w następnym miesiącu Bobek Zbyszkowi. Żeby było sprawiedliwie! I proszę sobie wyobrazić, gdy nadchodziło lato, oni zapraszali do tego pięćdziesięciometrowego królestwa masę krewnych i znajomych. Spaliśmy na czym kto miał, ale to były urocze wakacje, w niezwykłym towarzystwie! Byłem częstym gościem brata i bratowej Małgosi także w Warszawie.

Dziś Marek Kobiela - do emerytury pracownik Politechniki Śląskiej, specjalista w zakresie procesów budowlanych - mieszka w Tenczynku. Stary dom (140 lat), w posiadaniu rodziny od początków XX wieku, był miejscem szczególnym.

Bracia spędzali tu w dzieciństwie wakacje, zanim zaszumiał im w głowie Sopot, to Tenczynek był miejscem podniecających przygód. Nie zawsze bezpiecznych, chłopcy mieli bowiem fantazję nieokiełznaną, zwyciężającą niekiedy dobre maniery, z których słynęli i w dorosłym życiu (Bogumiła zwano w gimnazjum Markizem). Dość przypomnieć Bobka udającego, że wpadł do studni, przez co rodzina omal nie poumierała ze zgrozy (studnię opróżnili!), co on obserwował nie bez satysfakcji z okienka na strychu. Lania nie dostał, bo w tym domu dzieci nie bito. Raz tylko mama nie wytrzymała i przyłożyła synowi profilaktycznie. Wtedy, gdy na pobliskiej łące Bobek zdetonował bombę przeciwlotniczą...

Łagodne wychowanie - w którym oczywisty był jednak szacunek dla starszych - otrzymali chłopcy w rodzinnym, inteligenckim domu. Mieli w sobie jednak potrzebę poszukiwania nowych doznań.

Dla Bogumiła był to Teatr Bim-Bom. W 1953 roku wraz z grupą przyjaciół ze studiów, pod wodzą Lidii Zamkow, wyjechał do Trójmiasta z misją zrewolucjonizowania Teatru Wybrzeże. Ale awangarda w sztuce miała nadejść dopiero za kilka lat, więc młodym-gniewnym nie udało się naoliwić socrealistycznej machiny. Jedni się zniechęcili, drudzy szukali "wentylu".

Dla Kobieli i Cybulskiego oddechem stał się studencki ruch teatralny. Dziś Bim-Bom obrósł dziesiątkami poważnych analiz; dla nich był po prostu formą ekspresji artystycznej. Był to też czas młodości i szalonych pomysłów, na które potem człowiek nie ma już zwykle czasu i odwagi.

- Bobek i Zbyszek - wspomina Marek Kobiela - szpanowali, że tak powiem, motocyklami. Kupili sobie w Paryżu czerwone swetry, w których dosiadali tych rumaków. Czerwono-srebrne jawy wzbudzały furorę. Potem brat nabył fiata 600, a właściwie odkupił go za wielkie pieniądze od poprzedniego właściciela, bo się na to wymarzone auto uparł. A fiacik okazał się gratem, który trzeba było często-gęsto remontować. Gdzie Bobek targał gruchota do naprawy? Do Katowic, bo tu miał zaprzyjaźnionego mechanika. Tyle kilometrów pokonywał, ale przy okazji rodzinę odwiedzał. Mój brat był sentymentalny i bardziej refleksyjny niż jego postacie na ekranie.

Bogumiła Kobielę szybko odkrył film i choć oferowano mu głównie role komediowe, można mówić o wielkiej karierze. Historycy filmu piszą, że Kobiela był talentem niewykorzystanym i trudno się z nimi nie zgodzić; zwłaszcza gdy ogląda się te jego kreacje, w których groteska miesza się z tragizmem. "Zezowate szczęście" przede wszystkim i wcześniejszą "Eroicę"; z pewnością Andrzej Munk wykorzystał aktora najwszechstronniej. Kreację stworzył Bogumił Kobiela także w ostatnim swoim przedstawieniu telewizyjnym, w "Mieszczaninie szlachcicem". Niestety, premiera spektaklu odbyła się już po jego śmierci.

Gdy przeniósł się do Warszawy pracował wyjątkowo intensywnie. Grał w teatrze, w telewizyjnych programach rozrywkowych ("Poznajmy się"), na estradach kabaretowych, w Wagabundzie i Dudku. Kiedyś transportowano go z planu filmowego do teatru wynajętą awionetką. Prosił, by leciała jak najniżej i po kilku dniach znał trasę na pamięć. A pamięć miał fantastyczną. Potrafił nauczyć się tekstu dosłownie po jednym przeczytaniu.

Bogumił Kobiela jest pochowany w Tenczynku. Trzy dni przed śmiercią, wcale jej nie przeczuwając, wyraził takie życzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji