Artykuły

Fabryka

Upadek przemysłu, który daje w kość masom pracującym, dla artystów jest zbawieniem - jak Europa długa i szeroka zajmują oni puste fabryki, browary, magazyny, przerabiając na galerie, pracownie i teatry. Fabryki sztuki stają się stałym elementem krajobrazu kulturalnego europejskich ośrodków, takich jak Berlin czy Londyn. Ożywiają martwe, przemysłowe dzielnice, jednocześnie przyciągają nową publiczność, która do tradycyjnej galerii czy teatru pewnie by nie poszła.

Warszawa była dotąd w ogonie tych przemian, ale w końcu i my doczekaliśmy powstania pierwszej fabryki sztuki. Położona jest w miejscu świetnie artystom znanym, choć niekoniecznie z działalności kulturalnej - to Fabryka Wódek "Koneser" przy Ząbkowskiej, której produkty umiliły niejedną popremierówkę czy wernisaż. W jednej z hal uruchomiono niedawno scenę na prawie 500 miejsc, w której odbyła się w zeszłym tygodniu warszawska premiera "Dybuka" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego. O ile się nie mylę, nie ma w Warszawie sali o podobnych warunkach - z szeroką sceną, po której można jeździć autem, i olbrzymią amfiteatralną widownią pod sam sufit. Sala z dwóch stron jest przeszklona, co nie przeszkadza teatrowi. Przeciwnie, blade światło jarzeniowe sączące się przez grube, przemysłowe szkło dodaje wnętrzu tajemnicy.

Dla Rozmaitości, które duszą się w swoim bunkrze przy Marszałkowskiej i odsyłają widzów spod kasy, taka sala to skarb. Otworzy teatr na nową publiczność, a jednocześnie uruchomi wyobraźnię twórców, przede wszystkim scenografów, którzy nie będą już musieli wpychać odrzutowca do garażu na malucha. Dla widzów Fabryka jest szansą na mniej oficjalny udział w kulturze, bez ceremonii zdawania palt w szatni i bez wyściełanych foteli, które coraz mniej pasują do tego, co dzieje się na scenie. Jak to wpłynie na rozwój Szmulek, możemy tylko przypuszczać. Z twarzy setek widzów, którzy przewinęli się przez Fabrykę Wódek w ubiegłym tygodniu, można było wyczytać, że nie są tu ostatni raz.

Fabryka Wódek to pierwsza od lat nowa sala teatralna w Warszawie. Jeśli nie liczyć odbudowanego Narodowego, ostatnie takie święto miało miejsce w roku 1978, kiedy w przebudowanych wnętrzach biurowca na Woli Tadeusz Łomnicki otworzył swój teatr. Jeśli natomiast uwzględnić tylko nowe budynki, trzeba cofnąć się o 30 lat do otwarcia Teatru Powszechnego. To skandal, że przez ten czas Warszawa nie dorobiła się ani jednego nowego budynku teatralnego. Praskie fabryki daj ą szansę odrobieni a tych skandalicznych zaniedbań. Wkrótce ma nastąpić otwarcie kolejnej sali teatralnej w dawnej wytwórni marmolady, konserw i pepegów na Otwockiej. Nareszcie wyjaśniło się, po co był most Świętokrzyski - żeby publiczność z lewego brzegu zdążyła na przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji